PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=4186}
6,8 1 542
oceny
6,8 10 1 1542
5,8 9
ocen krytyków
Bilans kwartalny
powrót do forum filmu Bilans kwartalny

w swoim stylu

ocenił(a) film na 7

dramat obyczajowo-psychologiczny, w stylu Zanussiego, kładzie spory nacisk na wartości moralne. scenariusz jest świetnie dopracowany w szczegółach, każdy dialog czy zdarzenie nie pozostaje bez znaczenia, a rysy psychologiczne wszystkich znaczących postaci chyba kompletne. wśród co najmniej kilku ról wartych uwagi w tym filmie wyróżnić wypada dwie - Maji Komorowskiej i Piotra Fronczewskiego. w filmie zasługuje na uznanie też muzyka Kilara. krótko mówiąc niczego mu nie brakuje, dla mnie jest nawet lepszy od Barw ochronnych i od Struktury kryształu. z drugiej jednak strony mimo wszystko nie wzbudza bardzo silnych emocji, nie wybija się aż tak bardzo ponad inne filmy zbliżone gatunkowo.

ocenił(a) film na 5
sten44

w stylu Zanussiego czyli nie wiadomo jakim?
kładzie spory nacisk na wartości moralne? opisując (żeby to były chociaż rozterki!) miotanie się kobiety histerycznej, żeby ona chociaż miała taką dorosłą, demoniczną histerię, nie, to dziecko, rozwój emocjonalny na poziomie dziesięciolatki najwyżej; nawet nie można ja nazwać "chętną sz...arką";
każdy dialog czy zdarzenie nie pozostaje bez znaczenia? a jedzenie makaronu na styl (nie pamiętam dobrze) jakiś francuski, przepraszam - jaki ma sens? i co ona ćwiczy na tej sali gimnastycznej, bo nie wiem? pokazuje wszystko co umie? czyli niewiele? stanie na głowie? no tak, w tym staniu na głowie to ja akurat widzę jakiś sens symboliczny,
rysy psychologiczne wszystkich znaczących postaci chyba kompletne?
nieczuły Fronczewski, który w ogóle nie interesuje się żoną, a na koniec ryczy i bez złości ściska łapkę Komorowskiej, bo nie znalazła kochanka i nie wiedząc co ze sobą począć wróciła do domku napić się harbatki?
muzyka Kilara to w tym filmie średnie plumkanie;
według mnie filmowi brakuje wszystkiego, no... może jest klimat, nastrój, widziałam go paręnaście lat temu, a klimat wrył mi się w mózg.
Gdyby, jak piszesz, niczego mu nie grakowalo, nie oceniłbyś / abyś na 7.

ocenił(a) film na 7
Pani_Blue

w stylu Zanussiego to znaczy w takim stylu jak Barwy ochronne, Iluminacja, Struktura kryształu - wiadomo jakim :)
ejże, gratuluje Ci pamięci - mam rozumieć że widziałaś go kilkanaście lat temu po raz ostatni? bo ja nie pamiętam takich szczegółów o makaronie czy innym stawaniu na głowie ;) tej herbaty też nie, ale domyślam się, ze pewnie mieli problemy małżeńskie, a skoro wróciła do domu to widocznie podjęła decyzję że zostaje z nim i to musiało być widocznie jakieś symboliczne ściskanie dłoni?
a dlaczego nie oceniłbym go tak? może film jest dokładnie taki jaki miał być i stąd stwierdziłem, że niczego mu brakuje? a może oceniam filmy po tym co mają, a nie po tym czego nie mają?

ocenił(a) film na 5
sten44

ok, to nie były zarzuty do Ciebie, tylko do ... tego, co jest dla mnie ułomnością stylu pana Zet - rozumiem że Ty lubisz styl Zanussiego, i masz do tego pełne prawo, ja nie, wg mnie może lepiej by było, gdyby został dziennikarzem, socjologiem, moralistą, ewentualnie producentem! z drugiej strony, nasze oceny filmu skrajnie się nie różnią, to może byc pocieszające dla pana Zet, coś tam przykuwa w jego filmach (np obsadzenie jak dla mnie pozbawionej seksapilu Komorowskiej w takiej roli), jedyne duże przegięcie pana Zet to było - jak dla mnie - Dotknięcie ręki - śliniący się na małolatę staruch, którremu wolno było się ślinić, bo ARTYSTA!

a co do pamięci - film widziałam dawno temu i wczoraj, więc odświeżyłam.

