PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1038}

Dawno temu w Ameryce

Once Upon a Time in America
8,2 114 856
ocen
8,2 10 1 114856
8,6 32
oceny krytyków
Dawno temu w Ameryce
powrót do forum filmu Dawno temu w Ameryce

Proszę was :))

ocenił(a) film na 8

Wywalcie go poza dziesiatke chociaż :))

kano

Zgadzam się! Mnie niczym specjalnym nie zachwycił.
Najbardziej żałosne było to, gdy De Niro wpatruje sie tak długo w lsutro na peronie, by mogli odegrać cały refren z Yesterday :)

ocenił(a) film na 10
BUNCH

Ok, wyrzućmy go, bo Buncha specjalnie nie zachwycił ;)

ocenił(a) film na 10
kano

za przeproszeniem... posrało was

ocenił(a) film na 10
kano

Raaaany, poziom na FW robi się iście onetowy...

Gregg

Ignorantów coraz więcej, ale co zrobić, taka cena demokracji...

Brat_Stali

co za podsumowanie Bracie Stali:)
no mnie się film podobał

ocenił(a) film na 4
kano

męczyłem ten film, męczyłem, męczyłem, i ... nie pamiętam czy zmęczyłem go do końca. zbytnio się
zmęczyłem oglądając go aby pamiętać, czy zmęczony ten film przeze mnie do końca został. Temu
opiewanemu przez wszystkich PRAWDZIWYCH, INTELIGENTNYCH, JEDYNYCH OŚWIECONYCH kinomanów
filmowi brakuje właściwie wszystkiego. Włączając w to dobrą grę aktorską. Nawet DeNiro gra w tym filmie
dosyć drewniano. Choć tak na prawdę temu filmowi brakuje dobrego scenariusza. Tu są co chwilę wolne
przebiegi, które nie wciągają, bo wypełnione są słabymi dialogami. Dla mnie ten film to jest taka rozwodniona
wersja "Ojca chrzestnego II", "Kasyna", "Chłopców z ferajny" i czegoś tam jeszcze bliżej nieokreślonego.
Jakiegoś gadanego filmu z nieciekawą fabułą. No sorry, ale ja tego nie kupuję.

ocenił(a) film na 10
Cpt_Spaulding

Jeśli nawet nie obejrzałeś do końca, to g*wno, za przeproszeniem, możesz się o nim wypowiadać.

ocenił(a) film na 4
Kagan

weź sobie relanium lepiej, unikaj forum bo ewidentnie ci szkodzi na nadciśnienie.

ocenił(a) film na 10
Cpt_Spaulding

A co to? Niedzielny farmaceuta?

ocenił(a) film na 10
Kagan

Dla mnie Dawno Temu w Ameryce to jedyny film gangsterski, który WG. mnie jest lepszy od Ojca Chrzestnego. Taka moja subiektywna opinia.

ocenił(a) film na 4
Bobey

masz prawo do takiej opinii. natomiast wg mojej opinii, to jest to film ledwo gangsterski. bardziej to film
gadany, z długimi fragmenami milczenia i wpatrywania się w dworzec. no nie czuję tego filmu tyle. w
przeciwieństwie do wspaniałego "Ojca chrzestnego", dla mnie to film idealny w swoim gatunku. "DTwA" to film
drewniany, jak dla mnie bez klimatu. oczywiście, rozumiem, że wielu ten film może się podobać, jednak to nie
daja nikomu prawa do wmawiania innym co jest wybitne a co nie.

ocenił(a) film na 9
Cpt_Spaulding

Wiesz jaki masz problem z odbiorem tego filmu? Taki, że w momencie kiedy Ty widzisz długi moment wpatrywania się w dworzec, to inni zauważą w międzyczasie głęboką symbolikę. Tak - ten film wybitnie obficie operuje symboliką i to symboliką najwyższych lotów: stonowaną, subtelnie wieloznaczną, doskonale wpisaną wielopoziomowo w całość.


Właściwie to rozumie się przez określenie "symbol" w odróżnieniu od topornej, znacznie bardziej gruboskórnej "alegorii" jaką tak się niektórzy podniecają w rozmaitych "produkcjach do odkodowania" dla tzw. "masowych znawców", a więc piewców pozornej głębi, dających się nabrać na proste chwyty i zaraz uważających przeciętną najczęściej, rzadziej niezławą produkcję (np. To nie jest kraj dla starych ludzi) za arcydzieło.

Ojciec chrzestny ma to do siebie, że podoba się na wielu płaszczyznach kompetencji. Można go oglądać jako zwykłe kino gangsterskie, skupiając się na samej fabule i ciekawym przedstawieniu mafijnego półświatka (a wiemy obaj, że niektórych kręci w takich filmach zwyczajnie już sam "style" mafiozów), można to uogólniać i odczytywać w tym głębsze prawdy o człowieku.

Z "Dawno temu w Ameryce" jest ten problem, iż film ten skupia się właśnie na przesłaniu metaforycznym, symbolicznym i - nie zawaham się tutaj tego stwierdzić - jest w tym znacznie bogatszy, niż Ojciec Chrzestny. Operuje też zupełnie innymi środkami wyrazu, nie stara się - choćby pobocznie i bez straty dla własnej wielkości - podobać masowemu widzowi.

I to jest ta różnica.

ocenił(a) film na 9
Cpt_Spaulding

PS. A tekstu o grze aktorskiej to chyba nawet nie skomentuję. A może jednak. Otóż trudno się dziwić, że filmu "nie kupujesz" skoro nie zauważyłeś nawet tak oczywistego faktu: film jest wybitnym przykładem "gry bez słów" i "treści bez słów".

