Perypetie miłosnego trójkąta, w który uwikłany jest sceptyczny adwokat, młodziutka emancypantka i zamożna dama z wyższych sfer. Ekranizacja odważnej prozy Henry'ego Jamesa autorstwa mistrza Jamesa Ivory'ego. Boston, rok 1875. Kiełkuje ruch emancypantek, którego zapaloną admiratorką jest Olive Chancellor (Vanessa Redgrave) - dama wysoko urodzona, z wyboru samotna i zdaje się innej orientacji. Jak wiele innych feministek Olive interesuje się młodziutką Vereną Tarrant (Madeleine Potter) - naiwną, ale pełną zapału oratorką na kobiecych mityngach. Zaprasza ją nawet do swojego domu, gdzie zamierza zapewnić jej dalszą edukację. W tym samym czasie, kiedy Verena wprowadza się do jej posiadłości, Olive odwiedza jej kuzyn, adwokat Basil Ransome (Christopher Reeve). Ten, choć do ruchu sufrażystek nastawiony jest bardzo sceptycznie, z dużym zainteresowaniem podchodzi do podopiecznej swojej kuzynki. Zakochany zamierza starać się o jej rękę, co wyjątkowo nie podoba się Olive. Między kuzynami rozpoczyna się rywalizacja o piękną i niewinną Verenę, która - zarówno dla Basila, jak i Olive - okaże się walką nie tylko o duszę dziewczyny, ale również o jej ciało.
Pięć lat po "Europejczykach" z 1979 roku kolejną powieść Henry'ego Jamesa na wielki ekran przeniosło to samo trio: producent Ismail Merchant, reżyser JAMES IVORY i scenarzystka Ruth Prawer Jhabvala. Tym razem pisarz - a za nim reżyser - pod lupę wziął społeczeństwo bostońskie z drugiej połowy XIX wieku. Nie bez powodu akcję osadzono właśnie w Bostonie. W tym bogatym mieście Wschodniego Wybrzeża ścierały się wówczas różne kontrastujące ze sobą poglądy na temat życia społecznego, odmienne mentalności i wykluczające się prądy umysłowe. W tym ideologicznym tyglu raczkował również ruch feministyczny, który od początku głośno akcentował swoje postulaty. W filmie Ivory'ego - tak jak i w powieści - to właśnie te przodkinie dzisiejszych uczestniczek Manify zajmują miejsce najważniejsze (z tego powodu film we Francji ukazał się pod tytułem "Bostonki"). Choć reżyser nie bronił się przed subtelną ironią i pozwolił sobie na kilka akcentów satyrycznych, dzielne sufrażystki pokazał z dużą sympatią. Niektórzy zarzucali mu nawet niedostatek dramatyzmu w porównaniu z literackim oryginałem.
Niepodzielny zachwyt budziło znakomite oddanie realiów i klimatu epoki, które w subtelnych kadrach zamknął Walter Lassally, nominowany do Oscara za zdjęcia do "Greka Zorby" (1964). Twórcy rzeczywiście dołożyli wszelkich starań, żeby w najmniejszych detalach dopracować na ekranie rok 1875. Stylowe sceny w Boston Music Hall w rzeczywistości kręcone były w Troy Savings Bank Music Hall w Nowym Jorku, którego budowę ukończono w 1875 roku. Boston Music Hall został bowiem zburzony w latach 50. XX wieku. Kluczową rolę w kilku scenach odegrał hall z imponującymi organami. Te, które widzimy w filmie, to wybudowane w 1882 roku organy Odell z Troy Music Hall, które jednak w trakcie realizacji "Bostończyków" nie działały już dobrze. Organową muzykę umieszczoną na ścieżce dźwiękowej filmu nagrano więc w jeszcze innym miejscu - na organach z Mechanics Hall w Worcester w stanie Massachusetts.
Za wspaniałe kostiumy "Bostończycy" otrzymali nominację do Oscara, którą nagrodzono też występ Vanessy Redgrave. Aktorka otrzymała także nominację do Złotego Globu i nagrodę stowarzyszenia nowojorskich krytyków.
http://www.cyfraplus.pl/program/?full/bostonczycy_17121