73 osoby oceniły film, ale nikt nie komentuje. A ja tu płonę z ciekawości i nie wiem czy warto oglądać, bo sama ocena nic a nic mi nie mówi. Kto mógłby mi powiedzieć, czy film mi się spodoba jeśli miniserial Jane Eyre z 2006 r. mnie zachwycił?
Zastanawiam się czemu niektórzy na fali świetnych powieści - celem zdobycia popularności - tworzą sequele i prequele. Jean Rhys "popełniła" ten sam myk co Alexandra Ripley, która na siłę napisała kontynuację losów Scarlett z "Przeminęło z wiatrem" Margaret Mitchell. W obu przypadkach powstał ten sam rezultat - miałka papka dla spragnionych wrażeń, znudzonych swoją rutyną kur domowych. Stanowczo jestem na nie.
Magnetyczny, niepokojący klimat, niebywale intrygujący, czasem przytłacza i męczy. Ale ksiązka lepsza, najlepiej czytać w oryginale, który pokazuje specyfike kulturową i językową XIX-wiecznych Karaibów. Melodramat z podwójnym dnem tak naprawde, historia tragiczna, w której nie było dobrych rozwiazań. Ciekawa historia