PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=734586}

Bez litości 2

The Equalizer 2
6,6 47 047
ocen
6,6 10 1 47047
5,5 6
ocen krytyków
Bez litości 2
powrót do forum filmu Bez litości 2

Equalizer 1 to zdecydowanie mój ulubiony film w swojej kategorii. Jednocześnie nie potrafię powiedzieć co takiego konkretnie ma w sobie, że jest tak niesamowity. Gdybym miała wyjaśnić to jednym słowem, powiedziałabym – klimat. Nie było filmu, który tak bardzo trzymałby mnie w napięciu. Można powiedzieć, że oglądałam go na bezdechu, ani na chwilę nie odrywając wzroku od ekranu. Film z kategorii tych, które ogląda się z szybszym biciem serca. Zrealizowany jest mistrzowsko. No i ta muzyka! Jak dla mnie na tą genialność całości składają się 4 najważniejsze, najlepiej zrealizowane sceny (a może lepiej powiedzieć sekwencje):
- Sceny pomiędzy Robertem a Teri (świetna chemia, genialny casting)
- Scena z rosyjskimi alfonsami (gdy pierwszy raz poznajemy możliwości McCalla)
- Gdy McCall odnajduje tego skorumpowanego glinę (zwłaszcza scena z duszeniem w samochodzie)
- No i ostateczne starcie w supermarkecie (niezapomniane doświadczenie)
- Plus muzyka - Kilka razy pojawia się w filmie ten cudowny główny motyw muzyczny, który jeszcze dodatkowo robi robotę. Aż serce szybciej bije.
Więc jeśli chodzi o dwójkę to szłam z nastawieniem „Na pewno nie będzie lepszy, ale oby trzymał minimalny, dobry poziom”. No i czy to dostałam?? I tak i nie….
Powiedziałabym, że cały film składa się z dwóch części – 1) Gdy McCall jeździ taksówką, pomaga swoim klientom i sąsiadom, 2) To ta cała akcja z zabójstwem Susan. I paradoksalnie ta pierwsza część jest dużo, dużo lepsza. Generalnie muszę przyznać, że przez pierwsze ok. 20 / 30 min filmu byłam w dobrej myśli. Dobrze się zaczęło, bardzo w stylu poprzedniej części (scena w pociągu i to gdy McCall jeździ taksówką, sceny z sąsiadami). Myślałam „Jeżeli dalej będą trzymać ten poziom to będzie super”. Tylko niestety im dalej tym gorzej. Ale takie "gorzej" w innym niż zwykle sensie... Bo ten film nie jest zły. Jest okej. Naprawdę.. Tylko w porównaniu do jedynki wypada po prostu blado. I nawet nie mam konkretnych zarzutów… Problemem w tym wypadku jest to, że w tej części nie ma praktycznie niczego, co zapadłoby w pamięć tak jak w jedynce.
- Klimat - niby jest. No właśnie.. niby jest, a jakby w ogóle nie działa. Nie ma porównania do jedynki (mnie tak naprawdę nie trzymało w napięciu praktycznie wcale), cały film był wyjątkowo mało angażujący,
- Mało scen pojedynków - Denzel w trakcie nagrywania miał już te 63 lata, można zrozumieć, że nie ma ochoty robić już tak dużo scen walki. Ale z drugiej strony jedynka była tylko 4 lata wcześniej… nie tak dawno.. Więc nie wiem z czego to wynika.. dlaczego tak mało się tu dzieje..??)
- Dużo słabsza choreografia - w jedynce choreografia robiła ogromne wrażenie. Tutaj.. bardzo mało się dzieje, a jak już się dzieje to nie robi praktycznie żadnego wrażenia
- Scenariusz do bólu przewidywalny - czy faktycznie ktoś się nie domyślił, że ten były partner Roba będzie tym złym i to on nasłał na niego mordercę??
- Denzel jakiś nie taki.. – To już nie ten McCall co ostatnio, mam wrażenie jakby Denzel nie dawał tu z siebie 100%. Jest genialnym aktorem i chyba nie jest to możliwe żeby zagrał źle.. ale mam wrażenie, że momentami po prostu jakby mu się nie chciało…