To chyba najtrudniejsze wyzwanie dla aktora - samą mimiką, spojrzeniem, gestem przekazać coś co normalnie wymaga wielu słów, a w tych słowach zazwyczaj się upraszcza i spłyca. Podobnie dla reżysera - samym kadrowaniem, scenografią, muzyką (ich zestawianiem) wydobyć sens. To jest właśnie symbolika obrazu, o tym mówi się "magia kina".

ocenił(a) film na 4
Lost_in_Time

ale ja się zgadzam ze wszystkim co piszesz. nie o to chodzi. mnie ten film poprostu nie powala, nie wciąga
mnie i tyle, mimo skrupulatnie dobranych narzędzi, efekt nie wywołuje u mnie zachwytu. wręcz przeciwnie.
nie twierdzę, że ten film nie moze się podobać. nie można przekonać kogoś (w tym przypadku mnie), że
powinny smakować mu doskonale przygotowane małże, skoro ten ktoś nie lubie owocow morza. powtarzam,
dla mnie ten film jest za długi i zbyt monotonny, brakuje mu ikry. jest bardzo wiele filmów przegadanych i są
to świetne filmy, np. filmy Zanussiego z lat 70-tych. Tu nie chodzi o dynamiczną akcję czy jej brak, a właśnie
o dosyć usilną próbę przekazania widzowi symboliki, o której piszesz. ja nie jestem pewnien, czy mi się taka
usilna proļa przekazania mi symboliki podoba. problem z tym filmem mam taki, że mi sie go ciężko ogląda,
mimo, że nie porusza ciężkiego tematu. a to nie jest dobry objaw, obawim się.

ocenił(a) film na 9
Cpt_Spaulding

W porządku, może do Ciebie nie trafia, ale znowuż zdaje się, że oglądałeś inny film: "Dawno temu w Ameryce" porusza b.ciężkie tematy, jest wyjątkowo gorzki.

I naprawdę nie potrzeba kataklizmu na skalę światową czy masowego mordu, ażeby temat był ciężki; wystarczy mroczne, posępne, melancholijne spojrzenie na egzystencję ludzką, wystarczy ukazanie wewnętrznej pustki i niemożności wyrażania uczuć, wystarczy poczucie winy, przegrane życie, dręcząca świadomość determinizmu, a wszystko to i znacznie więcej jest w tym filmie i to świetnie ukazane.

ocenił(a) film na 4
Lost_in_Time

to o czym piszeszi o czym fktycznie wydaje się być "DTwA" to naprawde nie jest "ciężki" temat. to jest
poprostu temat. natomiast ja zupełnie nie poczuwam się do piania z zachwytu nad tym filmem. jak już
napisałem, tn konkretny film jest dla mnie zbyt senny. i to nie chodzi o niewielki brk akcji. nie chcę się
powtarzać, już wyżej napisałem, że jest b. wiele filmów gadanych, ktore w mojej prywatnej opinii są filmami
bardzo dobrymi i bardzo udanymi. JAK DLA MNIE, "DTwA" takim filmem nie jest, co nie oznacza, że inni nie
mogą go sobie tak sklasyfikować.

ocenił(a) film na 9
Cpt_Spaulding

Jak już mówiłem - może do Ciebie wyjątkowo nie trafia. Piszę "wyjątkowo", gdyż jesteś w mniejszości, jakkolwiek nie jest to przesądzający argument. Ale i przez krytyków został zaliczony w poczet arcydzieł kina światowego, ceniony jest przez praktycznie każdą osobę głębiej obeznaną z kinem jaką znam. Dlatego zastanowiłbym się dwa razy, czy problem nie leży raczej w braku u Ciebie pewnej struny, niż partyturze jaką jest ten film.

Co do tematu. Absolutnie się nie zgodzę. Tak może mówić tylko ktoś, kto nie wejrzał w jądro ciemności zawarte w egzystencji jako takiej. Po prawdzie każdy temat jaki nazwiesz ciężkim zawiera się w tej ogólności jaką jest życie. I najcięższym faktem przed jakim można stanąć jest ten, że nie ma drugiej szansy, że nie panujemy nad swoim losem, a może jesteśmy zwykłymi kukiełkami. I wtedy dopiero każde cierpienie, każdy ból jest cierpieniem i bólem radykalnym, bez żadnego sensu, bez żadnej nadziei.

Potrafisz spojrzeć na bliską Ci osobę ze świadomością, że każde jej słowo, myśl, uczucie, marzenie, plan, nadzieja jest niczym? I to nie dlatego, że kiedyś umrze, lecz dlatego, że już teraz jest martwą kukłą, szmacianą lalką w wyreżyserowanym do najdrobniejszego szczegółu rzeczywistości teatrzyku?

Kiedy tak na kogoś spojrzysz z pełną tego świadomością, a nie zdystansowanym zagadywaniem tematu i udawaniem przed samym sobą, że masz tego świadomość, wtedy będziesz mógł sobie odpowiedzieć na pytanie, czy gorzkie spojrzenie na egzystencję jest lekkim tematem.