ocenił(a) film na 7
Pani_Blue

:)

generalnie lubię Zanussiego, a przede wszystkim cenie - bo to chyba lepsze słowo.
Bilans kwartalny jest filmem środka, ma wszystko to co u Zanussiego cenne, ale nie wybija się szczególnie wśród jego filmografii. obejrzałem 7 jego filmów, to chyba niewiele jak na tak bogatą twórczość, i śród nich tylko jeden jest do bani - Serce na dłoni. pozostałe były co najmniej warte obejrzenia. acz to oczywiście rzecz gustu jest :)

co do ocen to rozmowa na ten temat nie jest wiele warta :) ja akurat oceniam stosunkowo wysoko, bo prywatnie stosuję inne kryteria niż te "oficjalne" z filmwebu, mam łagodniejsza skalę ocen i krótsza jednocześnie :)

dzięki za rozwinięcie tematu, ale niestety film był na tyle melancholijny, że szczegółów już nie pamiętam i chyba nie za bardzo bym mógł podyskutować jakoś bardziej konkretnie :)

ocenił(a) film na 7
Pani_Blue

Ależ proszę Pani, proszę nie krzyczeć ;)

ocenił(a) film na 5
Lucky_luke

dwa wykrzykniki to krzyk? dla kobiety to pełna powściągliwość...

ocenił(a) film na 7
Pani_Blue

No wie Pani, ja tu nie liczyłem wykrzykników, ja zauważyłem pretensję w każdym zdaniu ;)

ocenił(a) film na 5
Lucky_luke

eee tam, za stara jestem na pretensje

ocenił(a) film na 6
sten44

Czy "w stylu Zanussiego"? O ile w "Strukturze kryształu", "Barwach ochronnych", czy "Constans" mamy bohatera jednowymiarowego (tak bezkompromisowo uczciwego, że skazanego od samego początku na klęskę), o tyle tym razem nasza bohaterka tak jednoznacznie "czysta" nie jest. Wprawdzie, podobnie jak bohaterowie tamtych filmów, jest skrajnie naiwna w stosunku do świata, to jednak trudno oceniać ją pozytywnie w sytuacji, w której decyduje się na pozamałżeński romans, mimo że ma porządnego męża i dziecko.
Paradoksalnie, właśnie ona, "skażona grzechem", wygrywa, podczas gdy krystaliczni bohaterowie innych filmów Zanussiego ponoszą klęskę. Dostrzegam w tym, jakąś przewrotna pochwałę grzechu...
Film jest jednak, przede wszystkim, pochwałą małżeństwa i manifestacją przekonania, że takie trwałe związki mają sens.
Mimo więc pewnych wad (dłużyzny, sztuczność niektórych scen) film wart jego obejrzenia.

ocenił(a) film na 7
sten44

Jest tak jak mówisz: Zanussi zachował swój styl, choć tym razem jego moralizatorstwo nieco kłuje w oczy. Od czasu do czasu bohaterowie drugiego planu zamieniają się w mędrców, by wygłosić kwiecistą przemowę na temat życia, a wybory postaci są strasznie dwuwymiarowe (dobre albo złe). Mimo wszystko cenię reżysera za to że konsekwentnie realizuje swoją misję, hołdując wyznawanym wartościom.

Wśród moich znajomych padła sugestia jakoby Adrian Lyne zrealizował taką historię lepiej. I jest w tym dużo prawdy, bo Zanussi wyraźnie chciał stworzyć coś w stylu takiego kina: ukazującego kuszące kształty grzechu, lecz na końcu wychwalającego konserwatywne wartości. Nie do końca to wyszło, choć starania doceniam. Udało się choćby wystylizować Maję Komorowską na "seksbombę". Podkreślono jej szczupłą sylwetkę, zadbano o nienaganną fryzurę i wprowadzono sekwencje na sali treningowej, gdzie w skąpym stroju wiła się w centrum zaślinionych samców. Oni są zresztą ciekawym motywem: patrzą na bohaterkę jak na łatwą zdobycz, którą najchętniej by podzielili między siebie, a ona myli to z podziwem jakiego oczekiwała od męża. Niestety gdy już Marta jest sam na sam z jednym z nich, reżyser się wycofuje. Nie chodzi o brak scen rozbieranych, ale ogólnie o to że cały erotyzm ulatuje, a my jesteśmy karmieni sztucznymi ujęciami tańca lub jedzenia spaghetti.

Za plus uznaję też wprowadzenie w film kilku prostych symboli. Może i banale, ale temperują nieco dosłowność dialogów.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones