Znak, że na podstawie wciągającej książki da się zrobić nudnawy, narracyjny film. Docenialny, bo wszystko jest "ok", muzyka ok, aktorzy ok, odzwierciedlenie opisanego świata ok [wizualnie - świetne], ale nie podskoczy wyżej za tę nudnawość. Może i znak czasu, tego, że wymaga się coraz więcej od wszystkiego, również filmów.

Wiesz irytuje mnie na tym portalu często powtarzające się słowo "nudny". Często mam wrażenie że sprowadza się ono do tego że film nie ma szybkiej akcji lub jest za ambitny dla danego odbiorcy.

siLk_2 szczerze mówiąc w stosunku do książkowego oryginału film jest nudny. I nie chodzi o wybuchy i juchę, ale o wycięcie wielu ważnych wątków, na których zbudowana była powieść.

Nie czytałem książki więc nie mam porównania.

Powiem Ci tak - jeżeli film Ci się podobał (a po ocenie widzę, że tak), to jest spora szansa, że książkę (a właściwie całą sagę) pokochasz :) wszystkiego jest w niej więcej :)

No niestety, jakkolwiek ambitne coś by nie było, przekazane w sposób właśnie nudny (jak coś jest nudne to jest nudne i nie ma co doszukiwać się innych słów) nie przekazuje idei w sposób najskuteczniejszy.
Jeszcze ad nudnawość i arracja - rozwala mnie moment w filmie (pod koniec, jakoś przed ostatnią bitwą), w którym narracyjnie streszcza się, że "Paul i Chiani się kochają" i te blendowane obrazy w tle, zepsuło mi cały klimat :)
W filmowej Diunie zabrakło mi właśnie wątków, które dodawały książce głębi, przede wszystkim wątku "eko" i kwestii całego ekosystemu, który w filmie jest przez to, że na Arrakis brakuje cennej wody, jednak nie daje tak do myślenia jak książka. Lynch, mam wrażenie, skupił się na wątku walki o panowanie na Arrakis, a nie właśnie przekazach pobocznych, bo pewnie, rzeknę kolokwialnie, mu miejsca brakło. A ta historia sama w sobie szczególna nie jest - ot naparzają się o planetę jak o Irak (doskonałe przewidywanie Herberta;), bo jest paliwo. Technicznie film robi duże wrażenie, ale to nie wszystko. Jak rzekł fabricati - warto uzupełnić film książką, a skoro film Ci się podobał to super, bo Diuna na uznanie zasługuje.

Pamiętam, że jak oglądałam go 20 lat temu to był wielki WOW. Ale czasy się zmieniły, środki przekazu się zmieniły. Przyszedł już chyba czas na zrobienie nowej wersji Diuny w nowej technologii.
Książkę czytałam niedawno - jest wspaniała. Ale dużo w filmie niestety można by względem książki poprawić.
I przede wszystkim film jest przegadany. Wiadomo, kiedyś nie było technologii, aby to co tłumaczy narrator było można wizualnie pokazać, tak jak teraz.
Film sam w sobie, obdzierając go z historii która jest pobrana z książki, jest słaby. Plus za oddanie realiów książki, plus za dekoracje i kawał roboty w plenerach. Minus za nudne gadanie, dziwne zachowanie aktorów, uśmiechniętego wiecznie Leto i nienaturalnie ospałe wymiany zdań.
Tak na 5/10.

pokolenie teledysków wszystko nudzi. Ale sam film jednak dało się bardziej wciągająco skonstruować. Akurat Diuna lekko przynudza chociaż książki nie czytałem.

Szykuje się perełka czyli "Gra Endera" książkę połknąłem jednym tchem zobaczymy co nam pokaże obraz premiera już tuż tuż.

Ma to proste wytłumaczenie - kiedyś filmy miały inną narrację, spokojniejszą, obecnie tempo akcji musi rozwijać się w szalonym, prawie teledyskowym tempie i być okraszone wieloma strzelaninami i wybuchami . Takie czasy, MTV, Youtube i te sprawy.

O to, to. Uwielbiam książki Herberta, cała sagę przeczytałam dwukrotnie, pierwszą część pięciokrotnie.
Film jest rozczarowujący maksymalnie po prostu - dla wszystkich, którzy uwielbiają książki o Arrakis.

Ja wiem czy taka kiepska ta ocena? 7.1 to ocena na poziomie dobry. Dla mnie film z oceną > 7 na FW to film warty obejrzenia, bo zawsze biorę margines na idiotów, którzy nie rozumiejąc filmu dają mu ocenę 3.

Oglądałem "Diunę" w 89 może 90 roku.
Mając więc lat 15-16.
I będąc po lekturze książki , którą już wtedy uwielbiałem.
Ekranizacja mnie załamała.
I nic mi się w tym temacie nie zmieniło mimo , że przez lata podchodziłem do filmu jeszcze kilka razy.

Bo film jest okropny. Ile razy do niego nie podejdziesz, to po przeczytaniu książki dopadnie Cię i tak załamka ;)

Dziwie się, bo sam piszesz, że książki nie czytałeś i tak wysoko oceniłeś film. Gdybyś był fanem, to może bym potrafił zrozumieć.
Książka jest świetna a film jest jedynie sklecionymi motywami z książki. Jest to tylko świat przedstawiony, w dodatku bardzo powierzchownie. W ekranizacji nie ma nic z tego, co sprawiło, że książka jest tak ważna i ponadczasowa. Może w tamtych czasach film był atrakcyjny wizualnie. Lecz dziś nie jest już atrakcyjny wizualnie. W ekranizacji ani logicznej fabuły nie ma, klimat umyka, sens i przekaz nie istnieje w ogóle. Ot i historyjka na jakiejś planecie.
Czy to znak czasu? Wątpię, bo np. Bladerunner jest nieco starszy a film do dzisiaj robi potężne wrażenie, nie tylko wizualne, ale jego przekaz jest mocny i aktualny.
Być może "Diuna" nie nadaje się na ekranizacje. W książce jest sporo filozofii, idei, pytań o naturę człowieka. Jest też psychologia, religia a nawet ekologia. Książkę się czyta jak prawdziwą historię. Nie wiem jaki geniusz mógłby to przenieść na ekran.

