Nagrodzony w Locarno obraz Yong-Kyun Bae to filmowa medytacja. Ta minimalistyczna przypowieść o trzech żyjących w odosobnieniu mnichach nie tylko opowiada o buddyjskiej ścieżce wiodącej do oświecenia, lecz sama w sobie jest praktyczną realizacją buddyjskiej filozofii zen w kinie.

W klasztorze na szczycie góry Chonan żyje stary mistrz Hyegok (Yi Pan-Yong). Sędziwy mnich od niepamiętnych czasów nie opuszczał tego miejsca. „Muszę tu czekać na głupców, którzy mnie szukają” – mawia starzec. Poza mistrzem, na górze Chonan mieszkają jeszcze tylko dwie osoby, uczniowie Hyegoka. Kibong (Sin Won-Sop) to młody człowiek, który opuścił rodzinę w slumsach wielkiego miasta w poszukiwaniu oświecenia. Haejin (Hae-Jin Huang) jest jeszcze dzieckiem, przygarniętym do klasztoru sierotą. Chłopiec odkrywa siebie i świat pod dyskretnym kierunkiem mistrza, który nie tyle kształci swoich uczniów, ile pozwala im na coraz głębszym poziomie przeżywać i rozumieć egzystencjalne doświadczenie.

Yong-Kyun Bae poświęcił na realizację tego filmu siedem lat cierpliwej pracy, z dala od zgiełku świata i przemysłu kinematograficznego. Używał pojedynczej kamery, później osobiście ręcznie zmontował materiał. W "Dlaczego Bodhidharma wyruszył na wschód?" pada bardzo niewiele słów, fabuła zredukowana jest do absolutnego minimum. Zasadą tej opowieści nie jest następstwo zdarzeń, lecz kontemplacja – Yong-Kyun Bae buduje swój film z długich statycznych obrazów natury, surowej, ascetycznej codzienności mnichów, a nawet z ciemności, która zapada na ekranie w sekwencjach nocnych.

"Dlaczego Bodhidharma wyruszył na Wschód?" to dzieło zanurzone w buddyjskiej duchowości, obraz nasycony filozofią zen. Propozycja koreańskiego reżysera nie ma jednak nic wspólnego z filozoficznym czy teologicznym wykładem; chodzi tu nie o naukę, lecz przeżycie, seans filmowy pojmowany jako duchowe doświadczenie. Sensu "Dlaczego Bodhidharma wyruszył na Wschód?" można szukać w koan - paradoksie, który mistrz proponuje swoim uczniom jako przedmiot medytacji: „Odejście jest przybyciem, przybycie oznacza odejście”. Ta buddyjska zagadka nie ma rozwiązania, a właściwie, dokładniej mówiąc, rozwiązaniem nie są słowa, lecz rozpoznanie drogi wiodącej do oświecenia.

Za: www.alekinoplus.pl