PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=482376}

Doktor Strange

Doctor Strange
7,3 198 601
ocen
7,3 10 1 198601
6,7 33
oceny krytyków
Doktor Strange
powrót do forum filmu Doktor Strange

Byłem w dniu premier. Świetnie dobrana obsada, a w szczególności Cumberbatch jako Dr Strange. Tak się składa, że to jest akurat jedna z moich ulubionych postaci z uniwersum Marvela i ciesze się, że nie wyszedł z tego żaden Wolverine geneza czy inny spawn. Nie mogę się doczekać kolejnej części przygód Doktorka!

ocenił(a) film na 8
TytanowyJanuszzz

Na razie czekamy na Czarną Panterę

ocenił(a) film na 9
Himiteshu

A może Doktorek pojawi się w Ragnarok ? :) To baaardzo możliwe :)

ocenił(a) film na 8
Valarin

Wątpie, będzie natłok bohaterów

ocenił(a) film na 9
Himiteshu

A scena po napisach nic takiego nie sugeruje ?

ocenił(a) film na 8
Valarin

Sugeruje to, że Thor będzie pewnie moment na Ziemi, tyle

ocenił(a) film na 9
Himiteshu

Wydaje mi się, że to właśnie poszukiwania Odyna z Thora 3 sprowadzą braci Asów na Ziemię i w tym będzie pomagał im Doktorek.

ocenił(a) film na 8
TytanowyJanuszzz

Fajny film, tylko mogli trochę bardziej rozwinąć antagonistę - Mikkelsena, i poświęcić więcej czasu na szkolenie głównego bohatera. Bo jak dla mnie, on wręcz za szybko zdobył sprawność maga.

Scena z podróżą Strange'a po Wszechświatach równoległych i kosmosie była świetna (moja ulubiona, obok sceny konfrontacji Strange'a z Dormammu), ale szkoda, że podobnych nie było więcej. I mogli trochę rozwinąć wątek filozoficzny i mistyczny, jak konieczność wyparcia ego w celu osiągnięcia biegłości w posługiwaniu się magią.

Film to naprawdę dobra rozrywka, choć mogła być jeszcze lepsza. Cóż, zobaczymy, jakie będą następne części. Choć nie liczyłbym na kolejny trip głównego bohatera ani solidną dawkę ezoteryki.

ocenił(a) film na 8
Trojden

Mi się film osobiście bardzo podobał. Wizualnie ładna bajka i fabuła przyjemna dla oka. Niestety ten film jest bardzo mocno skażony wschodnimi gnostyckimi bzdurami.

ocenił(a) film na 8
ThePanB

Mi właśnie najbardziej podobały się momenty, w którym Strange poznawał te wszystkie "wschodnie gnostyckie bzdury", w których uczył się tego wszystkiego. To stwierdzenie o konieczności odrzucenia ego itd. Moim zdaniem Strange wręcz za szybko zdobył tak zdumiewające umiejętności, i wolałbym, żeby wątek o jego szkoleniu i nauce był bardziej rozwinięty.

ocenił(a) film na 8
Trojden

Niestety takie propagowanie tej ciemnoty ze wschodu w cywilizacjach europejskich jest bardzo niebezpieczne. Film trafia często do młodych odbiorców, którzy są niestali i nieukształtowani. Właściwie zewsząd jesteśmy zalewani produktami ruchów newageowskich. Ludzie mają moralny i doktrynalny mętlik w głowie w dzisiejszych czasach. Takie filmy to dobry fundament dla wszelkiej maści sekciarzy.

Cała współczesna Europa jest zbudowana na wartościach chrześcijańskich. Wszelkie patetyczne i wzniosłe hasła typu wolność czy równość, którym ślepo się ludzie kłaniają, mają swoje korzenie w systemie chrześcijańskich wartości. Jest to zatrważające dla mnie jak szybko ludzie o tym zapominają i jak łatwo dają się sprowadzić na manowce "filozofią i czczym urojeniem opartym na żywiołach świata" jak określa to św. Paweł. Wszystkie te bezcenne idee, zdobycze są ugruntowane na chrześcijaństwie, a ludzie łatwo przyjmują odstępcze nauki. Moim zdaniem zbyt dużo w tym filmie jest tego bajania.

Co nie oznacza, że ten wątek w filmie nie był ciekawy; choćby przez same efekty specjalne, było to dobre widowisko. Ale chciałem tylko zwrócić uwagę na zagrożenia jakie niesie dzisiaj hołubienie ogłupiających doktryn.

ocenił(a) film na 8
ThePanB

Dlaczego "ciemnotę ze wschodu" uznajesz za coś gorszego od ciemnoty z Bliskiego Wschodu? Twierdzisz, że istnienie transcendentnego, wszechmogącego, miłosiernego Boga-Ojca da się pogodzić z istnieniem świata pełnego zbrodni, niesprawiedliwości, ucisku, cierpienia, wyzysku człowieka przez człowieka, hipokryzji, kłamstw i tyranii? Bo np. buddyzm zakłada, że tych dwóch rzeczy nie da się pogodzić. I tutaj akurat, gdy się zastanowić, trudno nie przyznać racji takiemu tokowi myślenia.

A to, co jest napisane w Biblii, to w większości wytwór wyobraźni pustynnych nomadów i pastuchów, którzy nie rozumieli jak działa świat, nie rozumieli obiegu wody w przyrodzie, nie znali teorii heliocentrycznej (Księga Jozuego, rzeź mieszkańców Gibeonu), nie wiedzieli o świecie praktycznie nic. Księgi Biblii zostały napisane przez ludzi, którzy nie wiedzieli, jak ogromny jest Wszechświat, którzy nie wiedzieli, że Ziemia nie jest ani centrum Wszechświata, ani centrum galaktyki, ani nawet centrum Układu Słonecznego. Że Ziemia nie jest centrum czegokolwiek. Przez ludzi, którzy nie potrafili pogodzić się z tym, że ich planeta i ich gatunek, a tym bardziej ich naród, wcale nie muszą być najważniejsze. Którzy nie chcieli przyjąć do wiadomości, że ludzie są nieważni i ich planeta też jest nieważna, z punktu widzenia ogromu Wszechświata. Przez ludzi, którym wydawało się, że są pępkiem świata, bo patrzyli na wszystko przez pryzmat samych siebie. Którzy mieli ego rozdęte do granic możliwości.

Kara śmierci za wykonywanie pracy w dniu szabatu, kara śmierci za niebycie dziewicą w chwili zamążpójścia, kara śmierci za apostazję, kara śmierci za praktyki homoseksualne, kara śmierci za czary, kara śmierci za nieposłuszeństwo wobec rodziców, kara śmierci za bluźnierstwo - to barbarzyńskie praktyki ludów prymitywnych, a mimo to Biblia je wszystkie popiera i uważa za słuszne.

Z drugiej strony, nakaz miłowania wrogów, niestawiania oporu złemu i nadstawiania drugiego policzka jest po prostu niewykonalny, chyba że dla kogoś kto ma jakieś zaburzenia wydzielania adrenaliny.

Całe to chrześcijaństwo się nie klei. Stary Testament głosi zupełnie co innego niż Nowy Testament, a jednak z jakiegoś powodu mnóstwo ludzi twierdzi, że obie te księgi mówią o tym samym Bogu i o tym samym dziele zbawczym.
I jak tu się dziwić, że idee New Age i subkultury alternatywne oparte na wschodniej filozofii zyskują popularność? Niech najpierw chrześcijaństwo wyzbędzie się wewnętrznych sprzeczności, a potem atakuje inne idee.

ocenił(a) film na 8
Trojden

Akurat korelację między Starym a Nowym Testamentem doskonale obrazują proroctwa, które wypełniły się np. w osobie Jezusa Chrystusa. Wyraźnie widać w jakim kierunku księgi prorockie idą. Nie da się również zaprzeczyć, że wiele tych proroczych tekstów, to manuskrypty znacznie starsze niż manuskrypty budujące Nowy Testament. Sam zdrowy rozsadek w takim przypadku nakazuje ufać nadnaturalnemu natchnieniu takich tekstów.

Co do mówienia o tym drugim policzku i prawie odwetu, warto przeczytać w jakim kontekście pojawiają się te słowa. Przeczytaj Ewangelię Mateusza i tło w jakim te słowa padły. Nie chodzi o to, aby biernie przyglądać się złu. Przecież w historii narodu wybranego mamy kilka momentów w których na jasny rozkaz Boga Izraelici wyruszyli na wojnę z narodami ościennymi, które praktykowały różne dziwaczne praktyki religijne. Jest to zgodne ze słowami Biblii: "Lecz ja także sądzić będą naród, któremu jako niewolnicy służyć będą (...) gdyż przed tym czasem nie dopełni się wina Amorytów." Bóg dokonał sądu nad okolicznymi narodami z powodu ogromu bezprawia jakie się tam roiło - składanie ofiar z ludzi.

Co do istnienia zła na świecie, to jest to stary problem. Rodzaje zła, które wymieniłeś, jak sam napisałeś, są relacja człowieka do człowieka. Nie ma tutaj nadzwyczajnych interwencji Boga. Zresztą wg. Księgi Rodzaju interwencja taka miała miejsca - potop. Zagłada ludzi nie nauczyła ludzi rozsądku; po odrodzeniu się ludzie czynili dokładnie to samo. Dlaczego więc Bóg miałby interweniować po raz drugi? Bóg dał każdemu wolną wolę i to decyzje nas samych są skutkiem zła, które wymieniłeś.

Co do wiedzy astronomicznej i ogólnie o świecie to cóż, proces gromadzenia wiedzy się powiększa. Wiele rozumowań, które miały wyjaśnić różne mechanizmy działające w przyrodzie miały w tamtych czasach liczne luki. Te luki wypełniano jakby jestestwem Boga. Stopniowo od tego się odchodziło - szczególne zasługi na tym polu mieli tacy ludzie jak Newton czy Galileusz; szczególnie ten pierwszy strasznie wzbraniał się przed argumentacją teologiczną w kwestiach, które nie są rozwiązane.

Co do surowego prawa jakie zostało nadane Izraelitom, ulubionej latorośli Pańskiej, to trudno mi tutaj dać Ci jasną odpowiedź czemu było ono tak surowe. Często mówi się, że byli to ludzie nieposłuszni o twardym karku. Bóg nie miał nad nimi też zbyt wiele litości; przez 40 lat ciągał ich na pustyni, zanim pokolenie, które pod przywództwem Aarona stworzyło sobie cielca pod Horebem.

Zło w świat ludzi za namową węża - poznacie dobro i zło, będziecie jak Bóg. To samo wmawia dzisiaj właśnie filozofia wschodu. Dlatego tak należy stronić od tego. Zresztą spójrz na wschód, na Indie np. nieustanne gwałty na kobietach, powszechne ubóstwo, kraj to "jeden wielki ściek" - jak określiła, to moja nauczycielka, która tam kiedyś była. Po owocach ich poznacie jak to mówią.

I proszę Cię tylko, abyś nie traktował moich wypowiedzi personalnie, bo trochę niefortunnie się podpiąłem pod Twoją wypowiedź. Musiałem gdzieś to napisać, a kontekst Twojej wypowiedzi idealnie współgrał z tym, co ja chciałem przekazać.

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 8
ThePanB

W jednej z biblijnych ksiąg prorockich jest mowa o ważnym synu imieniem Emmanuel. Tylko: co ma wspólnego Jezus (Jeszua, Joszua) z jakimś Emmanuelem? Czy przypadkiem już po ukrzyżowaniu Jezusa ktoś nie podpiął wcześniejszego proroctwa o Emmanuelu do proroctwa o Jezusie? Jeśli tak, to można zadać pytanie, jaki był tego cel.

To, że Żydzi w czasach Jozuego napadali na swoich sąsiadów i ich wyrzynali łącznie z kobietami i dziećmi, świadczy o nich jak najgorzej - tym bardziej, że robili to w imię Boga. Nie ma nic bardziej obrzydliwego niż mordowanie z imieniem Boga/proroka na ustach. I Księga Jozuego nie ma nic wspólnego ze świętością - bardziej przypomina opis Holocaustu popełnianego na Kananejczykach, Amorytach, mieszkańcach Jerycha i mieszkańcach Gibeonu przez zbrodniczych fanatyków religijnych. Jak bardzo chorzy musieli być ludzie, którzy włączyli Księgę Jozuego do "Pisma Świętego", mającego być podobno opisem proroctwa, zbawczego dzieła i zbawienia ludzi przez Syna Bożego?

Mahomet ewidentnie miał się na kim wzorować, prowadząc krwawe podboje i szerząc swoją wiarę mieczem. Musiał wzorować się na Jozuem.

To Żydzi prowadzili podboje i oni usprawiedliwiali to wolą Jahwe. Gdyby faktycznie sam Bóg chciał dokonać osądu nad Amorytami, Kananejczykami i innymi, to nie potrzebowałby do tego ludzi, bo podobno jest wszechmogący. A wszechmogący nie potrzebuje niczyjej pomocy. Nawet narodu wybranego.

Zresztą, w 587 r. p.n.e. babiloński król Nabuchodonozor II zdobył Jerozolimę i złupił jej świątynię, zrównał miasto z ziemią i nakazał zabić wszystkich schwytanych żydowskich żołnierzy oraz przesiedlić Żydów do Babilonii. I Jahwe jakoś nie pomógł swojemu narodowi uniknąć tego losu. Może po prostu okazał się być słabszy od Marduka, babilońskiego bóstwa.
A na poważnie: to też jeden z przykładów relacji człowieka do człowieka. Nie ma w tym żadnej boskiej interwencji, choć Żydzi przypisali sobie przychylność Jahwe po swoich zwycięstwach. Za to klęski Żydów ich kapłani tłumaczyli odwracaniem się od Jahwe i bałwochwalstwem - typowy przykład religijnej propagandy mającej służyć kontrolowaniu społeczeństwa przez kapłanów. Podobnie jak zakazy czczenia cudzych bogów i używania imienia Boga na daremno i nakaz świętowania szabatu to regulacje mające służyć kontroli ludności przez duchownych.

Zresztą Babilończycy stali na wyższym poziomie cywilizacyjnym niż starożytni Żydzi. W starożytności, Żydzi byli tak mało znaczącym narodem, że nawet nie wspomniał o nich Herodot.

Jasne, że żadna zagłada nigdy nie uczy ludzi rozsądku - i na każdym wielkim kataklizmie zawsze najbardziej korzystają szabrownicy, którzy rabują to, co ocalało z gruzów. Po każdej wielkiej klęsce żywiołowej sięgającej wielkiego obszaru faktyczną władzę obejmują gangi i zbójeckie bandy, bo to oni są największymi beneficjentami katastrof. Gdy zdarzy się jakaś ogólnoświatowa zagłada i tylko niewielka część ludności ocaleje, to potem świat też będzie należeć do zbójców.
Tylko że nie ma to nic wspólnego z działaniami Boga, tylko z funkcjonowaniem płyt tektonicznych, działaniem wulkanów, aktywnością Słońca, uderzaniem meteorytów itd. Same materialne przyczyny. Mimo że ludy prymitywne, charakteryzujące się myśleniem magicznym, widziały we wszystkich zjawiskach, których nie pojmowały, działanie sił nadprzyrodzonych.