- Scena ostatecznego pojedynku – czy tylko ja nie czułam zupełnie nic w trakcie tego starcia?? Zero napięcia i niepewności. Zero. Wiadomo było, że Denzel ich tam wszystkich po kolei powyrzyna. Nie było tego klimatu, strachu, zamkniętej przestrzeni.. większość budżetu poszła chyba na tą końcową sekwencję. Ale czy było warto?? Nie. Biegają, strzelają, są wybuchy, ale nic konkretnego się nie dzieje.. Ta scena w ogóle na mnie nie zadziałała. Siedziałam zupełnie na luzie, w ogóle nie zależało mi na tym co się dzieje na ekranie, autentycznie się nudziłam! Wręcz mówiłam sobie „No dobra starczy, niech to się już wreszcie skończy”. Zero napięcia…
- Brak motywu muzycznego – muzyka w jedynce była jedną z najlepszych rzeczy. Tutaj pojawia się na chwilę w scenie pojedynku na końcu. Taki smaczek dla fanów jedynki. No ok.. jest. Ale za krótko! Za krótko, żeby cokolwiek poczuć. Nie daje tego kopa co ostatnio. Serce biło szybciej gdy tylko słyszało się tą muzykę. Tutaj nie czuje się nic. Mogłoby jej zupełnie nie być.
Jednak trzeba przyznać, że film generalnie ma parę prześwitów, kilka momentów które przywodzą na myśl geniusz jedynki. Bo generalnie pomimo tego mojego narzekania, to nie jest zły film.
- Sceny początkowe i wszystko obok morderstwa Susan – tak jak wspominałam, początek jest zdecydowanie najlepszy. Scena w pociągu, codzienność Roba, sceny z sąsiadami, to jak pomaga innym, to co spotyka go jako taxówkarza. Nic specjalnego, a jednak wyjątkowo dobre
- Scena ze zwiastuna ze zgwałconą dziewczyną – strasznie szkoda, że pokazali to w zwiastunie. Jest to chyba jedyna scena która tak bardzo nawiązuje do jedynki (w domyśle ma przypominać tą scenę z ruskimi alfonsami), jednak znowu, jest dobra, nawet bardzo, ale nie ma tego ciężaru, napięcia i krótko mówiąc rozpierduchy co w jedynce. Jednocześnie jej brakuje najmniej do bycia idealną. Choć zdecydowanie traci na mocy właśnie przez to że to tym reklamował się film
- Pojedynek w taksówce z wynajętym mordercą – tu też konstrukcja i wykonanie przypomina to co było w jedynce. Naprawdę dobra robota. To chyba jedyny moment na którym szybciej zabiło mi serce. Dla mnie osobiście dużo bardziej pamiętna scena niż ta ostateczna walka. Faktycznie czuć napięcie, czuć to zagrożenie w powietrzu, dobre tempo, dobre wykonanie, ciekawa choreografia, fajnie zrobione zdjęcia pędzącego auta. Coś w starym dobrym stylu
- Konfrontacja McCalla z dawnym partnerem w jego mieszkaniu – znów fajna konstrukcja, dobrze psychologicznie napisane dialogi, dobry motyw z telefonem. Jest fajnie
- Scena z Mailsem gdy chowa się w schronie za półką – ciekawy pomysł. Dobra scena, chociaż wyjątkowo przewidywalna. No i wciąż czegoś mi tu brakowało (od razu było wiadomo, że bandyci niby wyjdą a okaże się że jednak nie i złapią chłopaka – strasznie przewidywalne to było)
I właśnie wszystko to sprawia, że film zupełnie niczym się nie wyróżnia. Jest po prostu dobry. Jest okej. Można obejrzeć.. Jest spoko. Ale niestety nic więcej. Ma parę przebłysków, ale to nie wystarczy by być na podobnym poziomie co jedynka. Niestety.. spodziewałam się chyba czegoś więcej po kontynuacji