Wtedy kiedy lalka przytulana przez małą dziewczynkę nie wywoła w Tobie rozczulenia, lecz poczucie bezsensu, radykalne doznanie sytuowania uczucia w pustce, rozmazane łzy makijażu. Wtedy kiedy zrozumiesz jak wszystkich nas - choć niektórzy uciekają w wariackie i bezsensowne ostatecznie "wielkości", idee, zajęcia, czy bezmyślności - jak wszystkich nas przeraża ostateczna pustka, jak przeraża jakiegoś mężczyznę po 30, który opiekuje się pieczołowicie porcelanową figurką jaka nawet mu się nie podoba, a jest mu jednak najdroższa na świecie. Bo
kochała ją jego matką. Wyrzucić ją to odebrać sens uczuciom matki, to na zawsze przekreślić znaczenie jej myśli, wyrzucić ją to przestać rozpaczliwie tulić nadzieję, a odkryć tę nieznośną, przerażającą nicość, jaką jesteśmy - wszyscy.

ocenił(a) film na 4
Lost_in_Time

Lost in Time, słuchaj, ten film mnie nudzi, męczy, przynudza, czekam z niecierpiwieniem na koniec tego
wspaniałego dzieła. Podobnie, nie ludzię sosu czosnkowego, mimo, że bardzo dużo osób uważa sos
czosnkowy za wspaniały i przepyszny. I nie jestem sam, wielu znajomych te nie moglo zmęczyć tego
wiekopomnego dzieła. Nie są to ludzie prymitywni, jak za pewne chciałbyś wywnioskować, gdyż taki właśnie
wniosek bylby Ci na rękę dla Twoejgo doraźnego celu. Zrozum, nie każdy będzie piać z zachwytu nad
długaśnymi filmami o rozwodnionej treści, ale uznanymi za wybitne. Oczywiście, można uznać ten film jak i
inne za wybitnny jako aksjomat bądź dogmat. To oczywiście z definicji zamyka jakąkolwiek wymianę opinii,
ale najwyraźniej jest to konieczne na tym forum. Sam zresztą już dwa razy za proponowałem na innym wątku,
aby dany film uznać za wybitny i zablokować dodawanie ocen innych niż 10/10. Uznać, że film jest wybitny
poprzez aplauz, zaakceptować i już. Można i tak. Pytanie tylko, po co?

ocenił(a) film na 4
Cpt_Spaulding

// nie lubię -- error, sorry.........................

ocenił(a) film na 9
Cpt_Spaulding

Cóż - odwieczny problem wybitności. Najłatwiej rozwiązać to w ten sposób, że jeśli film uznawany jest za wybitny, za arcydzieło, przez większość osób głęboko obeznanych z kinem, czujących sztukę filmową, to jest on wybitny. Tak się właśnie określa coś jako arcydzieło i tak było w przypadku tego filmu.

Nie zmienisz tego. Z tego punktu widzenia - jedynego pozwalającego osiągnąć jakiś kompromis - ten film jest arcydziełem. Tobie się nie podoba i tyle. To też możliwe i wcale do tego nie potrzeba "prymitywności", wystarczy rozsmakowanie w nieco innych filmach, może też wybitnych.

Denerwuje natomiast uważanie, że można ten film w jego wybitności przekreślić, dlatego, że się Tobie nie podoba. Bo po co nietrafione wynurzenia o grze aktorskiej (tę można łatwo ocenić pozytywnie nawet jeśli film do Ciebie nie trafia, jest to rzecz dość obiektywna i w tym filmie gra jest b.dobra) etc.?

Z filmami wybitnymi w sensie tutaj przedstawionym rzecz jest b.prosta. Zachodzi olbrzymie prawdopodobieństwo, że obejrzenie kilku filmów, rozwój smaku w innych kierunkach, pozwoli Ci kiedyś obejrzeć ten film z olbrzymią przyjemnością. I tyle. Koniec tematu.

Nic poradzisz na to, że wybitny film Ci się nie podoba. Dla mnie zawsze jednak wyznacznikiem smaku było to, czy ktoś potrafi uznać, zauważyć wybitność czegoś, co osobiście nie do końca do niego trafia. Smak jest osobisty i ogólny zarazem. Dlatego rażą mnie u Cibie stwierdzenia o "drewnianości" etc. Zdecyduj się czy czujesz znakomitość przyrządzenia małży, choć wolisz homara, czy też nie widzisz. To drugie stawia pytania, pierwsze jest zwyczajne. Nie każde arcydzieło trafia w osobisty gust.

ocenił(a) film na 4
Lost_in_Time

z tego co piszesz, wynika, że zakładasz, że "większość ma zawsze rację". nie podzielam tego założenia,
ponieważ takie założenie oparte jest na jakiejś defincji racji. nie potrafię podać definicji racji, zatem nie mogę
zgodzić się z ww założeniem.co do filmu, moja opinia jest taka jaką podałęm. mam ten film na DVD, za każdą
probą oglądnięcia go od nowa, mam podobne uczucia. mógłbym w takim wypadku jedynie przeprosić
wszystkich, że mam takie odczucia co do tego filmu a nie inne, ale jakiś nie czuję skruchy, ani nie sądzę, że
moje przeprosiny kogoś cokolwiek tu obchodzą. mam swoją opinię o tym filmie, inni niech mają swoją. chyba
po to jest forum, żeby niekoniecznie piać w chórze z innymi.

ocenił(a) film na 9
Cpt_Spaulding

Błąd - z tego co piszę nie wynika, że zwyczajna mętna większość ma rację, lecz większość z ludzi z wyrobionym smakiem.

ocenił(a) film na 9
Cpt_Spaulding

PS. A co do różnić opinii już się wypowiedziałem - nie bronię nikomu posiadania własnego zdania. Negatywna opinia o filmie, który uważa się dość powszechnie za arcydzieło nie jest moim zdaniem niczym świadczącym źle o oceniającym.

Ale jak już powiedziałem - wtedy kiedy "nie czuje" on filmu, lecz potrafi mimo wszystko dostrzec jego wielkość dla innych. Nie znoszę wódki, szkodzi mi, ale wiem kiedy jest dobra, a kiedy zła, choć dla mnie osobiście żadna nie zastąpi wina. Wszystkie te trunki są alkoholami. Mam wyrobiony smak w alkoholach.