Oczywiście, że to decyzje ludzi są skutkiem zła. Tak samo jak to decyzje ludzi są skutkiem dobra i tego, że istnieją akcje humanitarne, że powstał MONAR, że działa Janina Ochojska, że istnieje masa fundacji. To człowiek wybiera, czy idzie drogą zła, czy drogą dobra.

Oczywiście, że proces gromadzenia wiedzy się powiększa. Tylko że dlaczego w piśmie uznawanym za święte jest wzmianka o zatrzymaniu Słońca na niebie przez Boga na wniosek Jozuego, który chciał dokończyć rzeź na mieszkańcach Gibeonu? Dlaczego wszechmogący Bóg pozwolił Żydom być aż takimi durnymi ignorantami i nie wyprowadził ich z błędu, nie objawił się im i nie powiedział tak, żeby wszyscy słyszeli: "To Ziemia krąży wokół Słońca, nie odwrotnie"?

Skoro Bóg jest wszechmogący, to nie musi dostosowywać się do wierzeń jednego z ludów żyjących gdzieś w Drodze Mlecznej, gdzieś w Ramieniu Oriona, gdzieś w Układzie Słonecznym, prawda?
A jeśli Bóg musi dostosowywać się do poziomu intelektualnego jakichś tam ludzi, to znaczy, że nie jest wszechmogący.

Filozofia Wschodu głosi, że oświecenie można osiągnąć przez medytację i wyrzeczenie się ego, wyrzeczenie się pragnień. Przy czym nie ma to nic wspólnego z byciem równym Bogu-Stwórcy, bo buddyzm nie uznaje istnienia Boga-Stwórcy ani żadnego transcendentnego Boga. Więc to zupełnie inna droga niż ukazana w Księdze Rodzaju historia z gadającym wężem i zakazanym owocem.

W "Doktorze Strange'u" też jest mowa o odrzuceniu ego. I wiem z własnego doświadczenia, że utrata ego na pewien czas, faktycznie daje oświecenie i spojrzenie na wszystko z zupełnie innej perspektywy, działa oczyszczająco na umysł.

Indie były przez kilkaset lat rządzone przez muzułmanów, którzy niestety pozostawili tam trwały ślad widoczny do dziś. Do dziś znaczny odsetek mieszkańców Indii to muzułmanie. Później swoje zrobili tam Anglicy, próbując na siłę wprowadzać tam "cywilizację europejską".

ocenił(a) film na 8
Trojden

Na Stary Testament nie złożyły się tylko księgi prorockie, które miały dotyczyć przyszłych wydarzeń, ale też zapis historii kontaktów Izraelitów z Bogiem. Więc nie uważam, aby ludzie, którzy uznali księgi historyczne, jak np. Księga Jozuego, za natchnione i włączono je w zbiór ksiąg kanonicznych miałby być chory. I co do tego, że Bóg mógłby sam zniszczyć Kananejczyków bez udziału Izraela, to jest to całkowita prawda. Skoro zatopił ziemię, zesłał plagi na Egipt i zdziesiątkował jego mieszkańców, doszło do zagłady np. Sodomy i Gomory; mógłby to rzecz jasna uczynić sam. Jednak wybrał inną drogę: "Tak jak niebiosa górują nad ziemią, tak myśli Moje górują nad nad waszymi myślami, a drogi Moje nad waszymi drogami". Bóg sądzi każdego człowieka czy Żyda czy kogoś spoza narodu wybranego. Posłużenie się Izraelitami w tym procesie miało zapewne inny cel. Nie jest to też argument przeciw wszechmocy Boga. Tak jak „ofiara” Abrahama z Izaaka. W listach dołączonych do Nowego Testamentu wielokrotnie wybrzmiewają słowa o przewodniej myśli: „sprawiedliwy z wiary żyć będzie”.

Świętość jako bezgrzeszność nie istnieje we współczesnym świecie. Tak było kiedyś jak i teraz. Jedynym człowiekiem, który był pozbawionym grzechu w całym Piśmie Świętym był Jezus Chrystus. Spójrz np. na Dawida (z okazji na ostatnie niedzielne czytanie); został on wybrany przez Boga na króla. Był pomazańcem, naznaczonym przez proroka Samuela, a mimo wszystko zboczył z odpowiedniej ścieżki. Zabił swojego przyjaciela, a jego żonę przywłaszczył sobie; grzech został mu odpuszczony jak czytamy później. Nie istnieje świętość, którą rozumiemy w jej popkulturowym znaczeniu.

Podobne losy przeżywają inni wybitni przedstawiciele Izraela. W końcu całkowicie odstąpili od wiary i zostali wygnani do niewoli babilońskiej. Tak samo jak Bóg nie oszczędził narodów kananejskich tak samo było z Izraelitami. Świątynia o której piszesz została wzniesiona na nowo i zburzona ponownie przez Rzymian. Żydzi zostali pozbawieni opieki swojego Boga – po raz kolejny. Obecnie, sami przywódcy, a być może także i Talmud stwierdza, że jeśli Mesjasz miał przyjść, to był już na świecie. Bo czas jego przyjścia został już znacznie przekroczony. Więc oczekiwanie współczesnych Żydów nie ma sensu, bo swoją szansę przegapili.

Co do dostosowywania się Boga do jakiegoś poziomu intelektualnego, to skoro zakładamy istnienie Boga jako bytu transcendentalnego i zakładamy, że chce on skontaktować się z człowiekiem, to musi mówić językiem, który będzie dla odbiorcy zrozumiały. Jeżeli zacząłby „przemawiać” w sposób dla człowieka niezrozumiały, to mogłoby dojść do tego, że my ludzie nie zauważymy nawet jakiejkolwiek próby kontaktu. Mamy podobną sytuację z owadami. Jeżeli staniesz przed rojem pszczół i będziesz do nich mówił po polsku, po angielsku, po norwesku czy rosyjsku i prosił, aby poleciały 20 metrów dalej, to raczej Cię nie posłuchają. Owady komunikują się za pomocą zapachów itd. Należy do roju wprowadzić te zapachy i ukierunkowywać rój 20 metrów dalej, tam gdzie chcemy, aby dotarły. Musisz mówić językiem, który będzie zrozumiały dla Twojego odbiorcy; w przeciwnym razie komunikat trafia w próżnię. Raczej taki sposób oddziaływania na rój pszczół nie uniża Twojemu intelektowi, prawda? Nie zrównuje Cię do poziomu owada i nie zmienia w sposób trwały Twojego umysłu tak, że nie możesz myśleć jak człowiek; nie zostajesz owadem wegetującym w monstrualnym ciele.

Ja wierzę, że Bóg istnieje i jest on tym objawionym w Biblii. Pomyślmy o Bogu, który istnieje i który stworzył ziemię i na niej ludzi. Jeżeli Bóg nie będzie chciał pozostać w ukryciu będzie musiał się w jakiś sposób skomunikować z ludźmi. Przykład takiej komunikacji zawiera właśnie Biblia. Analizowałem wiele fragmentów i znalazłem wiele istotnych przykładów, które przemawiają za ponad-naturalnym natchnieniem zawartych tam tekstów.

W buddyzmie człowiek odradza się i odradza żyjąc to raz w jednym świecie, a raz w drugim. Celem egzystencji w takiej filozofii jest przedostawanie się z gorszego świata do lepszego – mówiąc po chłopsku. Narzędziem do tego ma być medytacja. To praktykowanie jej ma być kluczem do opuszczenia Sansary. Jest to nie do pogodzenia z filozofią chrześcijańską. Sam zaś pomysł, że człowiek po śmierci się odradza bez udziału osób trzecich jest (przynajmniej dla mnie) niedorzeczny. Oznaczałoby to, że istnieją mechanizmy/prawa rządzące światem/uniwersum, które szufladkują ludzi do odpowiednich kategorii. Jednak taki byt miałby być nieosobowy wg. myślicieli Wschodu. „Człowiek, który grzeszy umrze” - mówi Pismo Święte. Po śmierci następuje już Twój koniec aż do sądu ostatecznego; eschatologia chrześcijańska (nie popularny w naszym kraju zabobon o diable z widłami i kotłem) dziedziczy z wierzeń starożytnych Hebrajczyków. Kiedy porównujemy oryginalne przekłady Pisma Świętego, to możemy zauważyć, że termin „ogień wieczny”, który będzie trawił grzeszników, jest używany także w odniesieniu do Sodomy. Nie oznacza to, że ogień będzie płonął w nieskończoność - wieczny będzie skutek działania ognia. Filozofia Wschodu właśnie jest kontynuacją kłamstwa z ogrodu Eden: nie potrzebujesz żadnego Boga do życia i do odrodzenia się. Są to podejścia od siebie tak odległe, że tylko analizowanie i porównywanie kolejnych detali pokazuje jak bardzo oba nurty od siebie odchodzą.

Sama medytacja jest zjawiskiem czysto biologicznym. Wyciszenie się i opróżnienie umysłu z natłoku myśli z dnia codziennego ma dobre właściwości medyczne/terapeutyczne. Nie trzeba do tego dorabiać wielkiej filozofii i różnorodnych systemów metafizycznych. Sam też potrafię się wyciszyć i ujrzeć dotychczasowe zjawiska z innej perspektywy. Sam proces musi być wg mnie powiązany ze zdolnością do wykonywania przez ludzki umysł operacji formalnych i w jakimś stopniu zdolnością z myśleniem systemowym, metasystemowym bądź paradygmatycznym. Jednak ja aż tak dokładnie na psychologi się nie znam, aby móc się w tej sprawie rzetelnie wypowiadać; pomijając już brak mojej wiary w psychologię, bo nie traktuję wielu obszarów jej zainteresowań jako nauki, ale zwyczajne bajania.

Rzeczywiście jednak „samotność” podczas rozważań pozwala skupić się człowiekowi na sobie i temu nie zaprzeczam. Wykonano wiele eksperymentów pod tym względem i mam ufność w tym przypadku we wnioski uczonych.

Traktujesz te światy w których człowiek, w buddyzmie ma się odrodzić w sposób dosłowny? Czy jest to Twoim zdaniem tylko stan umysłu/świadomości? Praktykujesz, którąś z tych dalekowschodnich religii? Jeśli tak, to co pchnęło Cię w objęcia tego rodzaju filozofii? Uważasz, że buddyzm jest nieskazitelny czy też dostrzegasz w nim skazy? Nie obraź się i zraź moimi pytaniami, ale chcę się z tej dyskusji z Tobą jak najwięcej też nauczyć; o Tobie i o systemie oraz postawie, którą prezentujesz.

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 8
ThePanB

Wyjaśnij więc, proszę, jedno: dlaczego żydzi i chrześcijanie twierdzą, że ich Bóg jest sprawiedliwy i miłosierny, mimo że Biblia opisuje wiele przykładów gniewu Boga, jego mściwości, kapryśności i wymierzania okrutnych kar dosięgających nawet daleką rodzinę winowajcy? Jahwe prowadzi swój lud do plemiennych wojen i nie okazuje miłosierdzia - żąda nawet śmierci kobiet i dzieci. Zniszczył Sodomę i Gomorę, zabijając wszystkich jej mieszkańców. Zabił ponad 50 tys. Żydów za patrzenie na Arkę Przymierza (!). Sprawił, że jeden z proroków został rozszarpany przez lwa za nieposłuszeństwo. Sprawił, że król Judy Joram zapadł na straszną chorobę, przez którą wypadły mu wnętrzności. Wraz ze swoim sługą, szatanem, poddał Hioba dziwacznym testom lojalności. Podobnie jak wcześniej przetestował lojalność Abrahama, każąc mu złożyć w ofierze własnego syna. A podobno Bóg jest wszechwiedzący - jeśli jest wszechwiedzący, to dlaczego sprawdzał Abrahama i Hioba? Plagi egipskie były aktem bestialstwa wobec niewinnych Egipcjan. Jahwe najpierw uczynił serce faraona zatwardziałym, a potem dla kaprysu znęcał się nad Egipcjanami.
To wszystko świadczy o okrucieństwie i krwiożerczości żydowskiego Boga. Jahwe nie wybacza, nie pokazuje litości ani miłości, tylko zachowuje się bardziej jak mafijny boss. A nie jak miłosierny i litościwy Bóg.

I wystarczyłoby, żeby Jahwe powiedział do Żydów po hebrajsku tak żeby zrozumieli: "Słuchajcie, Ziemia obraca się wokół Słońca, i wszystkie planety też obracają się wokół Słońca. Tak więc nie piszcie, że zatrzymałem Słońce na niebie, bo to nieprawda". Bo o ile człowiek nie potrafi mówić językiem owadów, o tyle Bóg, który byłby wszechmogący, na pewno by potrafił mówić każdym językiem i znalazłby dowolny sposób na wyprowadzenie z błędu swojego ludu. Porównywanie komunikacji Boga z człowiekiem do komunikacji człowieka z owadami jest całkowicie chybione, bo podobno Bóg jest wszechmogący.

Tymczasem, Stary Testament jest wytworem kultury semickich nomadów i zapisem tego, jak Żydzi wyobrażali sobie swojego Boga i jego działania na ziemi. Jahwe jest produktem historii, podobnie jak Allah. Mimo że wyznawcom jednego i drugiego wydaje się, że jest odwrotnie.

W Starym Testamencie Bóg zawsze wypowiada się osobiście, a w Nowym Testamencie nigdy nie wypowiada się osobiście, tylko zawsze za pośrednictwem Jezusa. Ciekawa różnica. Podobnie ciekawą różnicą jest koncept szatana: w Starym Testamencie, np. w Księdze Hioba, szatan jest tylko sługą Boga, który czasem się z nim nie zgadza. Nie jest uosobieniem wszelkiego zła, pokuszenia, grzechu itd. Całkiem inaczej jest w Nowym Testamencie.

Zresztą, zastanówmy się: Wszechwiedzący Bóg tworzy Szatana. Szatan się buntuje, ale Bóg musiał o tym wiedzieć skoro jest wszechwiedzący.
Wszystko co robi Bóg jest dobre, zatem Szatan jest dobry.

Odnośnie starotestamentowej "komunikacji Boga z ludźmi": według jednych interpretacji, Księga Ezechiela zawiera opisy lądowania istot pozaziemskich (UFO) na Ziemi i ich kontaktu z ludźmi. A według innych, jacyś Żydzi w pewnym momencie najedli się roślin lub grzybów o działaniu psychodelicznym lub halucynogennym i przez to mieli wrażenie, że kontaktują się z istotami z innego wymiaru rzeczywistości i że wznoszą się na wyżyny transcendencji i mistycyzmu. Bo np. psylocybina, lub dimetylotryptamina (DMT) połączona z inhibitorami monoaminooksydazy (IMAO) dają właśnie takie efekty. W sumie też jest to ciekawy temat: wpływ substancji psychodelicznych/halucynogennych na wierzenia religijne i na psychikę człowieka w ogóle. Ruta stepowa i niektóre gatunki akacji zawierają DMT.

