Od obejrzenia Mrocznego Rycerza i Skyfall zacząłem uważać psychopatycznych, nieprzewidywalnych antagonistów za coś interesującego. Mimo wszystko to co robili było w miarę dalekie. I tu wchodzi nowy Batman
Riddler już od pierwszej sceny napawa widownię lękiem wyjętym ze slasherowego horroru. Zastanowić można się tylko kiedy zaatakuje i jak brutalnie. Tak samo pomysł o "traceniu twarzy" i cała sekwencja z bombą.
W drugim akcie było więcej skupienia się na Falcone'ie, a Riddler od czasu do czasu dał o sobie znać jakąś bombą czy strzelaniem z okna.
Kiedy w końcu go dopadli, co było już pokazane w zwiastunie, przypomniałem sobie wcześniej wspomniane filmy i pomyślałem- "wiem, jakoś zwieje". Ale spało się coś bardziej interesującego- to nie on jest Riddlerem- to dziesiątki ludzi szukających tego samego co Batman- zemsty- i nie cofną się nawet przed masowym ludobójstwem aby osiągnąć chore ambicje.
Świetnie kontrastuje to z Jokerem z The Dark Knight. Wtedy Joker był jednym z przestępców. Ale Riddler z jednej osoby stał się wieloma.