Powiem tak: owa adaptacja zła nie jest, można zobaczyć, szczególnie kiedy ktoś lubi akurat dosyć łzawe historie, ale... Mimo wszystko polecam zapoznać się z wersją papierową. Historia płynie wolniej, naturalniej, bardziej oddaje rzeczywistość. Jest oczywiście dramatyczna, lecz nie przedramatyzowana. Poza tym w oryginale mamy lepiej skonstruowane i rozwinięte postacie (przykładem Kou, który tam odgrywa o wiele większą rolę niż tylko podrywacza będącego czynnikiem popychającym głównego bohatera do zastanowienia się nad własnymi uczuciami). Cóż jeszcze mogę powiedzieć? Może teraz coś pozytywnego. Zaskoczyła mnie bardzo dobra gra aktorska pani Mao. Naprawdę, nie spodziewałam się, że uda jej się tak naturalnie odtworzyć postać głównej bohaterki. Ale oglądanie tylko dla jej gry to raczej strata czasu, dlatego polecam tylko tym, którzy cierpią na nadmiar wolnego czasu w wakacje.
Aha, jeszcze coś. Strasznie zniesmaczyło mnie zakończenie. Zupełnie inaczej wyglądało to w mandze... Ech...