Kiedy jednak będąc miłośnikiem techno twierdzę, że Mozart jest drewniany, to obnażam brak smaku muzycznego, brak dobrego ucha. Nie dlatego, że słucham techno i wolę je od klasyki, dlatego, że nie rozumiem, nie czuję muzyki w klasyce.

ocenił(a) film na 9
Cpt_Spaulding

PS.2 W ostatnim zdaniu powinienem był napisać: nie czuję (albo chociażby nie przeczuwam) muzyki w klasyce. Często tak jest - szczególnie z skomplikowanymi utworami - że ich wielkość się przeczuwa, zanim się ją nauczy czuć. I moim zdaniem mają tak ludzie jedynie z wyrobionym smakiem, uchem.

ocenił(a) film na 9
Cpt_Spaulding

... Wyrzucić ją, to wyrzucić na śmietnik czasu matkę, wyrzucić czyjeś życie. Jak zgnieciony w kulkę skrawek pergaminu.

ocenił(a) film na 9
Cpt_Spaulding

PS. A film w moim odczuciu jest za krótki - czuję po prostu pewne dysproporcje, które jak sądzę wynikają z pocięcia filmu (nawet ta niespełna 4-godzinna wersja, jedyna warta obecnie oglądania, to nie jest sensu stricto wersja reżyserska, ta być może zostanie wydana i będzie trwała koło 4 godzin 20 minut).

Odczuwa się spłycenie psychologii postaci i zagubienie głębszych treści, a także nie do końca dobrze rozwiązaną nieciągłość w fragmentach traktujących o czasach prohibicji (wszystko jest ok. do momentu przeskoku w temat działacza związków zawodowych; przesadzono tam z gruboskórnym chamstwem bohaterów, które pojawia się zbyt nagle w zbyt skondensowanej formie). Ogólnie ta część jest słabo zbudowana w porównaniu z okresem dzieciństwa.

Tak się jednak składa, że dodatkowy czas jaki miałaby mieć wersja reżyserska byłby m.in. i przede wszystkim poświęcony pogłębieniu relacji między Noodlesem, a Deborah, a więc zapewne można liczyć i na poszerzenie wątku tych relacji w owym okresie.

Szkoda, że Leone nie zrobił z tego miniserialu na bite, dajmy na to, 10 godzin - a materiału ponoć miał od groma.

użytkownik usunięty
Lost_in_Time

Lost in Time - jeden z postów skierowanych do innego użytkownika zacząłeś w ten sposób:

"Wiesz jaki masz problem z odbiorem tego filmu? Taki, że w momencie kiedy Ty widzisz długi moment wpatrywania się w dworzec, to inni zauważą w międzyczasie głęboką symbolikę. Tak - ten film wybitnie obficie operuje symboliką i to symboliką najwyższych lotów: stonowaną, subtelnie wieloznaczną, doskonale wpisaną wielopoziomowo w całość."

Absolutnie nie chcę Cię zrównywać z poziomem Twojego adwersarza, ale mam chęć odpisać Ci w podobny sposób, tzn.: wiesz na czym polega Twój problem z odbiorem symboliki?
Na tym, że na różnego rodzaju dworcach prawdopodobnie byłeś w ciągu swojego życia wiele razy. Być może wiele razy też wpatrywałeś się długo w ich dal, w odjeżdżające pociągi, pożegnania. Prawdopodobnie wiele razy pomyślałeś też sobie przy tym coś głębokiego. Prawdopodobnie też jednak większość razy Twoja obecność na dworcu była dla Ciebie obojętna; była pewnie też często przykrą powinnością.
Mając na swoim koncie tyle życiowych przeróżnych, 'wielopoziomowych' doświadczeń z dworcami, oglądasz jakiś film, widzisz n+1-szy dworzec w swoim życiu i nagle (właśnie teraz najgłośniej, najsilniej) wykrzykujesz: "arcydzieło!". Mnie się to wydaje podejrzane...
Nawet jeśli przyjąć, że sposób w jaki został on (ten dworzec) ukazany, był maksymalnie "subtelnie wieloznaczny", "stonowany", itd., to i tak całe te fasady zachwytu nad dziełem, wydają się mocno przesadzone.
Jesteś świadomy tej "piętrowości percepcji" intelektualnej człowieka, a zdajesz się nie dostrzegać pewnych towarzyszących tym poziomom właściwości. Najzwięźlej wyraził to Gombrowicz - "ludzie nawzajem zmuszają się do podziwiania sztuki". Ludzie żyją, przeżywają różnego rodzaju rozterki, problemy, miłości, chodzą po dworcach i nie tylko, mordują nawet lub siedzą w więzieniu, ale gdy którakolwiek z tych powszechnych stron życia zostanie pokazana (w sposób subtelny, rzec jasna) w "sztuce", to nagle mówi się nawet takie rzeczy, że aby to zobaczyć/usłyszeć warto było żyć. Nieważne, że dzień wcześniej było się na dworcu - liczy się dworzec na filmie.
Oczywiście nie chcę całej sprawy sprowadzić do błahego przykładu z dworcem - idzie o coś więcej. Sztuka nie jest czymś organicznie człowiekowi potrzebnym. Nikt nie potrzebuje siedzieć 4 godzin nad filmem o gangsterach, gwałcicielach i dziwkach. Jeśli jakiekolwiek jądro ciemności ludzkiej egzystencji jest w tym zawarte, to właśnie w tym, że łaknie się tej społecznej, wyższej gry psychologicznej, opartej na wymianie zachwytów, rekomendacji, na utożsamianiu się z "dziełami", itp. Jutro na ósmą trzeba iść do roboty, żona z łóżka woła, lekcje leżą nieodrobione lub głód ssie żołądek, a nam potrzebny jest 4-godzinne arcydzieło z długaśnymi spojrzeniami bohaterów (o których wiemy, że "grają"), z wymyśloną akcją (tak, to nie jest prawdziwe życie!), bo mamy w niej głębię filozoficzną (okazuje się, że chyba połowa społeczeństw rozminęła się z powołaniem i zamiast studiować filozofię na uniwersytetach, ogląda filmy), itd - nie wierzę w to!
Wiem, że piszę bardzo skrótowo i może nieprecyzyjnie, ale chcę jakoś szybko ująć w kilku słowach na czym polega wg mnie ten powszechny problem z podejściem do "dzieł sztuki". Nie są one aż takie ważne. A jeszcze mniej istotne są symbole, gesty, czy przygody mafiosów. Nie chcę przy tym twierdzić, że sztuka jest niepotrzebna, że nie jest wartościowa. Nie, uważam, że wprost przeciwnie. Ja sam niemal codziennie tonę w książkach, muzyce czy (mniej chętnie) filmach, ale jeszcze ważniejsza jest dla mnie prawda, obiektywizm a przekonany jestem, że nie tak ona wygląda.

