Oto przed nami jakieś futurystyczne miasto,które jak tytuł sugeruje (a następnie kilka filmowych postaci) zmierza ku "podpaleniu". Młodzież to gangi pankowców spędzające czas na samochodowych wyścigach, pankrokowych koncertach i tłuczeniu się między sobą (tyczy się to głównie konkurencyjnych kapel). Postaci nieco starsze to albo cyberpankowi pustelnicy (żywcem wyjęci z "Mad Maxa") albo lubiąca korzystać ze swoich pałek policja i wreszcie mająca największa władzę w mieście, organizacja yakuzy, która owej władzy chce mieć jeszcze więcej. A tymczasem do miasta przybywa dwóch popieprzonych motocyklistów żądnych zemsty...
Strasznie chaotycznie nakręcony film. Mało fabuły, dużo zamotania, sporo muzyki (głównie pankrok oczywwiście) i szaleństwa. Dużo przemocy, nieco perwersji i brak wyraźnego głównego bohatera (choć rzecz jasna kilka postaci wysuniętych jest wyraźnie na plan pierwszy). Film ma momenty słabsze i lepsze, ogólnie sądzę, że na dobre by mu wyszło, gdyby trwał o pół godziny krócej, kilka scen jest niepotrzebnie wydłużonych. Ale i tak ogląda się dobrze!
W skrócie jest to jedna wielka destrukcja, zresztą sam finał filmu to około dwudziestominutowa napierdalanka (w sumie kazdy z każdym). Świetna muzyka, forma to zdecydowanie nie ten poziom Ishii'ego co lata później, ale już tutaj kilka scen robi ogromne wrażenie. Szybkie tempo, montaż "rwany, nerwowy", po prostu anarchia.