Niesamowity, niepokojący, przedziwny film. Szczególnego smaczku nadają mu subtelne ale czytelne nawiązania do "Wesela", zwłaszcza motyw snu. Doskonale wpasowana muzyka. Moim zdaniem naprawdę warto wybrać się do kina.
Nawiązanie też o bajek Singera, przynajmniej kilku, gdzie w sierotę która ma poślubić wdowca wciela się duch jego zmarłej małżonki, lub trupi/demoniczny korowód.
Chciałbym się dowiedzieć, w których scenach według Ciebie występują te "subtelne ale czytelne nawiązania do >>Wesela<<" Wyspiańskiego?
Przede wszystkim sceny końcowe- goście budzący się ze snu i zaklinanie rzeczywistosci przez ojca panny młodej ("Wesela nie było!") czy powrót weselników do domów utrzymany w onirycznej konwencji ("Nic nie słysom (...) Jakieś ich chyciło spanie?"), a także szaleńczy taniec, pomimo świadomości rozgrywających się wydarzeń ("Już nieczcują pęt/ Chytajom się w tan/ Już nie czują ran"). No i oczywiście postać starego, mądrego Żyda, którego zaproszono, chociaż w zasadzie nikt go nie chciał na weselu ("My jesteśmy tacy przyjaciele, co się nie lubią") i nikt nie słuchał. Nie posunęłabym się do porównania Hany z Rachelą (choć niewątpliwie łączy je odmienny dla każdej rodzaj obłędu, zapamiętania, zatracenia). Niewątpliwie jednak w pozornie poukładanych weselnikach, wydarzenia nadnaturalne odkrywają to, o czym sami chcieliby zapomnieć, zaprzeczyć istnieniu danej cechy- podobnie jak u weselników Wyspiańskiego. To oczywiście moje zdanie i moja interpretacja, ale uważam, że nawiązania są, i to nie przypadkowe.
Miałam te same odczucia! Nie da się nie zauważyć nawiązań. Nawet to, że pan młody, nie pochodzi z Polski, a wesele jest bardzo tradycyjne.