Dalej napisałeś też coś ciekawego, co myślowo mi pomogło, do czego mam chęć się teraz odnieść, tzn.:

"[„Dawno temu...”] operuje też zupełnie innymi środkami wyrazu, nie stara się - choćby pobocznie i bez straty dla własnej wielkości - podobać masowemu widzowi."

Chodzi mi o to "nie stara się podobać". Wg mnie w tym tkwi sedno i odpowiedź na pytanie, dlaczego film jest (powiedzmy) "drętwy". Jest nijaki, mija beznamiętnie, a do tego trwa 4 godziny. Znów zacytuję Gombrowicza (ten fragment jego dziennika jest akurat do znalezienia na YouTube, polecam): "...każdy artysta musi być pretensjonalny (gdyż pretenduje na cokół pomnika), ale ukrywanie tych pretensji jest błędem stylu, jest dowodem złego "rozwiązania wewnętrznego". (...) Trzeba grać w otwarte karty. Pisanie nie jest niczym innym tylko walką jaką toczy artysta z ludźmi o własną wybitność".
Film Leone nie próbuje się podobać - i nie podoba się. Ukrywa te „pretensje” tak, że skrył, zabił wszelką atrakcyjność, stał się mdły albo i nawet płytki (szczególnie psychologia postaci). Jest to po prostu opowiedziana historia z pewnymi niedomówieniami (o tym ukłonie w stronę pseudointelektualnych interpretacji żaden "artysta" już jednak nie zapomni), która „normalnemu widzowi” po prostu nie może się podobać. Poprzez „normalny” rozumiem tu człowieka, który chciałby dać się wciągnąć, przeżyć coś pasjonującego, wzruszyć, zainspirować czy zamyślić. "Dawno temu..." nic takiego nie oferuje. A do tego - to moja największa pretensja pod jego adresem, wyrywa 4 godziny z życia. Uważam zresztą, że w tym tkwi też trochę wytłumaczenie, dlaczego aż tak masy pieją za tym filmem - to typowa redukcja dysonansu poznawczego, nikt przecież nie chciałby przyznawać, że poświęcił głupio 4 godziny na coś, co uważa się za przeciętnie lub słabe. Warto zwrócić uwagę, że nawet gdy już ktoś mówi, że film mu się nie podobał, to dodaje, że wyłączył w połowie - to właśnie ten mechanizm. U "krytyków" działa on jednak w drugą stronę. A argumenty ZA jakimkolwiek dziełem (czy to muzycznym, książkowym) zawsze się znajdą. Ty też ładnie i elokwentnie piszesz np.:

"...wystarczy mroczne, posępne, melancholijne spojrzenie na egzystencję ludzką, wystarczy ukazanie wewnętrznej pustki i niemożności wyrażania uczuć, wystarczy poczucie winy, przegrane życie, dręcząca świadomość determinizmu, a wszystko to i znacznie więcej jest w tym filmie i to świetnie ukazane."

Tyle, że takie „dorobienie ideologii” będzie pasować niemal wszędzie. Ja temu filmowi daję ocenę 6, za bardzo dobrą muzykę, za grę aktorską, za bardzo ciekawie opowiedziane dzieciństwo bohaterów. Chcę jednak na zakończenie dodać, że jestem w stanie, może nawet kiedyś mi się zachce, napisać równie dobrze uzasadnienie, dlaczego temu filmowi daję ocenę 10. Jest to możliwe, ten film daje „preteksty” do takiej roli. Swój intelektualny zachwyt odgrywałbym lepiej niż De Niro – ja jednak chcę być z sobą szczery, a wg mnie, Lost in Time - jako człowiek inteligentny, wypisując takie ‘słowa zachwytu’ nad dłużącym się filmem, szczery nie jesteś.

Pozdrawiam,
Paweł

ocenił(a) film na 10
Cpt_Spaulding

bartosh

Niestety wykazałeś całkiem dobitnie (chyba nie można bardziej) że twoja wiedza o filmach jest równa tej jaką posiada średnio inteligentny wołek zbożowy. Nie ma się zaiste czym chwalić, na twoim miejscu usiadłbym gdzieś w kącie i zastanowiłbym się głęboko gdzie się to wybrał na spacer mój gust filmowy skoro "nie kupuję" już takich arcydzieł jak DTWA.

