Można obejrzeć dla rozluźnienia po ciężkim dniu i trochę się pośmiać. Fabuła prosta jak drut, ot, łazi sobie pan podstarzały Badass i z zemsty za kumpla rozwala pół miasta, leje wszystkich bandziorów jak leci na kopy, (o dziwo jedynym poważnym przeciwnikiem okazuje się łysy salceson, biegający jak kaczuszka), a na dokładkę znajduje sobie miłość. Powiedziałbym, że jest to film zwłaszcza dla miłośników produkcji Stefana Sigala, gdyby mi ktoś powiedział, że to on pisał scenariusz, to bym uwierzył na słowo.