Po pół godzinie seansu straciłem zainteresowanie, lecz dojechałem do końca w myśl zasady: "zacząłem, to skończę". Początek nie najgorszy, ale im dalej w las... Zagadka kryminalna prosta jak budowa czajnika, klimat filmu coś pomiędzy "Policjanci z Miami" a "Zabójcza broń", tyle, że w tym ostatnim humor był na wyższym poziomie. Do tego kiepski - w moim odczuciu - zbyt mało mroczny klimat, na co wpływa między innymi muzyka, przy której raczej chce się tańczyć niż oglądać cokolwiek. Nie wystarczy przebrać orków za gang Latynosów, a z elfa zrobić męską agentkę Scully, żeby obraz zapadł w pamięci. Przeciętny film i taka jest moja ocena.