Inny aspekt:
Chrześcijaństwo jest oparte na wierze, więc wyklucza weryfikację. Skoro weryfikacja jest zbędna, to rozum także.
Jeżeli Bóg tworzy człowieka w całości, to daje mu też rozum. Jeżeli wiara jest ponad rozumem, to Bóg dał człowiekowi niewystarczający rozum.
Jeżeli wiara jest sprzeczna z rozumem, to Bóg dał człowiekowi rozum, który jest sprzeczny z wiarą.
Jaki to ma sens, wysyłać wiadomość która albo jest niezrozumiała, albo bezsensowna?
Jeżeli zatem człowiek ma wierzyć w coś, co jest niezrozumiałe albo bezsensowne i tego nie kwestionować, to nasuwa się następujące rozwiązanie: to jest robienie zamętu. Ktoś tu człowieka wprowadza w błąd, każąc mu iść ścieżką której albo nie widać, albo prowadzi donikąd.

Cokolwiek człowiek osiąga, uzyskuje to w rezultacie własnych starań i własnej pracy, a nie łaski Boga. Pieniądze jakoś nikomu z nieba nie spadają, choćby ludzie się nie wiem jak modlili o to. Nawet księża zbierają pieniądze na tacę od wiernych, zamiast po prostu modlić się do wszechmogącego Boga, żeby stworzył dla nich plik banknotów albo sztabę złota i zesłał im ją. Dlaczego więc osiąganie oświecenia, odradzania się i zbawienia nie miałoby również być rezultatem wysiłków i pracy samych ludzi?

Nikt nie wie, jak powstało życie na Ziemi (choć są różne domysły i teorie, mniej lub bardziej prawdopodobne), jednak jest udowodnione, że człowiek powstaje w wyniku połączenia się komórki jajowej z plemnikiem, przez co powstaje oryginalny materiał genetyczny i nowe życie. Tak więc do życia człowiek jak najbardziej nie potrzebuje Boga.

Poza tym: jakoś jest tak, że im w danym kraju jest większy wpływ religii na prawo, politykę i życie społeczne, tym bardziej drakońskie, tyrańskie i nieludzkie prawa tam panują i tym bardziej nietolerancyjne jest społeczeństwo. Np. w religijnym Iranie, jeśli kobiecie zsunie się z głowy hidżab i ukażą się dwa centymetry włosów, to ta kobieta jest aresztowana i skazana na 80 batów. Gdzie tu miejsce na miłość i współczucie? Czy jacyś ludzie naprawdę poczuli się skrzywdzeni widokiem kobiecych włosów?
Stary Testament w swoich religijnych prawach przewiduje karę śmierci za wykonywanie pracy w dniu szabatu, za stosunki homoseksualne, za nieposłuszeństwo rodzicom, za niebycie dziewicą w dniu zamążpójścia, za apostazję, za czary i za wiele innych rzeczy. Gdzie tu miłosierdzie?
W krajach katolickich, przed powstaniem i rozpowszechnieniem się świeckiego humanizmu i wpłynięciem przezeń na katolicyzm, katolicy masowo popierali tortury, karę śmierci za herezję, karę śmierci za apostazję i za czary, za ateizm, za homoseksualizm itd. Gdzie tu miłosierdzie?
I gdzie miłosierdzie w postępowaniu zakonu krzyżackiego wobec Prusów i innych ludów?

Jakoś za każdym razem, gdy do władzy dorywają się zwolennicy teokracji, to natychmiast wydają masę zakazów i ograniczeń, zamiast zajmować się dobroczynnością, pomocą biednym, opieką nad chorymi i rannymi i propagowaniem współpracy i braterstwa.

Co do buddyzmu: moim zdaniem, odradzanie się itd. to stan umysłu. Nie praktykuję żadnej z dalekowschodnich religii (ani jakiejkolwiek), jednak interesuję się tym, bo moja ciocia jest buddystką.
Żadna z religii nie jest pozbawiona wad, jednak jeśli chodzi o podejście do życia i świata, buddyzm wzbudza u mnie o wiele więcej sympatii niż którakolwiek religia monoteistyczna.

"Doktor Strange" to ni buddyzm, ni gnoza, tylko jakby coś pomiędzy - w każdym razie otoczka filozoficzno-mistyczna jest ciekawa i moim zdaniem szkoda, że bardziej nie rozwinięto tego wątku.

ocenił(a) film na 8
Trojden

Co do tego dlaczego naszego Boga uważa się za dobrego, jest to po prostu spowodowane tym, że Bóg troszczy się o ludzi, którzy są wierni Jego słowom i Jego przykazaniom. Biblia dokumentuje to w całej pełni. Historie Noego, Abrahama czy Salomona pokazują, że Bóg wynagradzał wierność swoich ludzi. Z tego powodu Bóg jest dobry.

Co do przykładów, które wymieniłeś (plagi egipskie, Sodoma i Gomora itd.) to najlepiej chyba odpowiem słowami, które Bóg wyrzekł przez proroka Ezechiela, którego tu wywołałeś: „Czy rzeczywiście mam upodobanie w śmierci bezbożnego – mówi Wszechmocny Pan – a nie w tym, aby się odwrócił od swoich złych dróg i żył?” Zauważ, że wszystkie te miejsca, które zostały ukarane przez Boga były siedliskiem bestialstwa. Szerzyły się tam rytualne morderstwa czy gwałty. Każde z tych miejsc nie zostało zniszczone w jednej chwili. Katastrofa była zawsze wcześniej zapowiadana, zawsze występowało ultimatum; jeśli mieszkańcy danej krainy nie zerwą ze swoimi praktykami zostaną zgładzeni. Na tym polega sprawiedliwość naszego Boga. Że nie pozwalał na rozprzestrzenianie się zła. Jest to dokładnie to o czym pisałeś wcześniej – nie wolno się biernie przyglądać złu. Dlaczego więc kiedy ta zasada została zrealizowana czujesz się zgorszony? Czy nie wierzysz w to, że ludy kananejskie składały ofiary z ludzi dla swoich bożków? Robili podobne rzeczy jak Aztekowie. Tak jak zwyrodniałe obyczaje Indian są dokładnie udokumentowane przez prace historyków tak samo udokumentowano krwiożercze praktyki Kananejczyków.

Bóg jest sprawiedliwy, bo nie ma względu na osobę. Kiedy Izraelici przejęli kulty i obrzędowość po Amorytach, to Bóg wysyłał do nich proroków, aby odwrócili się od tego typu duchowości. Sam zapewne wiesz, że Izraelici nie słuchali swoich proroków, a nawet ich zabijali. Bóg nie miał dla nich również litości, zostali podbici przez Babilończyków. Wielu Żydów zginęło, część trafiła do niewoli. Taki schemat: zło – zapowiedź kary – wyrok powtarza się w Starym Testamencie wielokrotnie.

Co do istoty samego Szatana i Wszechwiedzy Boga, to już Ci wspominałem, że wszyscy posiadamy wolną wolę. Nikt z nas nie jest nakręconą maszynką, która działa według sztywnych moralnych reguł. Mamy prawo do podejmowania własnych decyzji, życiem z Bogiem jak i przeciwko Niemu np. wspomnij ogród Eden w tym kontekście. Podejrzewam, a pewności mieć nie mogę, że podobna właściwość przysługuje aniołom. Szatan w księdze Hioba nie jest opisywany jako sługa Boga, choć ma dostęp do jego tronu. Szatan nie został stworzony w celu czynienia zła. Też miał wolną wolę tak jak my. Był najprawdopodobniej jako anioł najwyższy rangą albo jednym z najwyższych. Na kartach Biblii czytamy: „Tyś był cherubinem pomazanym, nakrywającym, Jam cię wystawił, byłeś na górze Bożej, Świętej, wpośród kamienia ognistego przechadzałeś się. Byłeś doskonałym na drogach twoich od dnia tego, któregoś jest stworzony aż się znalazła nieprawość w tobie...” Określenia jak cherub nakrywający czy pomazany świadczą, że była to istota znajdująca się bardzo wysoko w hierarchii. Lucyfer (bo tak pierwotnie brzmiało imię tego anioła) był doskonały na początku swego istnienia. Później jednak podążył własnymi drogami, które były przeciwko Bogu. Z tego powodu, jak czytamy, został strącony na ziemię i z tego powodu też biada tej ziemi na której żyjemy.

Dlaczego Szatan nie został zniszczony? Dlaczego nie został zniszczony do tej pory? W proroctwach mamy wzmianki o jego przyszłości. Ma zostać pokonany i związany, ale tylko na tysiąc lat. Potem powróci na krótko, po czym zostanie całkowicie unicestwiony. Nie wiem jednak czy istnienie zła byłoby możliwego bez niego. Czy gdyby Szatan się nie pojawił, to czy wśród ludzi nadal mogłoby zagościć zło? O tym można tylko gdybać. To bajania właśnie.

Chciałbym jeszcze się odnieść do kwestii Hioba czy Abrahama i jego ofiary, a atrybutu wszechwiedzy. Zastawiasz tutaj pewną pułapkę, ale trochę ona niesprawna, bo zawiera w sobie błąd logiczny. Żeby to jakoś zobrazować podeprę się pewnym przykładem. Mówisz, że skoro Bóg jest wszechwiedzący, to nie ma sensu poddawanie ludzi wszelakim próbom. Wyobraź sobie, że jesteś nauczycielem matematyki w pewnej klasie. Do Twoich obowiązków należy odpytywanie uczniów (abstrahujemy od tego czy jest to Twoja metodologia nauczania czy nie; zawsze można powiedzieć, że dyrekcja narzuciła tego typu procedurę). Jako dobry nauczyciel, znasz swoich podopiecznych, wiesz po pewnym czasie, którym nauka idzie gładko bez większych trudności, a dla których matematyka jest kulą u nogi. Wywołujesz ucznia do tablicy. Znasz go, wiesz jak potrafi matematykę. Nie musisz go pytać, aby wiedzieć na jaką ocenę umie. Czy mimo wszystko wystawisz mu ocenę niedostateczną (w tym przykładzie wziąłem ucznia słabego) bez odpytywania, bo przecież nic nie umie czy zaprosisz do tablicy i poświecisz swój czas, aby utwierdzić siebie oraz jego w tej niewiedzy? Bóg wybiera to drugie rozwiązanie. Wiedział, że Abraham poświęci Izaaka dla swojego Boga, ale z tej próby to Abraham dowiedział się, że nie ma dla niego niemożliwego rozkazu. Abraham jest przykładem człowieka, który był wierny Bogu i doświadczył wielkich dobrodziejstw od Stwórcy. Ta wierność została mu zaliczona i obficie wynagrodzona. Podobnie było z Hiobem. Bóg wiedział, że wytrwa. W ten sposób Hiob utwierdził się w szczerości i prawdziwości swojej wiary, a mało tego, jego świadectwo dotarło do jego przyjaciół.

Co do mówienie o brutalności krajów gdzie religia zajmuje wysoką pozycję, to również i ja poproszę Cię o przestudiowanie historii krajów/systemów, które były bastionami ateizmu. Czy Rosja bolszewicka i Związek Radziecki były krajami katolickimi? Czy Lenin albo Stalin byli posłuszni wobec prawosławnych przywódców? Czy oni uznawali autorytet religii chrześcijańskich albo jakichkolwiek innych? Głównym motywem przewodnim ideologii komunistycznej był ateizm. Bóg w tym systemie został wymazany grubą gumką, a mimo to nie był to raj dla ludzi mieszkających w tym kraju. Mówisz o krzyżowcach, a czy ludzie z KGB i NKWD byli nieskazitelni? Próbowano w ideologii komunistycznej całkowicie odciąć etykę od Boga, a ludzi odciągnąć od wiary opartej na długoletniej historii. Zamiast tego serwowano im ideologiczne bajania filozofów i domorosłych psychologów. Myślę, że zgodzisz się, że nie zdało to egzaminu. Podobnie działo się chyba w Chińskiej Republice Ludowej, nieprawdaż? Więc myślę, że za wojny, mordy i zło nie powinno się obarczać rządów, które ściśle współpracowały z ekstremizmem religijnym, bo historia świata absolutnie nie potwierdza opinii, że tylko w takich systemach dochodziło do zbrodni przeciw ludzkości. Miało to miejsce w krajach, które były tak daleko od Boga jak mogły tylko być. Więc nie w stosunku do Boga należałoby szukać przyczyn zła. Ponownie istnienie dobra jak i zła jest to nasz świadomy wybór.

Co do kwestii islamskiej, to myślę, że jest to rozmowa na inny temat. Mój stosunek do tej religii jest jak najbardziej negatywny. Uważam, że jest to religia dla zboczonych i niewyżytych seksualnie ludzi. Religia chrześcijańska kładzie nacisk na wolność, a islam to system religijno-polityczny, którego celem jest niewola. Chrześcijaństwo stawia równość między mężczyzną a kobietą („I stworzył Bóg człowieka na obraz swój, na obraz Boży go stworzył jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich”); w islamie kobieta niewiele różni się od domowego inwentarza.

Myślę, że Bóg po to dał człowiekowi rozum, aby sam dochodził do odkrywania praw przyrody itp. Ja osobiście od Boga nie oczekuję tego, aby w jakimś niezwykłych natchnieniu zdradził mi lek na raka czy plany budowy silnika zdolnego do pokonywania odległości międzygwiezdnych w rozsądnym czasie. Dlatego też w Biblii nie znajdują się rzeczy o których piszesz. Z drugiej strony, to nie jest podręcznik do astronomii, medycyny czy matematyki, aby tego typu kwestie miały być poruszane. Pismo Święte opowiada o kilku wielkich dziełach: stworzeniu, odkupieniu i zbawieniu. Pytasz dlaczego zbawienie nie miałoby być skutkiem pracy nad sobą. W pewnym sensie jest to niezbędne, ale warunki zbawienia są jasne i wyraźne nakreślone. Nie może ono odbyć się samoistnie, bez udziału Boga.

Buddyzm czy inne bajdurzenie, to rozległe systemy metafizyczne wyssane z palucha. Jest to pospolity okultyzm oraz wiedza ezoteryczna. Podobne rzeczy można znaleźć też na naszym podwórku np. Jakob Bohme. Był to XVII-wieczny mistyk chrześcijański, który doznał pewnych objawień i też tworzył tablice i futurystyczne obrazki dotyczące świata oraz tego jak jest on urządzony. Coś jak koło życia. Wg. jego poglądów miały być nie trzy, ale cztery osoby boskie – ostatnią była Sofia, Mądrość Boża. Wszystkie tego typu systemy występują w oderwaniu od historii w której wszyscy jesteśmy wcieleni. Buddyzm czy poglądy Bohmego są systemami tej samej kategorii, systemami metafizycznymi. Miejsce takich myśli jest obok swego rodzaju alchemii, która koncentrowała się na zamianie dajmy na to ołowiu w złoto. Teraz już wiemy, że to jest niemożliwe i z podobnych powodów należy odrzucać systemy filozoficzne, które tutaj wzięliśmy na warsztat.