Teksty o "braku dobrego scenariusza", "słabych dialogach" i "drewnianej grze aktorskiej" w filmie Leone znajdują się na szczycie najbardziej debilnych jakie na FW czytałem a trzeba powiedzieć że debilnych tekstów pojawia się tutaj cała masa. Moje gratulacje.

ocenił(a) film na 4
Gregg

jak na fana "Harrego Pottera", całkiem wartościowa wypowiedź.

ocenił(a) film na 10
Cpt_Spaulding

A z czego to wywnioskowałeś wołku zbożowy ? I jak to się ma do tematu ? Rozumiem że to zwyczajny "onetowy" unik podobnych tobie trolli. I szczerze to nie spodziewałem się niczego więcej.

Długo przekopywałeś te moje "ulubione" żeby coś trafić ? Popatrz popatrz, a mnie twoje zupełnie nie interesuje :)

ocenił(a) film na 4
Gregg

dyskusja z takim typowym polskim chamem jak ty nie ma dalszego sensu. typowy oneciarz ze zbyt mocna
nacigniętą czapką. bez odbioru.

ocenił(a) film na 10
Cpt_Spaulding

Mylisz pojęcia synu. Słowo "cham" ma swoje bardzo konkretne znaczenie, którego najwyraźniej nie rozumiesz. Nie dziwota zresztą, śledząc twoje wypowiedzi jasno wynika że i z filmów rozumiesz nadzwyczaj mało. Pa.

Cpt_Spaulding

ja zasnąłem od połowy i ledwo co pamiętam,na końcu się obudziłem jak po opium hahahaha

kano

Proszę was: kano, BUNCH i bartoshw- spieprzajcie z FW. Albo chociaż nie próbujcie się wypowiadać... :>

ocenił(a) film na 4
Hitman409

Proszę cię "Hitman409", weź lekarstwo, bo znowu sąsiedzi będą sie skarżyć.

ocenił(a) film na 10
kano

ja rowniez zaryzykuje stwierdzenie, ze jest to jedyny film tego typu lepszy od "Ojca Chrzestnego"

ocenił(a) film na 10
horovitz

To forum na FW już tak nisko zeszło że wszyscy piszą: ale beznadziejny film wywalić poza dziesiątke i nawet tego nie argumentują. Ech...

ocenił(a) film na 10
paciek

Lost in Time, napisałeś jedno z najmądrzejszych zdań na filmwebie :

"film jest wybitnym przykładem "gry bez słów" i "treści bez słów". "

świetne zdanie!Zgadzam sie w stu procentach.

Bobey

Ja mam tylko nadzieję że wszyscy którzy uważają "Dawno temu..." za film słaby i nieudany, obejrzą go znowu za kilka lat, gdy będą o kilka lat starsi i wtedy wreszcie go docenią

ocenił(a) film na 7
Brat_Stali

A ja napisze tak: uwazam ze jak na swoje mozliwosci to film byl slaby.

po pierwsze: muzyka. Jest naprawde piekna ale no blagam, nie 40 razy w filmie ten sam motyw... mnie to bardzo denerwowalo.
po drugie: film byl za dlugi. Teraz oczywiscie sie podniosa glosy ze sie nie znam i ze katuje klasyke i zebym wracal do podstawowki ale taka jest obiektywna prawda... film jest bardzo... piwiedzialbym spokojny. Zdaje sobie sprawe ze taka byla intencja rezysera... po prostu to do mnie nie przemawia. Nie chodzi tu o poscigi i strzelanki (tak tak moi drodzy przeciwnicy, wiem ze taki wlasnie argument byscie podniesli) tylko o wydarzenia ktore moga byc przezyciami duchowymi jak rowniez pieknymi ujeciami etc. po prostu w tym filmie wszystko dzieje sie tak spokojnie ze te prawie 4 godziny naprawde odstraszaja...

bez watpienia swietna jest gra aktorska, chociaz przez dluzyzny na pewno dla samej gry aktorskiej nie wroce nigdy do tego filmu.
dodam tylko ze scenariusz jest kapitalny... kolejnosc scen rowniez bardzo ciekawa... tym bardziej szkoda ze zrobilo sie z tego takie miekkie ckliwe kino.
uwazam ze film powinien dawac widzowi mozliwosc przezywania glebszych uczuc bohaterow... sprobowania sie wczuc w sytuacje.. nie natomiast tak jak to bylo w DTwA, sceny rozwleczone do granic mozliwosci zeby widz na sile mogl poczuc ogrom uczuc przeplywajacych przez bohaterow.

slowem 7/10 i olbrzymi niesmak z powodu zepsucia tak swietnej historii

ocenił(a) film na 4
gen_leihy

o to to właśnie. ale teraz otwieraj parasol. z powodu napisania wlasnej opinii, z ktorą nie zgadzają się fani
DTwA, nadciągają chmury, z których spadnie na Ciebie śmierdząca kupa.

ocenił(a) film na 10
gen_leihy

Ludzie, proszę was nie załamujcie mnie. Wyłazi z was taka ignorancja że szkoda słów. Zobaczcie jeden z drugim jakieś filmy Sergio Leone jaki miał styl, jakie robił filmy. Gdybyście znali chociażby podstawy tego tematu byłoby o wiele mniej bzdur tu wypisywanych.

Za długi i zbyt spokojny... Pff no tak a filmy Tarantino to są przegadane. A u Scorsese to zawsze te same gęby grają. Podobny poziom argumentacji. Tylko to nie Tarantino, nie Scorsese tylko gość który miał najbardziej specyficzny styl reżyserki jaki tylko sobie można wyobrazić. Z miejsca rozpoznawalny.

