Bawi mnie ten film, ale jeszcze bardziej ubawiła recenzja mądrali z najwyższej (podobno) półki p.Raczka. Od razu powiem, że typa zwyczajnie nie lubię, a jego recenzje uważam za właśnie, jak to napisał o filmie, masturbację. Według niego film daje przyjemność, ale niczego nie wnosi. A co ma wnosić kino, które jest właśnie po to by bawić? Nie każdy film musi być "Lotem nad kukułczym gniazdem" czy innym "Ojcem Chrzestnym". A wręcz nie powinien. Kino z założenia ma bawić, nieść rozrywkę, być odskocznią od rzeczywistości. Czasem nawet absurdalną. "Dżentelmeni" są właśnie takim filmem - rozrywką przez duże "R". Oczywiście nie każdy musi lubić styl Guya Ritchie, c'est la vie! Ja uwielbiam jego "tłuste", błyskotliwe dialogi i zwroty akcji oraz czarny humor. A tutaj mamy jeszcze dodatkowo popis świetnej gry aktorskiej zwłaszcza Hugh Granta i o dziwo Colina Farrella, który często ostatnio bywał strasznie drewniany. Tutaj jest świetny, a każda scena z nim to perełka. Scenariusz również jest interesujący, a sposób prowadzenia akcji niesztampowy. Byłem na nim dwa razy w kinie i ani chwili się nie nudziłem i reszta publiki zdaje się również, bo w sali panowała cisza okraszana tylko śmiechem w co bardziej zabawnych scenach. A p. Raczek niech się dalej "masturbuje" przeintelektualizowanymi dziwadłami, jego sprawa. Tylko niech nie ocenia czegoś czego chyba zwyczajnie po ludzku nie ogarnia. Bo wychodzi na tego krytyka, o którym pisał Giovanni Guareschi: "Krytyk to kwoka, która gdacze, gdy inni znoszą jajka."