Przynajmniej ja je odrzucam z tych powodów, że natchnienie tekstów tworzące np. Stary Testament jest moim zdaniem niepodważalne. Dane, które się tam znajdują potwierdzają hipotezę o nadnaturalnym natchnieniu. Skoro tak, to idąc za ciosem w zgodzie ze swoim rozumem, nie będę odrzucał tego co jest prawdziwe. Będę za to przeciwnikiem fałszywych doktryn: „Badajcie duchy czy są z Boga. Każdy bowiem duch, który nie uznaje, że Jezus jest Mesjaszem jest duchem antychrysta.” Dlatego myślę, że rozumiesz, że chrześcijanie nie mogą dać zgody na okultystyczne praktyki myślicieli z Dalekiego Wschodu, którzy reklamują swoją filozofię pod szyldem: „zbawisz się samemu”. To jest właśnie ten duch antychrysta, gdyż w grece koine przedrostek anti ma dwa znaczenia. Z jednej strony oznacza coś przeciwnego, ale z drugiej oznacza „coś zamiast czegoś”. Filozofia o której dyskutujemy tutaj właśnie tym jest nacechowana. Zbawicielem jesteś ty sam, zamiast Jezusa Chrystusa.

ocenił(a) film na 8
ThePanB

Czyli z tego wynika, że jeśli ktoś wyznaje innego boga niż Jahwe lub nie wyznaje żadnego, to jego życie nie ma żadnej wartości i można go zabić? Niezależnie od tego, jak postępuje? Bo według Księgi Wyjścia, Jahwe zamordował wszystkie pierworodne dzieci Egipcjan, mimo że te dzieci nic złego nie zrobiły.
Gdyby Bóg był miłosierny, to przebaczałby grzesznikom i niewierzącym i nie byłby zazdrosny. Według Księgi Wyjścia, Jahwe jest Bogiem zazdrosnym. A podobno zazdrość jest jednym z siedmiu grzechów głównych, podobnie jak gniew. Starotestamentowy Bóg jest zazdrosny, gniewliwy, okrutny, małostkowy, kapryśny, stosujący odpowiedzialność zbiorową. Bóg tworzy prawo, ale sam mu nie podlega. Bóg może robić wszystkie zabronione ludziom rzeczy, takie jak zabijanie kogo mu się podoba, czynienie cudów w celu zaspokojenia własnych zachcianek, sprawowanie władzy bez odpowiedzialności przed kimkolwiek itd. Tak jak władcy despotyczni w starożytnym Egipcie - tworzyli prawo, ale sami mu nie podlegali. Czyli starotestamentowy Bóg jest jak tyran, bo działa na dokładnie tych samych zasadach.

Czy zbrodniczy rozkaz jest mniej zbrodniczy, jeśli wyda go Bóg? Czy może jednak jest tak, że zbrodnia jest zbrodnią bez względu na to, kto i na czyj rozkaz ją popełnia?

Jeśli Bóg nakazuje zabijać przypadkowe kobiety i dzieci, to jest jak oficer, który każe żołnierzom zabić wszystkich mieszkańców wioski - taki rozkaz jest ohydny i należy odmówić jego wykonania. Stosowanie odpowiedzialności zbiorowej zawsze jest obrzydliwe i skrajnie niesprawiedliwe.

Co do składania ofiar z ludzi: sam wspomniałeś o Aztekach. Jakoś trzy ani nawet dwa tysiące lat temu Jahwe ani nie objawił swojemu narodowi wybranemu, że daleko za wielką wodą żyje bałwochwalczy lud praktykujący składanie ofiar z ludzi i że trzeba go poskromić, ani wtedy sam go nie poskromił. Dopiero 500 lat temu przybyli tam Hiszpanie (nie będący żadnym narodem wybranym) i to oni zniszczyli państwo Azteków. Bez żadnego udziału Boga ani istot nadprzyrodzonych. A starożytni Żydzi byli ignorantami, którzy nie wiedzieli, że w ogóle istnieje kontynent amerykański. Ich Bóg nie oświecił ich w tej kwestii ani w wielu innych kwestiach. I to nie Żydzi odkryli, że Ziemia krąży wokół Słońca. To nie Żydzi dokonywali wielkich odkryć geograficznych.

Skoro twierdzisz, że Bóg nie pozwalał na rozprzestrzenianie się zła, to dlaczego pozwolił, żeby we wczesnym średniowieczu ziemie zdominowane przez chrześcijan w Afryce i na Bliskim Wschodzie zostały podbite przez muzułmanów i przez nich zdominowane, dlaczego pozwolił na pogromy Żydów w średniowieczu, czasach nowożytnych i w XIX wieku, dlaczego pozwolił na Holocaust, dlaczego pozwolił na rewolucję bolszewicką, sztucznie wywołany wielki głód na Ukrainie, zbrodnie stalinowskie, niemieckie i japońskie, dlaczego pozwolił na zbrodnie Czerwonych Khmerów, Hutu i Tutsi i wiele innych? Jakoś nie ocalił swoich wyznawców ani kapłanów przed okrutnymi prześladowaniami i śmiercią, ani innych ludzi też przed tym nie ocalił.

Nie oszukujmy się: tak naprawdę nigdzie w Biblii nie ma opisów bezpośrednich interwencji Boga na Ziemi wobec ludzi. Wszystko, co tam zostało opisane, jest dziełem ludzkim. Żydzi sami wszystko robili, nawet gdy byli przekonani, że działają na rozkaz Boga, w jego imieniu i na jego chwałę. A że ludzka wyobraźnia jest nieograniczona, to mnóstwo rzeczy zostało odpowiednio podkoloryzowanych. Jahwe jest wytworem kultury starożytnych nomadów, których wierzenia były podobne do sąsiednich ludów semickich. Każda religia pasuje do mentalności, kultury i zwyczajów ludu, w którym ta religia powstaje. Interpretowanie wszystkich zwycięstw jako skutku pobożności, a porażek jako skutku odwracania się od Boga i grzeszenia, to myślenie magiczne, typowe dla ludów prymitywnych. Jest zaprzeczeniem zdrowego rozsądku i logiki. Zwycięstwa odnosi się dzięki większej sile, lepszej własnej strategii i taktyce, lepszym własnym umiejętnościom lub błędom przeciwnika, a nie dzięki wstawiennictwu Boga. A śmierci z rąk wroga nie należy traktować jako kary boskiej, tylko skutek tego, że wróg okazał się silniejszy. Tak samo, choroby nie należy traktować jako kary boskiej, tylko jako skutku kontaktu z zarazkami lub wirusami, albo organicznych uszkodzeń ciała.
Stwierdzenia, że to Bóg pomógł Żydom rozprawić się z Kananejczykami, Amorytami, mieszkańcami Gibeonu, Filistynami, Moabitami, Babilończykami i innymi, są wyssane z palucha. Są efektem myślenia magicznego i życzeniowego. Żydzi byli bardzo wojowniczym narodem i nie potrzebowali pomocy Boga, by dokonywać podbojów. Tak jak pomocy bogów nie potrzebował Dariusz Wielki, Kserkses, Aleksander Wielki, Juliusz Cezar (choć ten ostatni był zabobonny i przypisywał sobie przychylność ze strony bogów), Mahomet, kalifowie, Temudżyn, Timur Chromy, szach Nader, Napoleon i inni.

Co do wolnej woli: skoro człowiek ma wolną wolę, to znaczy, że Bóg nie wie wszystkiego. Choć w sumie to i tak wszystkie decyzje człowieka zawsze są zdeterminowane przez różne czynniki wewnętrzne i zewnętrzne. Bo z jednej strony, ilość możliwych opcji do wyboru jest ograniczona choćby przez konflikt interesów z innymi ludźmi, a z drugiej, każdy człowiek zawsze wybiera to, co wydaje mu się najbardziej korzystne dla siebie.

Porównujesz sprawdzanie wierności przez Boga do odpytywania ucznia przez nauczyciela, czyli znowu stwierdzasz, że Bóg postępuje jak człowiek, który nie wie wielu rzeczy i potrzebuje to sprawdzić. Czyli tym samym faktycznie (świadomie lub nie) potwierdzasz, że to człowiek wymyślił sobie Boga, a nie Bóg stworzył człowieka.

Stwierdzenie, że przyczyną wszelkiego zła jest szatan, jest wygodną wymówką dla tych, którzy nie potrafią lub nie chcą pogodzić się z tym, że niektórzy ludzie po prostu nie liczą się z innymi i wolą czynić zło, niesprawiedliwość i okrucieństwo. Zło siedzi wewnątrz ludzi i niektórzy mu ulegają, inni nie. I to od nich samych zależy. Ludzie są różni, więc jedni chcą postępować źle, inni chcą postępować dobrze. Żadne zewnętrzne kuszenie nie jest tu potrzebne. W pierwszej klasie podstawówki słyszałem od księdza katechety, że "diabeł mówi nam do lewego ucha, żebyśmy robili złe rzeczy, kusi nas", tylko że gdy już osiągnąłem wyższy poziom rozwoju intelektualnego, uznałem to stwierdzenie za naiwną bajkę dla dzieci. No ale cóż - najbardziej religijnymi ludźmi na świecie są mieszkańcy Czarnej Afryki, u których jest również najniższy średni iloraz inteligencji na świecie, i którzy są również najbiedniejszymi, najsłabiej wykształconymi i najmniej zorientowanymi w świecie ludźmi. Nieprzypadkowo Boko Haram działa w Afryce. I to mieszkańcy Afryki w największym stopniu twierdzą, że homoseksualizm jest nie do przyjęcia i że powinien zostać wyeliminowany, że do moralnego postępowania konieczna jest wiara w Boga itd. Podobnie zresztą twierdzi wielu mieszkańców Afganistanu, Pakistanu i innych krajów zapaści cywilizacyjnej. Oni też są bardzo religijni. Bo im kraj biedniejszy i słabiej rozwinięty i z im gorszą edukacją, tym bardziej religijni ludzie.

Wiedziałem, że przytoczysz przykłady krajów rządzonych przez komunistów, choć i tak jestem rozczarowany, że je przytoczyłeś jako przykłady "bastionów ateizmu". Po pierwsze, komuniści nie popełniali zbrodni w imię nieistnienia Boga, tylko w imię rewolucji i walki klas. Bo podstawowym założeniem komunizmu nie jest ateizm ani walka z religią, tylko walka klas, dokonanie rewolucji, obalenie siłą rządzącej klasy i ustanowienie nowego porządku politycznego. Ateizm jest tu tylko dodatkiem, a wyznawcy poszczególnych religii nigdy nie byli dla komunistów wrogiem numer jeden. Dla komunistów wrogiem numer jeden byli członkowie "klas posiadających" - burżuazja, kapitaliści, obszarnicy, bogacze, szlachta, arystokracja itd.

Po drugie, fanatyczni komuniści traktują swoją ideologię jako religię. Nawet przejęli od religii kult męczenników (poległych i zabitych rewolucjonistów), kult wizerunków, rytuał samokrytyki (będący odpowiednikiem spowiedzi).

Po trzecie, państwa totalitarne nie są typowymi przykładami państw świeckich.
Typowe państwa świeckie z dużą rolą ateizmu w społeczeństwie to m.in. Francja, Holandia, Belgia, Czechy, Japonia, Hiszpania, Kanada. Czy w tych krajach jest jakiś straszny ucisk, tyrańskie rządy, szerząca się niesprawiedliwość, czy partie komunistyczne są tam u władzy itd.? Nie. Przeciwnie. Partie komunistyczne są w nich całkowitym marginesem (jakoś w głęboko prawosławnej Rosji komunistom udało się zdobyć władzę, a nie udało się im to w świeckiej Holandii, świeckiej Francji ani świeckiej Belgii czy Japonii). Mieszkańcy tych krajów w większości są zadowoleni z życia (choć Japończycy mają problem z pracoholizmem). I nie chcieliby mieszkać w państwach wyznaniowych. Bo państwa wyznaniowe z reguły mają o wiele surowsze i drakońskie prawa. Nie mówię tu o państwach które są wyznaniowe tylko z nazwy, jak GB, Grecja czy kraje skandynawskie.
Państwa wyznaniowe są zaprzeczeniem idei wolności. Państwa świeckie - przeciwnie. Krajem, w którym panuje największa na świecie wolność moralna, jest Holandia - kraj jak najbardziej świecki, a przy tym jak najdalszy od komunizmu.

Zbrodnicze, totalitarne praktyki stalinizmu to skutek mentalności Rosjan i innych mieszkańców Imperium Rosyjskiego. Wschodnie barbarzyństwo, i tyle. Iwan Groźny wcale nie był lepszy od Stalina, tylko że nie miał tylu narzędzi co on i nie władał tak ogromnym terytorium.
W sumie to charakterystyczne, że papież Jan Paweł II nie użył terminu "cywilizacja śmierci" w odniesieniu do bolszewizmu, stalinizmu, nazizmu, maoizmu, dżucze ani rządów Czerwonych Khmerów, tylko w odniesieniu do... liberalnej demokracji, w której dopuszcza się aborcję i eutanazję. To było szkodliwe działanie ze strony papieża. Ale to osobny temat.

Islam to oczywiście religia narzucająca niewolnictwo, tylko że chrześcijanie przed pojawieniem się świeckiego humanizmu w XVIII wieku w większości też chcieli narzucać innym własne religijne prawa, zakazy, nakazy i regulacje. Przymus chodzenia do kościoła pod groźbą sankcji, karanie za herezje, za apostazję, za praktyki homoseksualne itd. - to też nie ma nic wspólnego z wolnością.

Wschodnie religie nie są reklamowane pod hasłem: "zbaw się samemu". We wschodnich religiach do zbawienia też wymaga się wyrzeczenia, tylko że wyrzeczenia nie w imię nieosiągalnego, niewidzialnego i nieznanego Boga, tylko w imię samodoskonalenia się. I nawet nie chodzi o to, że ktoś zbawia się sam, tylko że przez doskonalenie siebie prowadzi do zmiany mechanizmów rządzących jego egzystencją. Bo pewne mechanizmy działają same od początku, bez bieżących interwencji istot nadprzyrodzonych. Wystarczyło raz je ustanowić, i istnieją dalej same bez pomocy.

ocenił(a) film na 8
Trojden

Co do problemu zła i kwestii Szatana, to napisałem, że być może zło przeniknęłoby do świata ludzi bez pojawienia się go. Tego nie jesteśmy w stanie stwierdzić. Obecnie w ludziach istnieje chęć czynienia dobra, ale też chęć czynienia zła. Jest to skutek grzechu pierworodnego. Bez niego moglibyśmy być zupełnie innymi istotami, a jak wyglądałyby nasze społeczeństwa moglibyśmy się tylko domyślać.