DTWA to gigantyczny, monumentalny (pod każdym względem) epos gangsterski a nie kalejdoskop retrospekcyjnych scenek z życia gangsterów przy skocznej muzyczce retro jak u Scorsese. To jest mozolna próba ukazania realiów życia (wzrastania, dochodzenia do władzy, sposobów działania aż do upadku) żydowskiego półświatka w Nowym Jorku za czasów prohibicji. Historia toczy się niespiesznie ale zawiera w sobie taki ładunek dramaturgii, tyle scen absolutnie genialnych tworzy taki przekładaniec dosadności i sentymentalizmu że film po prostu powala. Nie wspomnę już o tym że stwarza takie możliwości interpretacji które zupełnie obce są współczesnemu kinu. To jest brylant światowej kinematografii a stękania "za długi" "za spokojny" czy powyższe superbzdury o słabym scenariuszu czy grze aktorskiej można złożyć na karb chyba tylko braku filmowego wyrobienia jednego z drugim. Zamiast wypisywać rzeczy, najłagodniej powiedziawszy, głupie, spróbujcie najpierw film zrozumieć, a to wbrew pozorom nie jest łatwe. To jest trudny film. O wiele trudniejszy w odbiorze niż Ojciec Chrzestny czy Chłopcy z Ferajny. Nie stroszcie kolców i nie wylewajcie z siebie takich śmiesznych frustracji, zanim przekaz do was dotrze. Puśćcie sobie ten zacny film kiedy będziecie mieć sporo czasu, kiedy nie będą "przerażać" te cztery godziny, kiedy nie będziecie co 5 minut nerwowo zerkać na zegarek, bo mecz, bo kumple przychodzą bo kolacja za chwilę. W jakichś godnych warunkach a nie na kompie w ekraniku 340x280 pomiędzy panelami GG i tym podobnych. I na Boga Ojca skupcie się na tym co oglądacie.

ocenił(a) film na 7
Gregg

staram sie nie obrazac ludzi ale kolego ty jakos dziwnie piszesz:/ najpierw rzucasz argument przyrownujacy do tarantino, a zdanie potem go obalasz... zaczynam sie zastanawiac czy ty do mnie piszesz czy jakies swoje zakamarki umyslu interpretujesz;>?

napisalem ci co uwazam o filmie... odnies sie do tego rzeczowo, tak jak ja to zrobilem. a nie zaslaniaj sie jak sie nazywa rezyser bo mnie to akurat ani ziebi ani grzeje... moze nawet babcia jozia z plebanii rezyserowac, abyt tylko film byl dobry.


i na Boga Ojca skup sie na tym co piszesz:)

ocenił(a) film na 10
gen_leihy

No i masz babo placek.

To z Tarantino to nie argument tylko prosty przykład który miał na celu przybliżyć ci twój własny tok myślenia - cokolwiek dziwny tok myślenia. Doprawdy myślałem że to jasne. Widocznie źle myślałem. Zatem jeszcze raz tylko DUŻYMI LITERAMI.

Oto zarzucasz rozwlekłość mistrzowi rozwlekłości. Komuś kto właśnie z tego słynął - między innymi. To tak jakbyś zarzucał gadatliwość Tarantino, tryskającą krew i cięty montaż Peckinpahowi itd. Innymi słowy robisz zarzut ze znaku firmowego tego reżysera. Podnosisz jako "argument na nie" coś co powinieneś wiedzieć zanim po ten film sięgnąłeś. Czepiasz się przy tym formy i konwencji którą Leone dopracował do perfekcji. Nie jest to śmieszne ?

"napisalem ci co uwazam o filmie... odnies sie do tego rzeczowo, tak jak ja to zrobilem. a nie zaslaniaj sie jak sie nazywa rezyser bo mnie to akurat ani ziebi ani grzeje... moze nawet babcia jozia z plebanii rezyserowac, abyt tylko film byl dobry."

I tutaj zawiera się sedno twojej ignorancji. Nie wiesz nic ale zamiast się dowiedzieć masz to w dupie i wolisz smędzić o jakiejś babci. Nie będę się odnosił rzeczowo do twojej opinii bo to żadna "rzeczowa" opinia nie jest. Nawet nie wiadomo o co w niej chodzi. Główny zarzut "za bardzo rozwleczony" "za długi". To nawet nie jest zarzut w stronę filmu tylko w stronę jego odbiorcy (w tym przypadku ciebie). To wina reżysera że nie potrafisz usiedzieć na tyłku przez kilka godzin ?

PS. Jest taka słynna scena z wcześniejszego o kilkanaście lat filmu tego samego reżysera. Trójka zbirów oczekuje na pociąg gdzieś na zapadłym amerykańskim zadupiu. Scena trwa prawie 10 minut. Za jedyną "muzykę" w tle mamy leniwe poskrzypywanie wiatraczka. W tym czasie jeden ze zbirów bawi się wodą w korycie drugi w skupieniu liczy krople spadające na kapelusz a trzeci w dość wyszukany sposób bawi się muchą która siadła mu na jego tłustym pysku. Genialna ta scena zapisała się trwale w historii kina. Ty byś pewnie rzekł że jest zbyt długa, rozwleczona i ogólnie bez sensu ?

