Byłem w niedzielę w kinie. Na Anime. W jedynie słusznej wersji - japońskiej z polskimi napisami. To jest już coś! Sala oczywiście pełna :)
A film? Muzycznie to jest arcydzieło. Piosenki chwytają za serce, są świetne melodyjnie i udatnie wkomponowane w fabułę. Która jest średnia. Dlaczego średnia? Bo nie odkrywa niczego nowego. Ale nie musi! Grunt, że opowiedziano ją bardzo ładnie. I narysowano też - animacja tutaj stoi na bardzo wysokim poziomie.
Ale nie zgodzę się z jednym - że to od 10+. To raczej dla młodzieży i dorosłych - młodsi mogą nie być tak zachwyceni.
Nie zgadzam się z Panem.
Grafika jest w tym filmie okropnie tandetna - kontury postaci są nieostre, kolory strasznie mało zróżnicowane, a miejscami można dostrzec jak postacie "zastygają", bez żadnego oddychania, dygania, czy ruchów włosów. Same sekwencje spacerowania bohaterów przez skrupulatnie wykreowane krajobrazy wyglądają tak jakby ktoś niechlujnie wkleił słabo narysowane postacie w szablony graficzne.
Świat "U" uważam zaś za godny zapomnienia - nie wiadomo jak on w zasadzie funkcjonuje, sposób łączenia się z nim zakrawa o parodię (wkładanie do uszu jakich słuchawek i już, bez użycia żadnego ekranu), zaś brak jakichkolwiek wiadomości o twórcach "U" (wymownie zwanych "Duchami") czy nawet fizycznej obecności "U" (brak centrów obsługi użytkowników, zwłaszcza, że winno być ich przynajmniej 5 miliardów) sprawia iż "U" wydaje się być idealnym narzędziem kontrolowania umysłu przez istoty pozaziemskie lub sektę (urządzenia łączące człowieka z "U" skanują mózgi swoich użytkowników).
Same postacie są okropnie napisane - jednowymiarowe, strasznie wylewne i wiecznie nieśmiałe, a przez to wkurzające i wywołujące zażenowanie.
Nie rozumiem skąd tak wielkie zainteresowanie świata filmem tak chaotycznym, odtwórczym i pozbawionym dobrego tempa filmowego.
To film, który w olbrzymiej mierze polega na emocjach, nie na wielowymiarowych postaciach ani złożonej fabule. Poziom emocjonalny tutaj jest bardzo wysoki. To film zarówno o wirtualnej rzeczywistości i mediach społecznościowych, jak i o emocjach, m.in. cierpieniu, i sposobach radzenia sobie z bagażem życiowym. Owszem, ma bardzo wyraźny i od razu czytelny motyw z klasycznej baśni, jednak to nie przeszkadza. Tak jak nie przeszkadza (podczas seansu) to, że niektóre rzeczy są trochę naciągane, a inne mogłyby być bardziej rozbudowane. Bo zachwyt przyćmiewa wszystko.
To wyciskacz łez. Ja na tym filmie płakałem dwa razy. Na żadnym innym filmie mi się to nie zdarzyło.