Co do błogosławieństwa Boga dla ludzi żyjących w średniowieczu na terenach zdobytych przez muzułmanów, to powiedz mi dlaczego Bóg miałby mieć wzgląd na ludzi, którzy również propagowali odstępcze praktyki? Rzymski katolicyzm wprowadził przecież wiele negatywnych rzeczy do wiary chrześcijańskiej. Do dzisiaj mamy na przykład wiarę w czyściec. Pojawił się on nagle, bez poparcia w Słowie Bożym. Rozprzestrzeniał się kult maryjny, kult papieży, którzy przypisywali sobie boskie atrybuty. Tak jak napisałem w poprzednim poście, pojawienie się grzechu skutkowało karą – zagładą. O pogromach Żydów, w kontekście Bożej opieki, w nowoczesnej historii nie będę się już nawet wypowiadał. Jak Bóg miałby troszczyć się o ludzi, którzy odrzucili obiecanego im mesjasza? Oni wciąż czekają, a sami ich przywódcy twierdzą, że mesjasz już musiał przyjść. Oni przegapili swoją szansę; nie troszczą się absolutnie o nic z wiary starożytnych Hebrajczyków. Ich świętą księga nie jest żadna Tora, ale Talmud – ohydny zlepek nauk różnych przywódców żydowskich. To właśnie ten Talmud zastąpił współczesnym Żydom Torę. Możemy w nim przeczytać takie oto sentencje jak: „gdyby goje (tzn. niewierzący, tak Żydzi określają nie-żydów) wiedzieli co o nich mówimy zabiliby nas”. Oni porzucili już swojego Boga, tak jak Bóg ich porzucił. Miejsce narodu wybranego zajmuje obecnie kościół chrześcijański, to on dziedziczy obietnice i przywileje starożytnych Hebrajczyków.

Co do krajów, systemów totalitarnych itd. chodziło mi o to, że zbrodnicze działania na własnych obywatelach czy ludności z krajów ościennych nie odbywało się tylko w krajach gdzie religia pełniła rolę dominującą. Również państwa, gdzie te sprawy były marginalizowane, dopuszczały się tego; sam wymieniłeś czystki stalinowskie czy wielki głód. Wszystkie te rzeczy to działania człowieka. Ja wyraziłbym głęboki sceptycyzm co do Twojego twierdzenia, że w krajach w których religia pełni ważną polityczną rolę dochodzi do masowych mordów. Tak nie jest, w innych systemach dochodzi do podobnych zbrodni.

Żydom wiedza na temat Indian, którzy żyją gdzieś daleko na innym kontynencie nie była potrzebna. Bóg troszczył się o swój lud wybrany, z niekorzyścią dla ludów, które mieszkały blisko. Nie uważam, aby podtrzymywanie argumentu o trzymaniu ich w niewiedzy na temat geografii czy astronomii było zasadne. Bóg nie przyszedł ich uczyć o ziemskich sprawach. Człowiek posiada własny rozum, którym kieruje się w poznawaniu prawdy.

Wolna wola, a wszechwiedza Boga nie wykluczają się. Mówisz, że mój przykład nauczyciela, który przepytuje ucznia uderza w atrybut wszechwiedzy Boga. Wyraźnie napisałem w tym przykładzie, że zanim przepytasz swojego ucznia, wiesz na jaką ocenę zasługuje, bo go znasz (jako dobry nauczyciel). I tak go jednak przepytać musisz. Trudno o poczynaniach Boga, które wskazują na to, że posiada on rozum co najmniej tak sprawny jak ludzki, uniknąć antropomorfizacji przy tłumaczeniach. Nie znamy innych istot, które są zdolne do abstrakcyjnego myślenia czy przewidywania, więc siłą rzeczy wiele argumentacji dotyczące poczynań Boga są naznaczone ludzkimi porównaniami. Jest to na ogół niemożliwe do uniknięcia. Z tego powodu Twoje podważenie mojego przykładu, że Bóg postępuje jak człowiek nic nie daje.

Mówisz, że: „niektórzy ludzie po prostu nie liczą się z innymi i wolą czynić zło, niesprawiedliwość i okrucieństwo. Zło siedzi wewnątrz ludzi i niektórzy mu ulegają, inni nie. I to od nich samych zależy. Ludzie są różni, więc jedni chcą postępować źle, inni chcą postępować dobrze...” W tej kwestii jesteśmy całkowicie zgodni z moim zdaniem. Gdyż ja cały czas o tym właśnie mówię. Początek i koniec tego postu są w okowach tego stwierdzenia.

ocenił(a) film na 8
ThePanB

Tora cały czas niezmiennie pozostaje świętą księgą judaizmu, natomiast Talmud nigdy nie został uznany przez wyznawców judaizmu za świętą księgę. Talmud jest zbiorem komentarzy do Tory, i nie jest jednorodnym traktatem. Jeśli chodzi o jego status w judaizmie rabinicznym, to można go porównać do Katechizmu Kościoła Katolickiego, który jest wykładnią katolickiej interpretacji Biblii. Żaden żyd nie stwierdzi, że Talmud jest dla niego świętszy i ważniejszy niż Tora. Nie wiem, skąd masz te informacje, które podałeś, ale polecam je zweryfikować. Sam nie czytałem Talmudu i nie widzę takiej potrzeby.

I część żydów w ogóle nie uznaje Talmudu. Chasydzi uznają Talmud za niepotrzebny. Podobnie karaimi. Natomiast reformowani żydzi nie traktują dosłownie ani Tory, ani Talmudu. I w ogóle zdecydowana większość Żydów nie traktuje Talmudu dosłownie. Zresztą: Talmud to ogromne, opasłe dzieło, które mało kto przeczytał. Czy Ty je przeczytałeś? Bo w polskiej literaturze i internecie roi się od rzekomych "cytatów" z Talmudu, pochodzących tak naprawdę nie z samego Talmudu, tylko z dzieła księdza Justyna Pranajtisa "Chrześcijanin w Talmudzie żydowskim" i z publikacji jego następcy, księdza Stanisława Trzeciaka. Na których wielokrotnie powoływał się ks. Andrzej Zwoliński i Jerzy Robert Nowak, publicysta i polityk mieniący się historykiem.

Prawda, katolicyzm wprowadził kult świętych, kult obrazów, kult maryjny, wiarę w czyściec, prymat papieży, czczenie relikwii świętych, sakrament bierzmowania, sakrament kapłaństwa i sakrament małżeństwa, które w czasach Apostołów nie były sakramentami, a także usunął z Dekalogu zakaz czynienia rzeźb i obrazów, za to ostatnie przykazanie podzielił na dwa. Choć trzeba też zauważyć, że o ile Stary Testament głosił prawo Talionu "Oko za oko, ząb za ząb" i głosił możliwość dania żonie listu rozwodowego przez męża, to Jezus całkowicie zmienił te zasady. Czy Bóg nagle zmienił zdanie? Złagodniał? Czy może po prostu Bóg, o którym mówił Jezus, to tak naprawdę inny Bóg niż Bóg z Księgi Jozuego, Księgi Kapłańskiej i Księgi Powtórzonego Prawa? Bo właśnie ta rozbieżność przekazów sprawia, że Stary Testament nie trzyma się kupy z Nowym.

W czasach, gdy kraje europejskie były katolickimi państwami wyznaniowymi, z katolicyzmem przedsoborowym, to nie było w nich wolności słowa, prasy, sumienia i wyznania, a herezje, apostazje i "grzeszne" praktyki seksualne były karane. Jeszcze w drugiej połowie XX wieku Hiszpania za rządów gen. Franco, jako katolickie państwo wyznaniowe, było przykładem ponurego zamordyzmu.
Oczywiście w państwach wyznaniowych tak naprawdę nie chodzi o respekt obywateli przed Bogiem (który jest nieosiągalny, nieznany, niewidzialny i niesłyszalny), tylko o respekt obywateli przed duchownymi, przed ludźmi chcącymi uchodzić za autorytety religijne.
Istnieje dział antropologii kulturowej zwany antropologią religii. Zajmuje się zależnością między cechami społeczeństw a wyznawaną przez nie religią.
W zależności od rozwoju społecznego, następuje też rozwój świadomości religijnej ludzi. Społeczeństwa prymitywne są na najwcześniejszym etapie tego rozwoju - magiczno-religijnym. Społeczeństwa bardziej zaawansowane są na etapie filozoficznym, a rozwinięte są na etapie naukowym.
Co koreluje choćby z tymi wskaźnikami:
https://en.wikipedia.org/wiki/Importance_of_religion_by_country
Widać więc, jak bardzo poziom rozwoju społecznego jest skorelowany z poziomem religijności. I nie są to wskaźniki świadczące na korzyść mocnej religijności.

Racjonalna interpretacja powstania religii jest taka, że wielu ludzi, nie chcąc się pogodzić z tym, że są zdani sami na siebie, z myślą, że żadna istota nadprzyrodzona nad nimi nie czuwa i nie opiekuje się nimi, wymyślili bóstwa, które miały sprawować pieczę nad poszczególnymi dziedzinami życia, a później także bóstwa sprawujące pieczę nad całym życiem.
Polacy, jeden z najbardziej katolickich narodów na świecie, najbardziej ucierpiał w wyniku ludobójstwa podczas II wojny światowej. Jakoś Bóg im wtedy nie pomógł. Podobnie nie pomógł prawosławnym Rosjanom uniknąć terroru komunistycznego, prawosławnym Rumunom uniknąć rozbioru w 1940 ani późniejszego terroru komunistycznego itd. Nasuwa się więc wniosek, że żaden Bóg nigdy nie interweniuje na Ziemi, nie pomaga ludziom, i że w ogóle planeta Ziemia nic go nie obchodzi. Ziemia leży sobie gdzieś w Układzie Słonecznym, gdzieś w Ramieniu Oriona, gdzieś w Drodze Mlecznej, i z punktu widzenia całego Wszechświata jest nieważna. Więc dlaczego jeden z gatunków jej mieszkańców miałby być ważny? No chyba że jest jeden Bóg na planetę Ziemię, a nie na cały Wszechświat, za to inne planety zamieszkałe mają swoich Bogów. We Wszechświecie jest zbyt olbrzymia przestrzeń, zbyt wiele galaktyk, zbyt wiele gwiazd i zbyt wiele planet, żeby Ziemia była jedyną zamieszkaną planetą. Najpewniej życie we Wszechświecie jest powszechne, tylko ludzie na razie mają zbyt słaby sprzęt, żeby to odkryć i potwierdzić. Ze zwykłych obliczeń wynika, że najpewniej zamieszkanych planet jest pełno. Natomiast żadne obliczenia nie wskazują na istnienie transcendentnego Boga, ingerującego w wydarzenia na Ziemi, obserwującego ludzi, oceniającego każdego z osobna i wydającego werdykt, sprawdzającego, czy ktoś w niego wierzy czy nie i sprawdzającego, czy on/ona aby czasem nie uprawia seksu przedmałżeńskiego albo się nie masturbuje.

Tak naprawdę nie wiemy, czy inne gatunki istot żywych są zdolne do abstrakcyjnego myślenia. Pewne poszlaki wskazują na to, że szympansy, wilki, hieny cętkowane, ośmiornice i ptaki krukowate potrafią być kreatywne i pomysłowe, tworzyć coś na kształt kultury i same się uczyć. Więc możliwe, że one potrafią abstrakcyjnie myśleć. Np. wrony opracowały rytuał żegnania swoich zmarłych.

A religie z reguły nie uznają naturalności czegoś za kryterium dobra. Bo np. instytucja małżeństwa jest ingerencją w naturę. Podobnie jak celibat księży. I zasłanianie kobiet wieloma warstwami odzieży, żeby ich widok nie podniecał mężczyzn.
Natomiast np. seks przedmałżeński jest naturalny. Jednak religie często zakazują tego, co naturalne, a jednocześnie regularnie powołują się na "nienaturalność" tego, czego zakazują. To wewnętrzna sprzeczność. Antykoncepcja jest be, bo jest "nienaturalna", a seks przedmałżeński jest be, mimo że jest naturalny. Ale to temat rzeka.

W każdym razie "Doktor Strange" nie jest filmem religijnym, tylko rozrywkowym. I w zasadzie nie ma tam nic o religii, mimo że parę elementów można nazwać filozoficznymi. Podobnie jak w filmie "Matrix".
Natomiast filmem jak najbardziej religijnym i opowiadającym o buddyzmie jest "Mały Budda", jak sama nazwa wskazuje.

Buddyzm też głosi potrzebę współczucia, bycia dobrymi i miłosiernym i wyrzeczenia się egoizmu, i to właściwe postępowanie też ma prowadzić do "zbawienia", choć zupełnie inną drogą niż głosi to chrześcijaństwo, judaizm czy islam.

Natomiast faktycznie antytezą chrześcijaństwa jest satanizm LaVeya, który głosi, że należy być samolubnym, budować silne, duże ego i w ten sposób sam się zbawić. Tylko że ten tok myślenia nie uwzględnia jednej ważnej prawdy: że człowiek czuje największą błogość i spełnienie wtedy, gdy czuje, że jest zjednoczony z całym Wszechświatem, że jego indywidualna egzystencja zanikła, że jego ego zanikło i że zniknęły wszelkie pragnienia i znikły granice między człowiekiem a otoczeniem. Tę prawdę uwzględnia natomiast buddyzm. Uwzględnia on w człowieku pierwiastek duchowości, potrzeby mistycyzmu i transcendencji (których nie uznaje satanizm LaVeya). I dlatego ze wszystkich religii (nie licząc różnych odmian animizmu, szamanizmu i innych małych lokalnych religii pierwotnych), relatywnie najbliżej mi do buddyzmu.

ocenił(a) film na 8
Trojden

Co do Talmudu miałem na myśli świętość, nie jako natchnienie, bo tutaj mamy płaszczyznę porozumienia, że Talmud nie jest księgą świętą, ale o cześć jaką jest otaczany przez Żydów. Tora bywa przez wiele odłamów zaniedbywana na rzecz Talmudu z którego wykładnią należy się liczyć. Otaczany jest najwyższą czcią – tego rodzaju świętość miałem na myśli. Przepraszam, że nie zaakcentowałem tego bardziej.

