Ten film to tylko potwierdzenie, że złoty czas głupich komedii odszedł na dobre.
Mark Whalberg robi co może, ale w pojedynkę nie może uratować filmu grając, tak słabo napisana postać.
Kevin Hart jak to w jego ostatnich filmach, tylko drze ryj i krzyczy jak to nie kocha swojego, nudnego życia, jego gra podobnie jak cały film naprawdę leży.
Jest jeden kawał, który mnie jako tako rozbawił, ale pozostała część żartów to jest właśnie żart. Są okropne, wyjątkowo nieśmieszne, a w niektórych miejscach nawet okrutne(jak ten z przejechaniem żółwia). Pomijam już żart o udawaniu Amber Heard(chodzi mi o sr...e do łóżka), ale czuć, że to po prostu kolejny dowód na to, że Netflix zrozumiał jak głupia jest jego publika i wie już, że wystarczy coś tam napisać na paru kartkach, powiedzieć, że to scenariusz, zatrudnić parę znanych pysków i mamy sukces. Smutne to, bo komedia to nieodłączny element kinematografii, a przez to, że filmy takie jak ten i np:,,Agent i pół" zarabiają, to raczej nie mamy szans na zmartwychwstanie ery dobrych komedii
.