ocenił(a) film na 7
bloody_slayer

Zgadzam się z Tobą. Nie pamiętałam tak dobrze "jedynki" i nie umiałam nazwać,co mi tu nie gra, a Ty - masz rację :)

ocenił(a) film na 7
bloody_slayer

Cztery lata to jednak długo, a przed 60-tką i po 60-tce to spora różnica.

ocenił(a) film na 9
bloody_slayer

Dzięki za obszerną analizę i odczucia,odpuszczam w takim razie seans w kinie.

ocenił(a) film na 7
wildecard

mi się ten bardziej podobał niż jedynka, więcej dramatu i przemyśleń i nawet fajnie to wyszło. Ja się podobała jedynka to dwójka też się spodoba

ocenił(a) film na 9
wildecard

Dwójka jak najbardziej godna polecenia . Nie zniechęcaj się po jednym komentarzu , nawet takim !! Mi tak samo się podobało jak czesc 1 , spokojniejsze tempo niż w jedynce , ale np. finał mimo wszystko lepszy .

ocenił(a) film na 7
Konrad_Sobczak

Zdecydowanie wolałem finał 1 ale 2 daje radę.^^

ocenił(a) film na 6
bloody_slayer

Bez przesady. Byłem dziś w kinie na dwójce i nie było tak źle. Przyjemne sobotnie kino :)
A co do napięcia/przewidywalności, to na jedynce (nawet teraz leci na AXN) też przez cały czas byłem całkowicie spokojny, że nasz 'miecz sprawiedliwości' wyjdzie bez szwanku z każdej opresji, więc to nic dziwnego, że i dwójce można było być spokojnym o losy głównego bohatera.

ocenił(a) film na 7
bloody_slayer

W jedynce mi się podobało, że to w sumie taki typek z Ikei. Tutaj pomaga otyłemu ochroniarzowi, tam rozmawia sobie z nieletnią prostytutką i nagle takie WTF, ale z taką bliskością do normalnego kolesia, jakiego mija się codziennie idąc do pracy. W 2 już tak do końca nie było i może tego właśnie mi brakowało, ze wystawiłem ocenę niższą niż w jedynce (8/7)

ocenił(a) film na 7
bloody_slayer

Też się zgodzę. Niby reżyser ten sam, ale styl tutaj zupełnie inny. Zbyt dydaktycznie się zrobiło, za dużo moralizowania. Nie ma też zdecydowanie tak dobrych zdjęć, tempa takiego fajnego. Jedynka niby też była nudna i bardzo powoli się rozkręcała, ale tam czuć było moc. Dla mnie jedną z lepszych scen z jedynki była rozmowa w restauracji między Washingtonem a Csokasem, niedomówienia i budowanie napięcia tam mistrzowskie było.

Tutaj ten taki wyrachowany minimalizm z jedynki poszedł w przesadzone efekty specjalne. Spadłem z krzesła jak główny zły w trakcie huraganu wchodzi na wieżę jeszcze dodatkowo, a później spokojnie sobie z niej celuje. Nawet Denzel by tak nie potrafił.

Jedynka mimo wszystko lepsza bez dwóch zdań.

bloody_slayer

Też się dziwię, że dałeś aż osiem, sceny walki z nożem naciągane, nie tak łatwo zadać rany cięte po kurtce (po spodniach jeszcze ok) nawet ostrym nożem (co innego kłute, wiadomo), a koleś wali jak maczetą.
Zawodowiec raczej walki w zwarciu traktuje jako ostateczność i spore ryzyko, bo zawsze coś może pójść nie tak.

ocenił(a) film na 6
bloody_slayer

Właściwie miałem podobne odczucia. Choć ja nie wierzyłem w ten film od początku. Jedynka była zamkniętą całością, tajemnica odnośnie postaci była wyraźna. Tutaj wiedziałem czego się spodziewać. Właściwie mamy tu powtórzenie większości scen z części pierwszej. Przewidywalność samego scenariusza też jest zbyt oczywista. Ale to nie sprawia, że ten film jest zły. Nigdy nie aspirował do bycia poważnym i poruszającym jakiś poważny problem dziełem, ale takim właśnie codziennym odstresowywaczem, przy którym wyłaczasz trochę myślenie, dajesz się ponieść fantazji. Co jak co, ale wolałbym, żeby nie powstała trzecia część. Będzie mocno wymęczona. Podobnie było z Uprowadzoną, jedynka mnie urzekła siedziałem jak zaczarowany, ale kolejne części...to po prostu wyciskacze kasy. Czy oglądać? Pewnie, dla relaksu, bez wymagań. Polecam i tak :)

ocenił(a) film na 10
bloody_slayer

aż sie podniecił, jo tego czytoł nie byda. Czasy sie zmieniają i mysla ze ten jest lepszy od poprzedniczki :D

ocenił(a) film na 6
bloody_slayer

Niestety intryga leży, bo nawet ja choć jestem mało domyślny, to po przylocie Susan do Brukseli już wyczułem, że to jej koleś robi krecią robotę co okazało się strzałem w dziesiątkę. Duży minus za finał i idiotyczne sprawdzanie miejscówek w pojedynkę bez wzajemnego ubezpieczania się, plus dla McCalla za ładne rozsiekanie dawnych kompanów scyzorykiem. Ogólnie oczywiste jest jak dla mnie, że dwójka jest dużo, dużo słabsza od jedynki bo nie ten kaliber wrogów i bardzo miałka intryga, której ewidentnie brakuje soczystości dlatego uznałem ten film tylko za niezły.

bloody_slayer

Jedynki nie widziałem. Film oceniam na 5 od tak. Niewiele pamiętam, bo drugą połowę spałem :)

ocenił(a) film na 8
bloody_slayer

zgadzam sie zupelnie!!! ale film mimo wszystko bardzo dobry!! bardzo dobra recenzja!!!