I masz rację, że jest to coś co można, w pewien sposób, traktować na wzór Katechizmu Kościoła Katolickiego. Kiedy byłem przygotowywany do bierzmowania, a przyjąłem je dopiero jako człowiek dorosły, ksiądz podczas naszego kursu zalecił, aby przynajmniej raz w życiu przeczytać: Biblię, Katechizm Kościoła Katolickiego oraz Konstytucję Dogmatyczną o Kościele (Lumen Gentium). Jednak sytuacja z tymi dwoma ostatnimi pozycjami w naszym społeczeństwie i w kręgu naszej wiary jest zupełnie odmienna niż w przypadku Talmudu. Nigdy nie dałem rady przebrnąć przez Katechizm czy Lumen Gentium; nie znam też osobiście nikogo, kto przeczytałby te dokumenty od deski do deski. Te teksty są marginalizowane w naszym społeczeństwie. Z kolei Talmud zajmuje bezwzględne pierwszeństwo. Jest najważniejszy mimo że nieświęty. I masz rację w tym, że nie wszyscy Żydzi uznają Talmud i stosują się do jego reguł. Przez analogię można mówić o odłamach chrześcijaństwa, są takie, które uznają księgi tylko i wyłącznie protokanoniczne, inne za pisma natchnione uważają powiększony zbiór o księgi deuterokanoniczne, a jeszcze inni z kolei dorzucają lub odrzucają pewne księgi; np. listy św. Pawła jak i jego osoba jest często odstawiana na bok.

Napawa mnie to wielkim smutkiem, że nie umiesz dostrzec korelacji pomiędzy Starym jak i Nowym Testamentem. Duży obszar naszej dyskusji opiera się na tym, że próbujesz wykazać swego rodzaju ewolucję czy zmianę jaka zaszła w Bogu.

Niewątpliwie odkryliśmy pomost w tym, że obecnie natura ludzka jest grzeszna/pełna zła. Według chrześcijan jest to spowodowane działaniem Szatana. Jest to upadły anioł, którego celem było zająć miejsce Najwyższego. Pierwotnie Szatan był dobry, nosił imię Lucyfer. Miał wolną wolę, zbuntował się i podążał właściwymi sobie drogami. W wyniku jego buntu został wygnany z nieba i strącony na ziemię. Jego pozycja w naszym świecie jest niepodważalna; takie określenia, na kartach Nowego Testamentu, jak „bóg tego świata”, oznaczają jego szczególną pozycję oraz ogromny wpływ na ludzi. Mówiliśmy wcześniej o wolnej woli, była ona dana nam od samego początku; człowiek sam podejmuje decyzje za kim chce iść. I nie mówię tu o żadnym dualizmie, bo cała Biblia wyraźnie podkreśla, że Bóg jest jeden; oddawanie czci aniołom jest surowo zakazane.

Mówisz, że Bóg jest surowy i się z tym zgadzam. Surowość nie jest żadną wadą, bo ileż to razy, w naszych wspomnieniach, pozytywnie wspominamy nauczycieli, którzy byli surowi i bezwzględnie egzekwowali sprawdzanie wiedzy? Stary Testament wskazuje, że w pewnym momencie wszyscy będą uczniami Boga (zob. np. Mowę Eucharystyczną Jezusa, rozdz. 6 w ewangelii św. Jana). Mówisz, że Bóg w swojej surowości dopuszcza się okrucieństwa i pozbawia ludzi życia. Trochę wcześniej już Ci udowodniłem, że masz rację, ale spoglądasz na te puzzle przez pryzmat tylko jednego kawałka układanki. Bóg zawsze wcześniej ostrzegał ludzi przed grożącą im karą, która jest nieuchronna (Bóg jest bowiem wszechmogący). Człowiek miał możliwość odwrócenia się od swoich zamysłów, ale wybierał drogę, która prowadzi do śmierci. Twierdzisz, że Bóg nie powinien karać śmiercią, bo w prawie, które dał ludziom, jest napisane: „nie zabijaj” i dodajesz, że jest tyrańskim despotą, który nie przestrzega ustanowionych przez siebie praw. Twoja argumentacja jest niepoprawna w tym wypadku, bo prawa o których mówisz zostały nadane ludziom. Umowa między Bogiem, a Izraelitami nie zobowiązywała Boga do tego, aby to On przestrzegał Dziesięciu Przykazań, ale ludzie. Nie można więc z logicznego czy prawnego punktu widzenia robić Bogu z tego powodu wyrzutów. Umowy są konstruowane w ten sposób, że każda ze stron ma dokładnie spisane pewne zobowiązania i akceptacja umowy oznacza, że obie strony zgadzają się je wypełniać. Polecam lekturę w tej chwili Księgi Powtórzonego Prawa 5.1-22 – tam znajdziesz warunki umowy; zwróć uwagę, co obiecał zrobić Bóg. Dekalog obowiązuje ludzi i zawiera zasady dotyczące usprawnienia życia społecznego, a także podstawowe zasady relacji Bóg-człowiek. Nowy Testament streścił je do swego rodzaju dwóch przykazań – miłości Boga i bliźniego, a z kolei apostoł Jan daje nam w swoim pierwszą liście pewną ważną naukę: „Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi.” - myślę, że dla kogoś takiego jak Ty może to brzmieć nadzwyczaj znajomo.

Tego typu nauki, jest nawet cała ich masa, znajdziesz w Starym Testamencie. Bóg nakazuje Izraelitom uczciwy handel (ze wszystkimi), zabrania mszczenia się na swoich pobratyńcach, nakazuje pomaganie nawet swoim nieprzyjaciołom i przeciwnikom (drugi policzek?), nakazuje okazywanie powszechnego szacunku do drugiego człowieka czy troskę o biednych, potrzebujących czy chorych. Czy podać Ci konkretne wersety ze Starego Testamentu gdzie jest o tym mowa? Myślę, że warto, bo zobaczysz, że nie ma tutaj żadnej sprzeczności między Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba, a Bogiem Jezusa Chrystusa. (Kpł. 19.10, Kpł. 19.14, Kpł. 19.18, Kpł. 19.32, Kpł. 19.33-35, Pwt. 19.16-17, Pwt. 22.1-3 ). Jest to wciąż ten sam Bóg wierny, łaskawy i miłosierny, który troszczy się o swój lud. Dokładnie tak samo jest opisywany w Nowym Testamencie.

Wiele pism, które składają się na Nowy Testament, to fragmenty, które zawierają historię Jezusa albo opis jego nauki. Dlatego nie można tym samym porównywać tego z księgą Jozuego. Prędzej należałoby porównać to z np. księgami mądrościowymi. Przeważnie nie ma w nich tego o czym piszesz. Całość wciąż pozostaje harmonijna. Gdyby rzeczywiście na treść Nowego Testamentu składały się jakieś wydarzenia o ważnym charakterze politycznym/militarnym, to podejrzewam, że odnalazł byś tam podobieństwa do swojej ulubionej księgi Jozuego. Objawione zostało w Nowym Testamencie jedno oblicze Boga, które było znane już wcześniej, a część zasad zostało dopełnionych, wyjaśnionych. Tak samo było też w obrębie Starego Testamentu kiedy była mowa o sabacie. Zakaz podnóży w tym dniu pojawił się dopiero poprzez słowa proroka Izajasza. W Pentateuchu nie ma zakazu prowadzenia podróży czy pustych rozmów w ostatnim dniu tygodnia. To co budzi w Tobie konsternację, jest fenomenem dokładnie tej samej natury.

Podobnie jesteś w błędzie w kwestii, że Bóg nigdy nie mówi w Nowym Testamencie bezpośrednio. W Ewangelii św. Jana podczas rozmowy Jezusa z Grekami, na prośbę Jezusa: „Ojcze wsław Imię Twoje”. Pada odpowiedź (z Nieba): „Już wsławiłem i jeszcze wsławię”. Rzeczywiście jednak Bóg przemawia zdecydowanie rzadziej niż w Starym Testamencie, ale to w głównej mierze, że nie mamy w nim (Nowym Testamencie) ksiąg o naturze historycznej z wyjątkiem Ewangelii oraz Dziejów Apostolskich. Zauważ, że bezpośrednie słowa od Boga znajdują się w księgach historycznych Starego Testamentu. W księgach prorockich, to prorocy mówią w imieniu Boga. Generalnie funkcjonuje taki podział w stosunku do ksiąg tworzących Biblię (księgi historyczne, dydaktyczne i prorockie). Historyczne to np. Księga Jozuego. W przypadku nowego mamy księgi głównie dydaktyczne; jedyna prorocka to Apokalipsa wg św. Jana.

Surowy i mściwy Bóg jest opisywany jedynie w księgach historycznych, gdy ingeruje w sprawy polityczne świata ludzi. Jak spojrzymy na manuskrypty, które składają się na Nowy Testament, to widzimy, że ksiąg z tej kategorii nie ma. Dlatego możesz paradoksalnie twierdzić, że nie mówią o tym samym Bogu. Dla mnie cała Biblia jest spójna, a działań Boga nie oceniamy poprzez Dekalog, bo to nam został on nadany, a nie Bogu. Pamiętaj, że sprawiedliwy z wiary żyć będzie, a dziełem zamierzonym przez Boga jest uwierzyć w tego, którego Bóg posłał.

To w zasadzie wszystko, co mogę Ci powiedzieć w obronie chrześcijańskich wartości. Przekonanego i tak nie przekonam.

Z kolei doktor Strange, to dobry film. Jedna z lepszych i ciekawszych propozycji z uniwersum Marvela. Nakręcony na wysokim poziomie jak większość. Pozwól jednak, że zakończę swoją wypowiedź tym czym zaczęliśmy, czyli moim nieprzychylnym poglądem na temat wschodnich nauk. Generalnie lansowanie tego, co zahacza o buddyzm itd. jest ogłupiające dla społeczeństwa. Początkowo prezentuje się wszystko pięknie, mowa o harmonii z wszechświatem, wzajemny szacunek piękna reklama, piękny marketing i papier prezentowy, ale owoce ta filozofia wydaje bardzo przegniłe. Właśnie fakt, że te New Age'owskie bzdury kwitną na każdej glebie jest bardzo niebezpieczny. Uniwersalizm tych religii i ekspansja na wyniszczony duchowo Zachód jest zatrważający. Atrakcyjny, dla coraz bardziej ateistycznych społeczeństw, koncept, że nie ma boga jako bytu transcendentalnego, rodzi już wiele problemów dla twórców tego systemu. Jeśli postrzegamy buddyzm jako medytację, a wszystko dzieje się w umyśle, to jest to nic innego jak wytwór czyjegoś umysłu i jakiś tam system metafizyczny. Miejsce tego rodzaju koncepcji jest muzeum obok teorii flogistonu, samorództwa czy alchemii. Na pewno takie systemy nie wskazują na racjonalne kierowanie swoim życiem. Każdy trzeźwy osąd powinien coś takiego odrzucić. Medytacja jest stanem czysto fizjologicznym jak opisywałem i nie ma co wtłaczać do tego głębokiej filozofii. Wszystko wystarczy streścić do jakiegoś kodeksu zasad etycznych i koniec kropka. Bez bajania pod wpływem grzybków jak to określasz często. Już prędzej przekona mnie Nietzsche, jego relatywizm moralny wraz z Zaratustrą. Jest to skupienie się na moralności bez wdrażania w to metafizycznej maszynerii. Zgadzasz się ze mną, że obrotem ciał niebieskich nie rządżą aniołowie, ale prawa grawitacji, prawda? Dlaczego więc twierdzisz, że Twoim umysłem oraz życiem i systemem kar i nagród rzadzi jakiś ruzbudowany system metafizyczny z odległego kręgu kulturowego?

Jeśli ktoś traktuje z kolei koło życia dosłownie, to już jest cały obszar, który rodzi sprzeczności i niedopowiedzenia, a przecież Budda powinien przekazać swoim uczniom prawdę. Kłopot w tym, że prawdy w tym wszystkim nie ma. Już Ci wspominałem o mechanizmach sterujących sansarą. Skoro nie ma tam żadnego bytu absolutnego, spoza koła życia, to w jaki sposób przeskakuje się na kolejne levele? Proces bezosobowy, pozbawiony intelektu czyniłby to przypadkowo. Więc logicznie rzecz biorąc ktoś tym steruje. Dlaczego nigdzie nie mogę znaleźć odpowiedzi na te pytanie? Czyżby nikt z tych oświeconych mistrzów się nie dowiedział? Gdzie w takim razie było ich ego? Moim zdaniem należy odczarowywać u nas, na Zachodzie, buddyzm i tego typu religie. To jest trudne, bo chrześcijaństwo np. mówi, że jest tylko jedna droga do zbawienia (J. 14.6), a buddyzm jest bardziej poprawny politycznie i każdy może się zbawić.

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 8
ThePanB

Czy ustanawianie praw dla innych bez świecenia przykładem samemu nie jest hipokryzją? Jeśli Bóg ustanawia prawa dla ludzi, ale sam ich nie przestrzega, to Bóg jest hipokrytą.
Co byś powiedział o człowieku, który obżera się baleronem i kiełbasą, a przy tym poucza innych o wartości wegetarianizmu? Raczej nie uznałbyś go za wiarygodnego i nie miałbyś dla niego szacunku, prawda? Tak samo nie miałbyś szacunku do kogoś, kto codziennie uprawia seks z inną partnerką, a przy tym poucza innych o wartości wstrzemięźliwości przedmałżeńskiej. Więc dlaczego masz szacunek do domniemanego Boga, który postępuje według tej samej zasady jak w powyższym przykładzie?

Zasadnicze i podstawowe pytanie: Czy Bóg lubi to co zbożne, dlatego, że jest ono zbożne, czy też coś jest zbożne dlatego, że Bóg to lubi?
Jak uważasz?

Twierdzisz, że Bóg zawsze ostrzegał ludzi przed grożącą im karą. Tylko: czy przed zabiciem wszystkich pierworodnych dzieci Egipcjan w Księdze Wyjścia Bóg ostrzegł wszystkich Egipcjan, co się stanie, jeśli ich faraon nie wypuści Żydów z Egiptu? No nie. I w ogóle dlaczego najpierw uczynił nieustępliwym serce faraona (Księga Wyjścia 7,3), a potem zsyłał plagi? To zupełnie bez sensu. No chyba że po prostu chciał wyładować swoje sadystyczne skłonności na cywilach i dzieciach. Bo skoro jest wszechmogący, to mógł uczynić serce faraona ustępliwym. Albo zabić faraona. A nie stosować odpowiedzialność zbiorową. Odpowiedzialność zbiorową stosowali komuniści i naziści. Czy wobec tego inspirowali się oni Bogiem z Księgi Wyjścia i Księgi Jozuego, nawet jeśli deklarowali, że historie biblijne nic dla nich nie znaczą?

Twierdzisz, że Biblia to księgi natchnione. Tylko że to ludzie żyjący w III i IV wieku ustalili, które księgi są natchnione, a które nie. Które księgi należy zaliczyć do biblijnego kanonu, a które nie. Główną rolę odegrał tutaj Εἰρηναῖος ze Smyrny, znany bardziej jako Ireneusz z Lyonu (mimo że w Lyonie on najwyżej zmarł, a nie się tam urodził). Wersji Ewangelii było bardzo wiele, a jednak w III i IV wieku część z nich odrzucono jako "apokryfy", a zostawiono tylko cztery. Świadectwo biblijne było wielokrotnie przerabiane i redagowane przez ludzi. Więc jak może być Słowem Bożym, skoro to ludzie ustalili, co jest Słowem Bożym, a co nie?
Znasz w ogóle historię kształtowania się biblijnego kanonu?

