Mistrz Weir w swoim żywiole. Mami nas i trochę zwodzi. Jak to właściwie jest z Maxem ? Nurtowało mnie to przez cały film. Co zobaczył ? Co przeżył ? Czego doświadczył w chwili katastrofy ? Najpierw wydaje nam się że to superbohater i On tak myśli, ale pojawiają się pewne wątpliwości. Co robi na krawędzi wieżowca ? Dlaczego zjada truskawki na które jest uczulony ? Sprawdza się po raz kolejny ? Tak nam się wydaje, tak wydaje się pozostałym bohaterom filmu ( Laura, Dr Bill ). I dopiero w końcówce filmu Weir odkrywa przed nami prawdziwy problem Maxa. Zdaje się że Max nie bardzo pamięta samego momentu katastrofy. Szuka więc spsobów jak najbardziej "krańcowych" i balansujących "na krawędzi", aby sobie przypomnieć jak to naprawdę było ( podobnie zresztą zachowują się inne ofiary, np. Carla ). Doświadczył czegoś niezwykłego, przeżył, ale przeżył daltego że zmienił swoje miejsce w samolocie, usiadł kilka rzędów dalej ( Jego przyjaciel zginął bo został na swoim miejscu ). Cóż więc jest w tym niezwykłego ? To szczęście i zwykły przypadek. I chyba to właśnie chce nam powiedzieć reżyser, najczęściej jest tak, że nie jesteśmy herosami, a o naszym życiu decuduje los i łut szczęscia. Świetna, wyciszona rola Jeffa Bridgesa i niezapomniane wrażenia.
A ja nie zgadzam się wcale;) No, może nie wcale, bo teza o przypadkowości ludzkiego życia wybrzmiewa w tym filmie dość mocno i na pewno przekonanie, że nie jesteśmy kowalami własnego losu lecz ofiarami przypadku jest tu istotnym motywem. Bo jeśli nie masz na nic wpływu i nic nie ma sensu, to po co się zamartwiać?
Wydaje mi się jednak, że Max doskonale pamięta moment katastrofy (są zresztą sceny retrospektywne, które potwierdzają to założenie) i od tej chwili żyje w pewnym zawieszeniu między życiem a śmiercią. Bohater odcina się od życia, przestaje mu na czymkolwiek zależeć i właśnie dlatego nie odczuwa lęku. Nie bez przyczyny powtarza, że on i Carla "już nie żyją".
Żona Maxa znajduje na biurku męża rysunki nawiązujące do doświadczeń śmierci (ang. near-death experience, NDE) - zdarza się, choć rzadko, że ludzie na granicy życia i śmierci, zwykle w stanie śmierci klinicznej, widzą światło w końcu tunelu i doświadczają uczucia całkowitego spokoju i wszechogarniającej miłości. W przeciwieństwie do innych doświadczeń (np. walki z chorobą), to przeżycie często transformuje życie jednostki na lata, a nie jedynie miesiące. To przewartościowanie jest także tutaj widoczne - np. w niechęci do kłamstwa. Max wybiera prawdę jako wartość kosztem partykularnej korzyści, którą gardzi jako czymś nieistotnym. A jeśli ostatecznie ulega namowom, to tylko z uwagi na dobro innych.
Max nie tyle jest nieśmiertelny, co nie lęka się śmierci (i dlatego z nią "pogrywa"), a nie lęka się, bo nie zależy mu na życiu i życia w rezultacie nie boi się także. Z chwilą, kiedy zaczyna mu zależeć, wraca lęk przed stratą, a tym samym i alergia na truskawki symbolizująca, jak sądzę, lęk przed śmiercią, będący niczym innym jak przywiązaniem do życia i wszystkiego, co ono sobą reprezentuje (np. więzi z bliskimi).