"BEZ LĘKU" to prawda ludzkich przeżyć rozegrana na 3 aktorów: JEFFA BRIDGESA, ISABELLĘ ROSELLINI i ROSIE PEREZ.
Prawda dodajmy niemal dotykalna.
JEFF BRIDGES jako wystudzony ocalały, tworzy w tym filmie rolę nie tylko najlepszą w swojej karierze, ale także jedną z najlepszych w ogóle w historii kina.
PETER WEIR zaś w Hollywood pozostaje metafizykiem. Metafizykiem, który jednak twardo stąpa po ziemi.
"BEZ LĘKU" jest filmem godnym najlepszych dokonań europejskich autorów: FELLINIEGO, BERGMANA, ANTONIONIEGO, VISCONTIEGO, WAJDY, FORMANA
i jednocześnie popisem maestrii opowiadania i dramaturgii typowej dla reżyserów amerykńskich: WILDERA, HUSTONA, HAWKSA, HITCHCOCKA, STURGESA, LUMETA, PAKULI, RAFELSONA, NICHOLSA, SCORSESE, DE PALMY, COPPOLI, SPIELBERGA.
"BEZ LĘKU" jest filmem czytelnym w przekazie (a to cecha kina USA) i jednocześnie niezwykle wnikliwą, przekonującą analizą doświadczenia traumy, tragedii i pogodzenia się z nią( to cecha Europy).
BERGMAN byłby dumny z takiego filmu. KIEŚLOWSKI zresztą też.
Wiesz nic by nie zaszkodziło gdybyś następnym razem szerzej się wypowiedział.
Nigdy nie wiadomo kto może uznać Twoją wypowiedź za pomocną.
Aaaa tak jeszcze jedno tylko mniej tych nazwisk.
Rzeczywiscie, jest tam cos z Kieslowskiego. Teraz juz wiem dlaczego tak lubie ten film:))