W czym do wysokiej oceny filmu potrzebna ma mi być książka???

Bo czasem ocenia się coś wysoko bo jest się fanem, np. książki.
Mnie ten film wymęczył i obejrzałem go tylko i wyłącznie ze względu na mój stosunek do książki. Wydaje mi się, że jest zbyt chaotyczny ten film, że nie trzyma w napięciu ani przez chwilę. Szczerze się zastanawiam, co może w tym filmie się tak podobać.

Klimat, efekty jak na tamte czasy, Sting :)

W tym filmie były dwie dobra rzeczy.
Rzeczony Sting i muzyka.
Reszta na drzewo.

Mi film bardzo się podobał. Co prawda, czasami był trochę ''za'' dziwny ale to prawdopodobnie zasługa Lyncha. Muszę jednak przyznać, że film nie za bardzo kojarzy się z książką.

ciężko na ekranie oddać klimat tej książki, jest specyficzna. Mam nadzieję, że w końcu ktoś to porządnie ogarnie i nie będzie tych udziwnień. Mogliby też lepiej dobrać aktorów, Patrick Stewart jako Gurney to jakiś żart.

Wydaje mi się, że film jest ok. Tylko trzeba go zrozumieć.

Więc wydaje Ci się, że film dobry, ale nie wydaje Ci się że trzeba go zrozumieć? hmmm....

nie, nie, wydaje mi się, że film jest dobry kiedy się go zrozumie.

Nie tak ciężko wcale. Już znacznie lepszy był miniserial o Diunie na przykład.

Nie pociesze cię - w moich oczach ten film zasługuje najwyżej na 4. Nie dlatego, że był "nudny"... no, co prawda był, ale chodzi o to, że był po prostu strasznie kiepski i kiczowaty. Ale jak ktoś usiłuje upchnąć w 2 godzinach wszystkie wątki z takiej ksiązki jak "diuna" to nic dziwnego, że efekt zawodzi :) jedyne co mi się spodobało w tym filmie to muzyka. Reszta, czyli wybitnie słabe aktorstwo, marna reżyseria (bo rezysera nalezy oskarzac o to, że postacie zagrane przez aktorów są miałkie - nie umiał ich poprowadzić), dziwaczne scenografie, kretyńskie kostiumy i charakteryzacje (mentaci - plz) oraz ogólny mętlik fabularny - do zaorania

Według mnie jak na film (czyli obraz bardzo ograniczony w czasie) Lynch oddał doskonale klimat, mistycyzm, magię Diuny. Film jest "dziwny" bo to przecież Lynch- albo się styl tego reżysera podziwia albo nie, bo rzeczywiście jest specyficzny (troche mi się kojarzyło z dziwactwami w Twin Peaks). Ale... Jeżeli chodzi o opasłe tomiszcza, które jakiś śmiałek próbuje przenieść na ekran, to nigdy film nie udźwignie takiego wyzwania. Żeby umieścić w obrazie wszystkie ważne fragmenty i sprawić żeby fabuła się nie rwała (tak jak tutaj między innymi) to trzeba by zekranizować co najwyżej jakąś nowelkę:) Albo zrobić serial. No właśnie- porównując Diunę Lyncha do miniserialu, który powstał dużo później (porównania do książki tak jak mówiłam są według mnie bezcelowe, bo film zawsze wypadnie blado) powiem, że serial się nie umywa. Pomimo, że dość wiernie oddaje fabułę, bo nie ma tego ograniczenia w czasie, to reszta niestety kuleje! Jak na 2000 rok efekty raczej marne, zupełnie brak klimatu, niedopracowane szczegóły, aktorzy niezbyt dobrze dobrani. Wniosek- według mnie Lynch stanął na wysokości zadania. Nie jest to arcydzieło, na 9 według mnie też nie zasługuję, ale 8 mu daję. Właśnie za klimat. Zwłaszcza, że zekranizowanie Diuny to był wyczyn karkołomny:)

Wydaje mi się, że to raczej "znak Lyncha" (przynajmniej w tym wypadku) - nie ma jednego filmu który wyreżyserował mającego ocenę 8+. Trudne filmy nie będą miały wyższej oceny. Po za tym Diuna to spora cegła - fanom nigdy nie spodoba się pomijanie jakichkolwiek wątków. To jest fakt z którym musi się zmierzyć każda ekranizacja. Sam miewam takie sytuacje, czasem ekranizacja wydaje mi się wręcz gwałtem na mojej ulubionej książce (np. Going Postal - nie mogłem zasnąć po tym filmie, tak mnie zdenerwował :D).

Dla mnie ten film jest na 10 ! Czytałam również książki i oczywiście mają więcej wątków, ale nie wymagajcie, żeby w 2 godzinach upchać całą fabułę. Lynch zrobił film po swojemu, czyli zasadą "im mniej da się wyjaśnić tym lepiej", jest dziwny, specyficzny... jednak ma niesamowity klimat, oglądałam go już chyba z 30 razy i mi się bynajmniej nie znudził. Poza tym cudowna muzyka, zapiera dech w piersiach.

A kto ma w Polsce doceniac takie filmy, jak w kraju 90 % pospulstwa slucha disco polo, a potem to samo 90 % idzie do kina tylko na bajeczki dla prawiczkow typu marvel i dc.