Nie zadziera się z Dannym Trejo. Nigdy. Biedni skini od początku stali na straconej pozycji, w końcu Maczeta potrafi posługiwać się nie tylko scyzorami. Podstawowy problem z 'Bad Ass' jest taki, że twórcy uznali, iż sama popularność filmiku - pierwowzoru w zupełności wystarczy, że wiele więcej nie potrzeba. I przez to niestety nie powstał żaden sensowny scenariusz. Najlepsze minuty dostajemy na samym początku, jako swego rodzaju wprowadzenie i nawiązanie do pierwowzoru, jednak od momentu jak zawiązuje się akcja właściwa jest już tylko gorzej. Naprawdę duży potencjał został zmarnowany na taką banalną historyjkę, która zresztą i tak przez pół filmu sprowadza się do ganiania od drzwi do drzwi przez Franka w ten najbanalniejszy z możliwych sposób. Kuleje również strona techniczna - i dlatego, że nawet niewprawne oko może wyłapać parę rażących błędów a efekty są jakie są, i przez kiepsko zrealizowane sceny bijatyk. Drętwo, wolno, niemrawo. Niby od sześćdziesięciolatka nie można wymagać sprawności Stathama z drugiego 'Transportera', ale nie przesadzajmy również w drugą stronę... Film bez wątpienia ratuje niezły, lekki humor i... Melancholia. Za lepszymi czasami, starszymi. Po obejrzeniu ciężko nie żałować, że nie żyło się w Ameryce lat '70, że współczesny świat stał się wyjątkowo wredny, pyskaty, nietolerancyjny. A nie zawsze można liczyć na nadejście takiego Wrednego Tyłka...