nikt trafić do nikogo nie może, wszyscy są twardzi, skaczą z kilk(nastu) metrów i mają się świetnie, biją się i nawet zadraśnięcia nie doznają.
Opowiastka o 5 kobietach (agentkach, nazwij jak chcesz) tu, mających chronić pewnej rzeczy. Coś jak Aniołki Charliego. I do tego trzeba ten film przyrównać.
Głównie chodzi o pokazanie pięknych kobiet, które się biją, walczą, czy po prostu pięknie prezentują. 3 z nich były na prawdę bardzo ładne.
Kessarin Ektawatkul (Katesarin Akethavatkul) ma niesamowite oczy. I w ogóle wygląda dosyć zjawiskowo. :P
Jintara Poonlarp (Jintara Poullap) to z kolei nieśmiała kobieta. Powiedziano jej, ze zagra w komediowym filmie akcji, ale gdy w jednej scenie musi "wpaść" twarzą(ustami) na drugiego aktora to było jej ciężko to zagrać. To po prostu miła nieśmiała kobietka. :)

Jak powiedziałem, marnie jest z realizmem: to jeśli chodzi o akcje. A jeśli chodzi o humor, to komedia też z tego kiepska. Większość mających śmieszyć scen, była po prostu "tania"
Przytoczę może jedną z 'głupszych' sytuacji. Dziewczyny leżą na plaży. Są piękne i dość dobrze obdarzone: gdy wstają, na piasku są wygniecione ogromne odciski od ich dwóch krągłości. :D :P
Fakt, troche to głupie, troche śmieszne, ale to taki tani humor...
Muzyka: ma styl z Jamesa Bonda. Zwłaszcza główny temacik.
Efekty, takie sobie. Raz lepiej, raz gorzej. Montaż, trochę chaotyczny, wiele szybkich nagłych cięć. Na pewno chodziło o podbudowanie akcji i tempa. Podobnie z kamerą, dużo dynamicznych ujęć. Kamera rzadko "stoi" statycznie. Rusza się nawet w momentach nie do końca potrzebnych. Ale to są moje wrażenia. Najwyraźniej tak miało być.

Film raczej dla fanów tajskich produkcji. Jak dla mnie Tajlandia ma nieco inny klimat w porównaniu z hongkońskimi czy japońskimi filmami.
No i przede wszystkim dla amatorów piękna.