To ostatnie to też tylko przykład - piszę na wszelki wypadek jakbyś znowu nie zrozumiał.

ocenił(a) film na 7
Gregg

czlowieku daj sobie na wstrzymanie. co ty mozesz o mnie wiedziec? :| tlumaczysz mi moj wlasny tok myslenia?!
rozmowy na FW staja sie coraz czesciej parodia rozmow:/
bez odbioru

ocenił(a) film na 10
gen_leihy

Co mogę wiedzieć? Niewiele. Szczerze powiedziawszy, nie interesuje mnie to wcale. Zwróciłem ci tylko uwagę że napisałeś bez sensu. Nie tłumaczę tylko pokazuję że błądzisz, chłopie. Tyle.

ocenił(a) film na 7
Gregg

w czym bladze;>?
twierdzisz ze film jest zajebisty bo leone robi dlugie sceny, ty widzisz w tym wspaniala glebie, ja brak lepszego pomyslu. i tyle, nie musimy siebie przekonywac.
to co sie dzieje na fw to naprawde masakra:/ nie mozna miec swojego zdania bo od razu rzuca sie na ciebie stado sepow zeby tylko rozszarpac. ja sie pytam, czy ja oceniam twoj gust;>? mowie ci bzdury typu ze bladzis itp? Nie. no to i ty sie odpimpaj od mojego gustu.
napisalem co sadze o filmie i wytknalem jego bledy, ty napisales ze to wlasnie zalety - i na tym dyskusja na poziomie sie powinna skonczyc, ale z toba jest widac inaczej bo ci cos peka jesli ktos inny osmieli sie miec odmienne zdanie... naprawde wspolczuje takiej przyziemnosci. To naprawde tylko film i chocbys tylko ty jeden na swiecie mial o nim dobre zdanie to co to tak naprawde zmienia? ciesz sie ze ci sie podoba, wracaj do niego, ale nie narzucaj innym wlasnego zdania.

ocenił(a) film na 10
gen_leihy

Po pierwsze.
A miej sobie własne zdanie. Nie w tym rzecz. Szczerze powiedziawszy to akurat twoje zdanie nie grzeje mnie aż tak bardzo jak kilka powyższych w tym temacie. To im (autorom znaczy się) współczuję. U ciebie śmieszy mnie tylko to twoje podejście, zobaczyłeś raptem pierwszy film leone (jak sądzę) nie miałeś pojęcia jak robił filmy (jak sądzę) i od razu przyjąłeś że to wszystko wady, że rozwleczone że... itd itp. Informuję że ten film i tak został dosyć boleśnie okrojony, ta 4 godzinna wersja choć najdłuższa z dostępnych i tak podobno nie oddaje tego co zostało nakręcone. Nie zrażaj się zatem tak od razu, sięgnij po inne jego filmy bo warto, a na koniec wróć do DTwA bo z pierwszym odbiorem tego filmu naprawdę bywa różnie. Jeśli stwierdzisz że to nie dla ciebie, to OK. Mnie przykładowo odstręcza Von Trier - tyle że ja widziałem większość jego filmów i mam 100% pewność że co by ten pan nie nakręcił to do mnie nie przemówi.

Po drugie
Twierdzisz że chcesz normalnych rozmów na FW, a gdy ktoś próbuje z tobą gadać od razu się wnerwiasz, twierdzisz z góry (bezpodstawnie zresztą) że dopierdala się do twojego gustu i jęczysz jak to na FW strasznie jest. Nie dostrzegasz w tym sprzeczności?

ocenił(a) film na 7
Gregg

ehh:/ widzisz dla ciebie to filozofia zycia a dla mnie zwykly film. i nie wiem co cie w tym smieszy. to ze zobacyzlem rpatem jeden film i go oceniam :|? No przeciez to wlasnie film oceniam a nie rezysera... czy moze jakos dla DTwA jest jakas inna kategoria?
Ciagle sie podniecasz jakie to wiekopomne dzielo itp... slowem bla bla bla nic to nie wnosi... "przestanmy sie lizac po fiutach" :)
Chcesz mnie przekonac, prosze bardzo, ale argumentami a nie czcza gadanina jaki to geniusz leone zrobil nam laske i film nakrecil:]

Masz problemy z ogarnieciem zdania innej osoby - to typowe dla fanbojow na FW. Napisalem ci wyraznie co mi w tym filmie przeszkadza, nie przekonasz mnie w zaden sposob ze powinienem sie zachwycac nuda ziejaca z ekranu... ciebie to kreci, fajnie ciesze sie twoim szczesciem.

Swoj post, jak z reszta kazdy oceniajacy film napisalem dla osob ktore jeszcze filmu nie ogladaly i zastanawiaja sie czy warto. To jest prawda obiektywna... sceny sa rozwlekle do granic mozliwosci, jesli ktos nie toleruje tego typu kina to odradzam film, bo sie zwyczajnie zniecheci. W zadnym natomiast punkcie nie napisalem ze film jest do bani i wszyscy ktorzy go lubia tez sa do bani.

twoj problem polega na tym ze jestes calkowicie ograniczony. otworz umysl na drugiego czlowieka, na jego zdanie, jego wizje otaczajacego swiata. nie leone ma monopol na cudowne filmy. swiat jest pelen fantastycznych filmow ktore sie miedzy soba roznia czasem o 180 stopni i jaki z tego wniosek? Nie podniecaj sie tak bardzo... troche pokory. bron swojego zdania jesli tak bardzo ci na tym zalezy, ale pozbawionymi tresci postami. zastanow sie sekunde co pomysli sobie o naszej rozmowie osoba ktora nie widziala tego filmu...
z jednej strony jestem ja ktory mowi co w tym filmie mi sie nie podoba. mowie co i dlaczego. z drugiej strony jestes ty ktory uzywa wznioslych slow na potwierdzenie tego jaki to film jest wybitny... ale jesli odrzemy twoja wypowiedz z tych slow to nie pozostanie nic. NIC. No bo czy argumentem jest ze film nie jest nudny no bo leone zawsze tak kreci. pozostawie to bez oceny, moze to cie skloni do refleksji pozdrawiam

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones