William Wyler stworzył monumentalne arcydzieło historyczno - biblijne, które stało się wizytówką klasycznego Hollywood i wzorcem kina epickiego. Pełna rozmachu ewangeliczna niemal opowieść o losach żydowskiego księcia, który nieświadomie spotyka na swojej drodze Jezusa Chrystusa, na trwałe weszła do kanonu światowej kinematografii.
Wielkie słowa uznania należą się kostiumologom, scenografom i autorowi zdjęc, którzy sprawili, że widz czuje się tak, jakby rzeczywiście znajdował się w czasach starożytnego Rzymu. Nie można również nie docenić kreacji stworzonej przez Charltona Hestona. Swietnie wypadli również Hugh jako Szejk Ilderim i Haya Harareet jako Ester.
Wielu współczesnym widzom, którym się wydaje, że dobry film musi być skomplikowany, pokręcony, pełen pseudołamigłówek i ukrytych znaczeń, "Ben - Hur" może wydać się filmem naiwnym, a przez to słabym. Ale ta w sumie dość prosta historia niesie za sobą głębokie humanistyczne przesłanie w "mistrzowski sposób zamknięte w formę porywającego filmowego widowiska, w którym przejrzysta i atrakcyjna wizualnie postać służy do opowiedzenia zajmującej historii. To nie tylko świetna rozrywka, ale i metafora ludzkich losów, w których wartością nadrzędną jest samo życie".
Jak dla mnie jeden z najlepszych filmów wszechczasów. 10/10.