Popieram i zastanawiam się po co takie filmy kręcą!

Dokładnie to samo pomyślałam.

Film fajny ale rzeczywiście jest to dramat

Mam identyczne odczucia. W ogole niezabawny i raczej kategorai blizsza dramatu ....

Dziadostwo. Obejrzałem kawałek przy wigilijnym stole. Szkoda gadać, dokąd zabrnęliśmy z rodowitym kinem. Już nawet nie mówię o "Weselu" Smarzowskiego, bo jemu też już odleciała rzeczywistość, ale w 1978 był film "Płomienie" – ciekawy, inteligentny, niebanalny, dział się wokół pogrzebu jednego z członków rodziny. A w "Chrzcinach" od pierwszego wejrzenia wiadomo było, co się wydarzy i wiadomo, jakich lotów humor zaprezentuje. Teraz pytanie, kto ogłupiał do reszty – filmowcy czy widzowie? Szkoda aktorów, bo jeśli chcieliby zagrać w czymś innym niż stan wojenny, rodzinne kłótnie przy wódce czy II wojna światowa, musieliby sami sobie napisać scenariusz.

dystrybutor uważa, że to komedia obyczajowa