bloody_slayer

Nie doczytalam do konca( w zasadzie zatrzymalam sie grubo na poczatku) ale mam podobne odczucia.
Wydaje mi się, ze akcja w tej czesci generalnie mocno spowolnila, brakowalo tez elementow z zaskoczenia np biblioteczka z tajemnym wejsciem.. lubię takie niuanse.. wiecej tego bylo w pierwszej czesci.
Ale zgadzam się ze fim nie byl zly:) ja czekam na trzecią odslone:)
Generalnie moze dziwnie to zabrzmi ale taki stanowczy i brutalny Denzel i jego kreacja spodobala mi się bardziej w 1 czesci. Tu byl bardzo stonowany... malo walczyl. Czuje niedosyt.
Pewnie dlatego -biorac to wszystko pod uwage-dwojka byla nieco gorsza:)

ocenił(a) film na 5
bloody_slayer

W części trzeciej będzie ochotnikiem, który poleciał leczyć wzrok biedakom w Korei Północnej a przy okazji sprzątnie Kima :D

ocenił(a) film na 7
bloody_slayer

Mam pytanie: czy on pojechał autem z Belgii do USA? XD

bloody_slayer

Piszesz o pierwszej części- "Bez litości 1", że cenisz ją za "...klimat. Nie było filmu, który tak bardzo trzymałby mnie w napięciu. " Klimat a napięcie to dwie różne sprawy. Wydaje mi się też, że przywiązujesz zbyt dużą wagę do muzyki. Pierwsza część zrobiła na mnie wrażenie i zapamiętałem ją z powodu efektownej sceny w której Robert rozprawia się z alfonsem Slavi i jego kompanami, wywarła na mnie wrażenie też postać Teddy'ego którego grał Marton Csokas- dobrze zagrana rola. Postać Puszkina też bardzo fajna, choć scena z nim krótka. Cała historia w pierwszej części jest zgrabnie opowiedziana, kończy się pozytywnie, jak bajka. Muzyki w ogóle nie pamiętam z pierwszej części, więc nie miała dla mnie takiego znaczenia w odbiorze filmu jak np. w "Młodych wilkach" czy serialu "Robin z Sherwood", gdzie muzyka jest niemal nierozdzielna od obrazu. Ale oczywiście każdy odbiera filmy inaczej i zwraca uwagę na co innego. Dla mnie największe wady "Bez litości 2" w porównaniu do jedynki to:
- Dave York nie jest tej klasy antagonistą co Teddy, choć i tak wypada dobrze.
- Nie ma tak zgrabnie opowiedzianej historii, która jest dodatkowo rozwodniona przez więcej wątków pobocznych. Po zabiciu Susan całość nie może też skończyć się takim happy endem jak jedynka. Nie znamy też motywów sprawców.
- Brakuje takiej efektownej sceny jak zabicie Slaviego w jedynce. Umiejętności Roberta już nie robią takiego wrażenia. Nie wymyślono niczego nowego.
"Bez litości 2" ma też kilka plusów jak cały wątek z Miles'em, w tym jego ukrywanie się w mieszkaniu Roberta. Walka w huraganie wyszła bardzo klimatycznie, oryginalnie i chyba nie tak kiczowato jak w pierwszej części zabicie Teddy'ego czy rozwałka w porcie. Generalnie, dwójka jest dobrym filmem, zabrakło tylko bardziej wyrazistych postaci, dobrej sceny walki która zaskoczyłaby widza i bardziej zwartej opowieści w której motywy byłyby bardziej jasne od początku do końca.

ocenił(a) film na 9
bloody_slayer

Denzel jak zwykle był w formie , jednak nie pasował mi tu Pedro Pascal. Miałem wrażenie jakby pomylił filmy. Wyszkolony najemnik a ciężko mu było biegać z bronią. Jedyna scena dobra z nim to ta koncowa.

Brakowało tu tej tajemniczości jaka była w jedynce, główny bohater był pokazany jako ktoś kto posiada niezwykłe "nadnaturalne" można by powiedzieć zdolności. W dwójce wiemy już kim jest i nie pokazują jego decyzji. Te analizy miejsc zbrodni to za mało jak dla mnie. Zrobili z tego bardziej strzelankę, w której główny bohater jest zwykłym wyszkolonym byłym agentem. Niszczy to klimat filmu i sprowadza go do kategorii "nawalanek".


Ze scen najbardziej mi się nie podobała scena gdy agenci wyszli z jego mieszkania i ten chłopak, od razu postanawia że sobie pospaceruje. Gdzie tu jakikolwiek instynkt przetrwania? Ktoś powie, miał  klaustrofobię, ale chyba każdy normalny by jeszcze odczekał z pół godziny.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones