Jak by nie spojrzeć na ten film... schemat "Piły" przewija się przez niego niemal z każdej strony. Co prawda nie jest tak brutalny i nie ma krwi tryskającej z rozdartych klatek piersiowych itd, jednak mimo wszystko fabuła jest skrajnie podobna. Mamy porywane grupki tych "złych", co to nie znają wartości życia i dla "zbawienia" muszą przejść przez próby... mniej wymyśle, proste... ale równie śmiertelne i "zbawienne". Mamy psychopatę, który staje się swojego rodzaju guru... kultem dla tych, którzy ocaleli. I oczywiście najważniejsze... mamy niejednoznaczne zakończenie.
Mimo to... film obejrzałam i tak absolutnie go nie skreślam, ponieważ mimo wszystko... można go obejrzeć w skrajnie nudne dni, kiedy za człowiek absolutnie nie ma co ze sobą zrobić ;) Być może to dlatego, że w odróżnieniu od Piły, Die nie jest tak naszprycowany tandetą wydziwionych śmierci... Sama do końca nie wiem.