Całkiem fajny film, pochłonął mnie zupełnie. Na początku trochę mnie wkurzało, że tacy mało podobni aktorzy (musieliśmy z tatą zgadywać, który to który), ale potem jakoś dało się przyzwyczaić. Podobał mi się baardzo rozbudowany wątek Stu. Nie wiem czemu, ale jakoś lubię tego gościa. Fajnie ukazano jego przyjaźń z Johnem. Szkoda tylko, że o reszcie chłopaków tak mało, ale rozumiem jak to działa - coś się pojawia kosztem czegoś innego.
Rozwaliła mnie jedna scena. Astrid ostrzygła Stu i Stu mówi "wiem co John na to powie" a John "ja pierdole!". Głupie, wiem, ale śmiałam się z tego przez parę godzin ;p
Jedna rzecz w tym filmie to jak dla mnie nieporozumienie. Już kolejny raz spotykam się z produkcją poświęconą Beatlesom nie zawierającą ani sekundy muzyki Beatlesów! Bezsensu.