Zresztą gdyby te księgi faktycznie były natchnione i objawione, to nie byłoby takich rozbieżności między nimi. Np. odnośnie odkrycia pustego grobu Ewangelia wg Mateusza podaje, że Maria Magdalena i druga Maria poszły obejrzeć grób i powstało wielkie trzęsienie ziemi, bo anioł zastąpił z nieba, podszedł, odsunął kamień i usiadł na nim, a jego postać jaśniała jak błyskawica, przez co strażnicy zadrżeli przed nim ze strachu, i przemówił do niewiast, że Jezus ukrzyżowany zmartwychwstał.
Ewangelia wg Marka podaje, że to Maria Magdalena, Maria - matka Jakuba i Salome. Czyli nie dwie kobiety, jak podaje Mateusz, tylko trzy. I okazało się, że kamień był już odsunięty, i dopiero po wejściu do grobu trzy kobiety ujrzały młodzieńca (czyli już nie anioła?) ubranego na biało i siedzącego po prawej stronie. O strażnikach nie ma tam już mowy.
Łukasz w swojej wersji Ewangelii podaje, że kobiety (nie wiadomo które i nie wiadomo ile) zastały odsunięty kamień od grobu, a po wejściu do środka nie znalazły ciała Jezusa. I dopiero wtedy nagle stanęło przed nimi dwóch mężczyzn w lśniących szatach (czyli już nie jeden mężczyzna, tylko dwóch - to ilu ich w końcu było?). I też nie ma nic o strażnikach.
Ewangelia Jana podaje, że to Maria Magdalena, Piotr i Jan poszli do grobu, a pierwszy wszedł tam Jan, a Piotr za nim. I że dopiero potem, gdy Maria dowiedziała się o pustym grobie, ujrzała dwóch aniołów, którzy powiedzieli jej o zmartwychwstaniu.

Czyli jak to w końcu było? Która wersja jest prawdziwa, skoro wszystkie są natchnione i objawione? Czy do pustego grobu udały się Maria Magdalena i druga Maria? Czy może Maria Magdalena, druga Maria i Salome? Czy może nie wiadomo jakie kobiety? Czy może Maria Magdalena, Piotr i Jan? I ilu mężczyzn (lub aniołów) było w środku? Jeden czy dwóch? I kiedy się zjawili? Czy byli tam już przed odkryciem pustego grobu, czy zjawili się dopiero później?

To się kupy nie trzyma. Nie udało się ustalić spójnej wersji. Jak może być objawione i natchnione dzieło pełne tak rażących sprzeczności? W jednym miejscu twierdzi, że w danym zdarzeniu brały udział dwie kobiety, którym objawił się jeden mężczyzna. W innym miejscu, że trzy kobiety, którym objawił się jeden mężczyzna. W innym miejscu, że kobiet nie wiadomo ile, którym objawiło się dwóch mężczyzn. A w jeszcze innym, że jedna i kobieta i dwóch mężczyzn, i że na końcu to jednej kobiecie objawiło się dwóch aniołów.

Problem ze Starym Testamentem polega właśnie na tym, że są tam zawarte wydarzenia o charakterze politycznym i militarnym. I że te wydarzenia z jakiegoś powodu zostały uznane za związane ze świętością i objawieniem. Tylko że mają one wyłącznie charakter polityczny i wojskowy, a nie religijny - pomijając to, że Żydzi interpretowali część wydarzeń tak, że twierdzili, że to sam Bóg pomagał im pokonywać wrogów. Cóż, to właśnie wspomniany przykład myślenia magicznego i nadawania wydarzeniom innej rangi niż mają w rzeczywistości. Żydzi, jak naiwne dzieci, wierzyli w to, że opiekuje się nimi sam Bóg i że swoje zwycięstwa zawdzięczają Bogu, a nie swojej sile, agresji, taktyce i uzbrojeniu. Albo przynajmniej to wmawiali im ich kapłani. W sumie trochę przypomina mi to stwierdzenie Macierewicza, że to usilne modlitwy pisowców do obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej sprawiły, że Matka Boska wstawiła się za PiS-em i że opozycja i jej zwolennicy zakończyli protesty w sejmie i przed sejmem. :)

Tak, wiem, że w Starym Testamencie też są nakazy uczciwości, dobrego traktowania innych, miłosiernego i sprawiedliwego postępowania itd. Tylko że mimo to: nadal zdecydowanie za dużo tam mowy o karaniu śmiercią za byle co. Np. za wykonywanie pracy w dniu szabatu. Albo za niebycie dziewicą w momencie zamążpójścia. To barbarzyńskie i nieludzkie prawa. Zgadzasz się z tym?

We wspomnianym fragmencie Ewangelii Jana jest tylko, że "rozległ się głos z nieba". A nie że: "Rzekł Bóg". W Starym Testamencie dziesiątki razy pojawiają się frazy" Rzekł Bóg do...". W Nowym Testamencie nie ma ani jednej takiej frazy. Kilka razy rozlega się głos z nieba, który w domyśle należy do Boga. Podobnie jak w wydarzeniu z gołębicą. Na tym polega zasadnicza różnica. W Starym Testamencie nie ma fraz "rozległ się głos z nieba" itp., które w domyśle mają oznaczać, że to Bóg przemawia. Tam jest zawsze napisane wprost i bezpośrednio "Rzekł Bóg", "rozkazał Bóg" itd.

Pozostaje pytanie, dlaczego księgi historyczne w ogóle zostały zaliczone do kanonu Biblii. Gdyby nie zostały, to całość byłaby o wiele spójniejsza. Gdyby do Biblii nie zaliczono Księgi Jozuego. I po części również Księgi Wyjścia (mowa o plagach egipskich).

Co rozumiesz przez stwierdzenie, że Zachód jest "wyniszczony duchowo"? Tak się składa, że to właśnie kraje "wyniszczonego duchowo" Zachodu mają najwyższy poziom rozwoju. Najwyższy poziom edukacji (najlepsze uczelnie świata są w W. Brytanii, USA i Francji), najwyższy poziom dobrobytu, najwyższą kulturę polityczną i prawną, największą wolność słowa, największe swobody obywatelskie, najmniejsze rozwarstwienie społeczne, i to w tych krajach ludzie są najbardziej zadowoleni z życia. Krajem, w którym panuje największa na świecie wolność moralna, jest Holandia. A nie żadne państwo wyznaniowe. I Holendrzy są jednym z najbogatszych i najszczęśliwszych narodów. Jakoś nie cierpią z powodu "duchowej pustki" czy "wyniszczenia duchowego". W ogóle nazywanie ateizmu "duchową pustką" jest tylko pustym sloganem.

Za to w krajach Afryki i Środkowego Wschodu, których mieszkańcy są bardzo religijni, ludzie żyją w nędzy, są w dużej części analfabetami, a większość pozostałych jest słabo wykształcona, panuje ucisk, duże rozwarstwienie społeczne, i ludzie są niezadowoleni z życia. Kacykowie plemienni mają tam wszystko, a reszta nie ma nic. I dlatego to stamtąd ludzie masowo emigrują i uciekają - bo tam nie da się żyć. Życie w większości krajów, w których religia odgrywa bardzo ważną rolę w życiu społecznym i życiu codziennym, jest nieznośne. Swoistym wyjątkiem jest tutaj Bhutan (buddyjski kraj zresztą), w którym mieszkańcy są biedni, a mimo to szczęśliwi.
Większość mieszkańców Afryki oraz Bliskiego i Środkowego Wschodu twierdzi, że do etycznego i dobrego postępowania konieczna jest wiara w Boga. Że wiara w Boga jest wyznacznikiem moralności. Tylko że to głupie i naiwne myślenie, które w ogóle nie bierze pod uwagę czynników takich jak empatia, edukacja i uświadamianie ludzi o problemach innych. W Europie jest inaczej, choć w Polsce i Rumunii nadal zabobonność jest bardzo silna, podobnie jak myślenie magiczne.

W którym kraju byś wolał żyć: w religijnym Malawi czy w świeckiej Holandii? W religijnej Etiopii czy w świeckiej Francji? W religijnym Burundi czy w świeckich Czechach?

Twierdzisz, że lansowanie tego, o co zahacza buddyzm, jest ogłupiające dla społeczeństwa. A co w takim razie powiedzieć o lansowaniu jedzenia ciała i krwi Chrystusa, czyli bogożerstwa i kanibalizmu w jednym oraz wampiryzmu? I mówieniu, że to przynosi zbawienie? Oraz gloryfikacji cierpienia, mówieniu, że każdy niesie swój krzyż, że trzeba się zaprzeć samego siebie w imieniu Jezusa? Oraz mówieniu, że nikogo na Ziemi nie należy nazywać ojcem, bo jedyny ojciec to ten w niebie? Oraz mówieniu, że kto kocha swoich rodziców bardziej niż Jezusa, nie jest godzien Jezusa? I przesłanie o poróżnieniu zięcia z teściem itd. I treść kazania na górze, żeby pozwalać wrogom prać się po pysku i pozwalać rabusiowi na rozbój. Czy te postulaty nie są niebezpieczne?

Gdy bierze się pod lupę religię zawierającą księgi historyczne zawierające opisy działań wojskowych, rzezi i zbrodni popełnianych z imieniem Boga na ustach oraz księgi zawierające sprzeczności jak te opisane wyżej, to nietrudno jest uznać, że coś tu się nie zgadza i nie klei. i nietrudno jest zainteresować się wtedy innymi religiami. Czy to buddyzmem, czy szamanizmem, czy animizmem, czy religiami synkretycznymi, czy nowymi ruchami religijnymi.

Wcale nie musi być tak, że bezosobowy proces czyni coś przypadkowo. Jakoś obieg wody w przyrodzie jest niezmienny, działa od milionów lat według tych samych zasad, choć nikt nim bezpośrednio nie kieruje. Wszystko zależy od warunków. Gdy jest upał, woda wyparowuje i jest susza. Gdy nadchodzą chmury znad mórz i oceanów, pada deszcz i susza mija. I nie steruje tym żaden Bóg. Podobnie jak to nie Bóg stwarza gwiazdy i nie Bóg każe im ginąć, gdy zapas ich gazu się skończy. I tak samo z bytami absolutnymi. Gdy człowiek stwarza odpowiednie warunki przez swoje postępowanie, to z nim dzieją się po śmierci takie lub inne rzeczy.

ocenił(a) film na 8
Trojden

Napisałeś, że: „Czy ustanawianie praw dla innych bez świecenia przykładem samemu nie jest hipokryzją? Jeśli Bóg ustanawia prawa dla ludzi, ale sam ich nie przestrzega, to Bóg jest hipokrytą.” Nie masz tutaj absolutnie żadnej racji. Prawo ceremonialne opisane w księgach mojżeszowych nie było tylko zwykłymi rytuałami. Były wskazówkami, swoistym sznurkiem do kłębka, który wskazywał na odkupiciela – Mesjasza. Żydzi byli zobowiązani do składania ofiar – dokładne przepisy znajdziesz w Pentateuchu. Sam Bóg również wypełnił to prawo. Zapłacił karę za grzech. Nie posłaniec, ani anioł, lecz właśnie Bóg poniósł 2000 lat temu śmierć na krzyżu za zbawienie wielu.

Umowy nie charakteryzują się pełną symetrią. Jedna strona wypełnia takie warunki, a druga inne. Nie ma tutaj mowy o równości. Uczciwa umowa musi być sprawiedliwa. Równość stron nie współgra na ogół ze sprawiedliwym podziałem obowiązków. W Dekalogu, który poleciłem Ci przestudiować masz wyraźnie napisane, że Bóg będzie troszczył się o tych, którzy go miłują i przestrzegają Jego przykazań. Zobacz na historię Hioba czy Abrahama.

Bóg jest Stwórcą i Odkupicielem, więc cóż dziwnego w tym, że wymaga lojalności wobec siebie? Spójrz na fragment z Księgi Powtórzonego Prawa: „Wszystko co ja wam powiedziałem, starannie wypełniajcie. Nic od tego nie będziesz dodawał ani niczego ujmował. Jeśliby powstał pośród ciebie prorok albo ten, kto ma sny, i zapowiedziałby ci znak albo cud, I potem nastąpiłby ten znak albo cud, o którym ci powiedział, i namawiałby cię:Pójdźmy za innymi bogami, których nie znasz, i służmy im,To nie usłuchasz słów tego proroka ani tego, kto ma sny, gdyż to Pan, wasz Bóg, wystawia was na próbę, aby poznać, czy miłujecie Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej. Będziecie podążać za Panem, Bogiem waszym, jego będziecie się bać, będziecie słuchać Jego głosu i Jego trzymać się będziecie” Współgra to z wypowiedziami np. z Nowego Testamentu: „Baczcie, aby was kto nie sprowadził na manowce filozofią i czczym urojeniem, opartym na podaniach ludzkich i na żywiołach świata, a nie na Chrystusie”. Kiedyś świat Zachodni był w głównej mierze chrześcijański. Teraz pleni się jak rak ten buddyzm czy inne nauki z Dalekiego Wschodu. O tym właśnie ostrzegał np. apostoł Paweł. Wmawia się naiwnym ludziom, którzy są wypruci ze wszelkiej duchowości, że filozofia buddyjska jest tylko dodatkiem do ich życia. Dla chrześcijanina taki stan rzeczy oraz tego typu droga nie może być zaakceptowana. Współcześni mieszkańcy Zachodu, w tym chrześcijanie, nie widzą nic złego w praktykowaniu religii Dalekiego Wschodu. Jednak ja uważam, że nie można służyć dwóm panom.

