Lub raczej Antytelenowela, bo to, co ludzie tak kochają lub nienawidzą w historiach i bohaterów szklanych ekranów, zostało w tym filmie usubtelnione i ulirycznione. Na tle rewolucji kulturalnej, gdzie palono książki, a burżuazyjność wybijano z głowy ciężką pracą z dala od rodziny i domu, została przedstawiona historia dojrzewania młodych ludzi, którzy dzięki swoim pasjom i marzeniom jakim dostarczały im 'zakazane powieści' poznali smak przyjaźni, miłości (ło aj mi), aż w końcu upragnionej wolności, ze wszystkimi jej konsekwencjami. Tak więc wszystko kończy się jak na prawdziwą antytelenowele przystało...