Właśnie obejrzałem filmik po raz drugi. Zajęło mi to trochę czasu, bo po raz pierwszy widziałem go
ponad 3 lata temu. Pamiętam jak oglądałem go wręcz zahipnotyzowany. Może rzeczywiście fabuła
nie jest wybitnie oryginalna, ale reszta to jest naprawdę genialna. Zdjęcia i sceny walki
wprowadzają widza w stan, w którym ma wrażenie, że sam w tym wszystkim uczestniczy. Muzyka
świetna i jej jakość podwyższa fantastyczne według mnie połączenie z obrazem. Gra aktorska bez
zarzutu, ale trudno mi to obiektywnie ocenić, gdyż Azjaci zwykle się trochę inaczej zachowują. No i
główny aktor grający tytułowego "The man from nowhere". Według mnie jest mega przystojny. Nie
sądziłem, że kiedyś zobaczę przystojnego Azjatę. Myślę, że jego spojrzenie, bystre, ale
przesiąknięte smutkiem, tęsknotą i beznadzieją zwróciłoby uwagę wielu Europejek w tym Polek.
Gorąco polecam film wszystkim, zwracając uwagę na obecną w filmie brutalność i mnóstwo krwi.
Od tego filmu rozpoczęła się trwająca do tej pory przygoda z koreańskimi filmami akcji.