Jak na Hustona za kamerą, a przed nią Newmana, Masona czy Horderna to trochę jednak rozczarowanie. Obejrzenie tego filmu to nie jest czas stracony, ale z drugiej strony, kto widział Newmana w "Żądle" czy "Kolorze pieniędzy", to na kolana po seansie nie padnie. Chyba, że ze zmęczenia. Dla mnie definicja dobrego filmu to sytuacja, gdy się do niego chętnie kiedyś wróci, by obejrzeć ponownie. Tym razem na to się nie zanosi. A jeśli nawet to nieprędko i tylko z sentymentu do przywołanych wyżej aktorów. Filmowi brak nieco dynamiki, a może i również spójności. Niby ekranizacja powieści sensacyjnej tworzonej przez nieprzeciętną ekipę, a jednak trochę wieje nudą.