„Czy Bóg lubi to co zbożne, dlatego, że jest ono zbożne, czy też coś jest zbożne dlatego, że Bóg to lubi? Jak uważasz?” - jeżeli jesteś ciekawy mojej opinii w tej sprawie, to już Ci wyjaśniam. Takie pojęcia jak dobro i zło oraz Bóg są ze sobą nierozerwalnie powiązane. Gdyby nasz wszechświat był pusty, pozbawiony wszelkiego życia, to kwestie moralne i podział na to co słuszne i niesłuszne nie mógłby zaistnieć. Samo istnienie bytu absolutnego albo jakiegokolwiek bytu obdarzonego intelektem jest koniecznym warunkiem do wprowadzenia pojęcia moralności w dane uniwersum. W pustym wszechświecie, gdzie nie istnieje nic rozumnego, sam wszechświat może nawet jawić się jako nieistniejący; może lepiej powiem niepoznawalny. Byt, który jest absolutny i jest początkiem oraz podstawą istnienia Stworzenia jest obdarzony intelektem; wprowadził pewne pojęcia moralne we wszechświecie. Wyraźnie rozgraniczamy rzeczy dobre od złych. Ów byt, który jest podstawą istnienia całego wszechświata wprowadził absolutny podział wartości moralnych. Nie można od nich odstąpić ani w lewo, ani w prawo. W konsekwencji, wszystkie stworzone istoty, wszystkie pochodne tego absolutnego bytu, otrzymały jako dziedzictwo kodeks wartości moralnych. Jest on niezmienny i trwa równocześnie z bytem absolutnym. Więc dobre jest to, co ten byt uważa za dobre. Wartości moralne zostały odziedziczone. W moim przypadku, w przypadku mojej wiary jest tak jak już wcześniej wspominałem – wierzę, że istnieje taki byt absolutny oraz wierzę, że jest on poznawalny i nie puścił ludzkości samopas i wierzę, że jest to ten opisany w Biblii i mam ufność w tego, którego posłał. Powiedz mi proszę czy gdybyś miał możliwości rozmowy z takim absolutnym bytem czy gdyby on Ciebie wybrał i chciał uczyć albo przekazać pewne tajemnice to czy nie byłaby to dla Ciebie cudowna rzecz? Niepowtarzalna i nieporównywalna do niczego wcześniej w życiu? Czy nie poszedł byś za nim i nie rzucił dotychczasowego zajęcia? Tak jest właśnie z Jezusem Chrystusem. Ci którzy rozpoznali w Nim Boga, swego Pana, Stwórcę i Odkupiciela nie powinni się wahać i pójść za nim – to w kwestii tych niebezpieczeństw i absolutnego posłuszeństwa, które uważasz za groźne. Niewątpliwie byt absolutny o którym mówimy stoi w hierarchii wszystkich istot najwyżej. Nie upierasz się przy tym prawda? Wiele faktów i proroctw mesjańskich wskazuje na Jezusa Chrystusa jako obiecanego Odkupiciela. Boską jego naturę podkreśla Izajasz (przeczytaj rozdział 6 - cały): „W roku śmierci króla Uzjasza widziałem Pana siedzącego na tronie wysokim i wyniosłym, a kraj jego szaty wypełniał świątynię. Jego orszak stanowiły serafy, z których każdy miał po sześć skrzydeł, dwoma zakrywał swoją twarz, dwoma zakrywał swoje nogi i na dwóch latał. I wołał jeden do drugiego: Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów! Pełna jest wszystka ziemia chwały jego. (…) I rzekłem: Biada mi! Zginąłem, bo jestem człowiekiem nieczystych warg i mieszkam pośród ludu nieczystych warg, gdyż moje oczy widziały Króla, Pana Zastępów.” Później w Ewangeliach mamy wzmiankę o tym fragmencie wizji proroka Izajasza, dowiadujemy się kogo ujrzał: „Zaślepił ich oczy i twardym uczynił ich serce, żeby nie widzieli oczami oraz nie poznali sercem i nie nawrócili się, ażebym ich uzdrowił. Tak powiedział Izajasz ponieważ ujrzał chwałę Jezusa i o Nim mówił” (J.12.40-41) Królem Zastępów jest niewątpliwie Bóg, prawda? Tu mamy proste wynikanie, że tym Królem, Panem Zastępów i Bogiem jest nikt innych jak Jezus, który podkreślał, że „Ja i Ojciec jedno jesteśmy”.

Jak z kolei Ty zapatrujesz się na świat zwierząt oraz karmę? Powiedz mi proszę taką rzecz, oświeć mnie. Gdybym był w poprzednim swoim wcieleniu jakimś lisem. To gdybym polował na kury i je zjadał czyniłbym dobrze czy źle? Czy jako lisa uznałbyś mnie za mordercę? Czy lis może wyrzec się swojego instynktu? I powiedz mi proszę jak Ty zapatrujesz się na pytanie, które mi zadałeś: Czy lubisz jeść to co jadalne dlatego, że jest jadalne czy to co jesz jest jadalne dlatego, że lubisz to jeść? I nurtuje mnie ta kwestia czy gdybym był tym lisem, to jako kto lub co bym się potem odrodził? Chyba wyrządziłbym wiele szkody wszystkim dookoła i byłbym dzisiaj mordercą, jeśli poprzednio byłem lisem. Powiedz mi jeszcze proszę dlaczego, zdaniem filozofii buddyjskiej, populacja ludzi stale się powiększa? Pamiętam jak było nas 6 miliardów, jakiś czas temu populacja ludzka przekroczyła 7 miliardów. Skąd Ci nowi ludzie się biorą? W historii o bocianach i kapuście może jest więcej prawdy niż podejrzewałem?

Co do kazania na górze, to nie mamy tam nadanych nowych praw czy czegoś w tym stylu. Jest podana tam pewna wykładnia starych praw. Jezus mówi za każdym razem: „słyszeliście, że powiedziano”. Po czym następuje interpretacja. Podobnie jest z cudzołóstwem i pożądliwym patrzeniem na kobietę. Zobacz jak interpretował VII przykazanie Hiob, który jest uważany za bogobojnego i sprawiedliwego: „Zawratem umowę, że swoimi oczyma nie spojrzę pożądliwie na pannę” (Hiob 31.1). Czyżby jednak Jezus nie podał nowych praw, ale wyłożył ich interpretację? Skoro jest od Boga i jako jedyny widział Ojca, to chyba lepiej wie jak należy je interpretować? Powiedz mi w tej chwili proszę co jest bardziej prawdopodobne Twoim zdaniem. Czy to, że istnieje jakiś byt absolutny czy to, że go nie ma, ale istnieje Sansara z całą skomplikowaną metafizyczną maszynerią?

Przyroda, woda i jej obieg są nieosobowe i pozbawione intelektu. Są to pewne prawa rządzące światem, owszem. Jednak nie potrafię sobie w żaden zdroworozsądkowy sposób wyobrazić sterowania procesem narodzin i śmierci. Czy bezosobowy proces może oceniać moralne uczynki? Zabijanie jest złe według Ciebie, mam rację? Czyli jak będę lisem, to muszę czekać aż umrę jako szczenię; inaczej zawsze będę mordercą, będę coraz gorszy bez warunków na poprawę. Raz będę lisem i totalna klapa, będę coraz gorszy. Muszę czekać na moment gdy umrę młodo albo urodzę się z defektami czy zdeformowany i niezdolny do rywalizacji w walce o byt. Czyli tylko schorowane osobniki doświadczą level up?

Co z kolei z buddystami, którzy „ratują” zwierzęta i wykupują z niewoli, a potem umieszczają w środowisku w którym nie mogą przetrwać? Wypuszczają żółwie czy ryby w wodach, które są tak zanieczyszczone, że tam umierają. Ptaki wypuszczają w miastach z których nie dają rady się wydostać i giną. Szlachetne to uczynki.

Owszem w Ewangelii wg św. Jana jest głos z nieba; raczej wiadomo któż to odpowiada Jezusowi. I ponownie jesteś w błędzie, że za każdym razem w Starym Testamencie głos jaki dochodzi z nieba jest wyraźnie opatrzony tym, że to Bóg mówi. Przykład jest choćby w Księdze Daniela: Wszystko to spełniło się na królu Nabuchodonozorze. Po upływie dwunastu miesięcy, gdy przechadzał się na tarasie królewskiego pałacu w Babilonie, król odezwał się i powiedział: "Czy nie jest to wielki Babilon, który ja zbudowałem jako siedzibę królewską siłą mojej potęgi i chwałą mojego majestatu?" Nim król jeszcze wypowiedział swoje słowo, padł głos z nieba: "Otrzymujesz zapowiedź, królu Nabuchodonozorze! Panowanie odstąpiło od ciebie;zostaniesz wypędzony spośród ludzi. Będziesz mieszkał wśród zwierząt polnych...” Bóg zatem mówi bezpośrednio w Nowym Testamencie także. Mówi jednak przeważnie pośrednio przez Jezusa, podobnie jak ma to miejsce w księgach prorockich.

Uprzejmie Ciebie proszę o to byś się ustosunkował do tego stwierdzenia: słowa, które są cytowane w oderwaniu od kontekstu często tracą pierwotną informację, którą niosły lub całkowicie zmieniają przekaz. Zgadzasz się z tym? Bo ja tak, żyję już na tyle długo, aby zobaczyć, że np. popularny cytat oglądany w świetle większej wypowiedzi, w której padł, ma trochę inne znaczenie, a także można pojąć głębszy sens przekazu. Bywało też tak, że poznanie przeze mnie tła, zmieniało znaczenie danego cytatu. Kontekst jest bardzo ważny do zrozumienia pełnego przekazu. Do czego zmierzam? Chodzi o podział Starego Testamentu. Zauważ, że księgi historyczne znajdują się przed księgami prorockimi. Mamy na przykład opis powołania Jeremiasza na proroka. Znam dokładny czas i okoliczności w jakiej przyszło mu prowadzić swoją misję, rozpoczyna się w 13 roku panowania króla Jozjasza; o nim i o okolicznościach panowania jego ojca możemy przeczytać w Księdze Królewskiej. Daje to pełniejszy obraz słów, które skierował Bóg do proroka Jeremiasza, a także do innych proroków. Taki układ Starego Testamentu wskazuje na przemyślany układ całego dzieła. Z drugiej strony pytasz czemu księgi historyczne miałyby wchodzić do kanonu pism natchnionych. Z jednego prostego powodu, aby każdy mógł zobaczyć i zbadać to co się wydarzyło, to co zdążyło się ziścić. Wiele proroctw jak np. te o 70 tygodniach z księgi Daniela było przepowiedniami. My, na własny oczy możemy widzieć wypełnienie się tych proroctw. Pismo Święte nie odnosi się tylko do rzeczy przyszłych, ale też do przeszłości, aby zachować wiarygodność. Jeżeli nie pasują Ci te historyczne księgi, to może zainteresuj się lepiej Koranem. Z tego, co wiem jest tam mało „ksiąg historycznych”, ale ostrzegam, że lektura jest trudna ze względu na chaotyczny układ treści. Pozwolę sobie użyć swego rodzaju zabobonnego/humorystycznego argumentu, uważaj jakiego Boga wyznajesz; mój Bóg jest silniejszy od Allaha, bo stworzył świat w zaledwie sześc dni, podczas gdy Allah trudził się przez osiem :)

Co do przykładu człowieka, który obwiesza się mięsem, to nie będę tego komentował. Wszystkie te przykłady wskazują na hipokryzję w działaniu i ostentacyjne pokazywania swoich zachowań, a głoszenie nauk sprzecznych. Bóg nie postępuje w ten sposób. Nie jest mordercą prze którym usłany jest dywan z ludzkich pomordowanych ciał. Bóg nie chadza i nie tańczy po tym zbiorowym grobie i nie mówi o miłości. Z takim Bogiem, z tak nieprzyjemną istotą, nie chciałbym rzeczywiście mieć nic wspólnego. Bóg, jak podkreśliłem już wcześniej, nakazuje wzajemny szacunek, postępowanie moralne wobec przyjaciół jak i ludzi nam nieprzychylnych, troskę o potrzebujących itd. Nasz Bóg nie jest odwrócony do nas plecami, sam szuka kontaktu z człowiekiem. Posyłał proroków z napomnieniem. Nie jest Bogiem, który czerpie satysfakcję w odbieraniu ludziom życia – przedstawiłem Ci słowa jakie Bóg wyrzekł przez proroka Jeremiasza. Bóg czerpie satysfakcję z odwrócenia się od złych czynów. Również i tutaj zakończę humorystycznie, cytatem z pewnej komedii (tytułu nie pamiętam). Wypowiedź o Buddzie: „Jak możesz słuchać człowieka, który waży ponad 200 kg i nakazuje wstrzemięźliwość i skromność w spożywaniu pokarmów?”.

Znam proces kształtowania się kanonu Biblii. Choć bardziej interesuje mnie majstrowanie przy manuskryptach i fałszerstwa podczas tłumaczenia tekstów na języki narodowe. Zawsze gdy widzimy gdzieś błąd, coś co się nie zgadza, należy porównać to z tekstem oryginalnym. Choć trudno tego dokonać, skoro nie zna się tych starożytnych języków. Słyszałeś takie nazwiska jak Wescott i Hort? Wiele współczesnych tłumaczeń Biblii bazuje na ich sfałszowanych tekstach. Wiele wersetów, które brzmią jakoś dziwnie, gdzie intuicja podpowiada, że coś z nimi nie gra brzmiały wcześniej inaczej. Na przykład werset z Ew. św. Jana: „Ten Jednorodzy Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył”. - to tłumaczenie z Biblii Tysiąclecia. Coś co mnie w tym fragmencie uderzało, to określenie Jednorodzony Bóg. Zupełnie ono nie współgrało. Później odnalazłem w starych tłumaczeniach, że ten werset tłumaczono: „Jednorodzony Syn”; od razu wydaje się wszystko bardziej harmonijne. Bo określenie Jednorodzony Bóg pojawia się tylko tutaj, w tym jednym wersecie. Z kolei termin Jednorodzony Syn występuje jeszcze w kilku miejscach Nowego Testamentu. Więc do twego drwiącego pytania, znam sposób kształtowania się biblijnego kanonu, co mógłbyś sam wywnioskować z mojego poprzedniego postu, kiedy wspominałem o księgach protokanonicznych i deuterokanonicznych i tam również, podobnie jak Ty, podkreśliłem, że są to decyzje pewnych ludzi, co uznają za natchnione. Niewątpliwie księgi, które zawierają proroctwa, które się wypełniły i to dokładnie, co do joty, muszą być natchnione. Biblijny profetyzm nie zawodzi. Łatwo to wykazać np. księga Izajasza, która mówi o Cyrusie powstała wcześniej, na lata przed objęciem władzy przez Cyrusa. Jest on przez proroka Izajasza wymieniony z imienia!

Co do mówienie o swoistym kanibalizmie, to pragnę Cię poinformować, że współcześni katolicy są sceptyczni wobec cudu transsubstancjacji. Nawet młodzi księża w to nie wierzą. Jest to smutne, że jeden z głównych dogmatów katolickiej wiary odszedł w swego rodzaju odstawkę, a wciąż mamy aktualną naukę: „KANON I:"Jeżeli ktokolwiek zaprzeczy, że ciało i krew razem z duszą i Bóstwem naszego Pana Jezusa Chrystusa, a więc cały Chrystus są prawdziwe, rzeczywiste i cieleśnie obecne w sakramencie Przenajświętszej Eucharystii i jeżeli twierdzi, że jest On tam tylko w sposób symboliczny — to niech będzie przeklęty!" - z obrad Soboru Trydenckiego. Jeśli ta nauka została zniesiona, uprzejmie Cię proszę, abyś mnie poprawił. Twierdzenie, że nie zachodzi cud transsubstancjacji ma być uważane za większe bluźnierstwo niż przeczenie, że zaistniał fakt zmartwychwstania i uwielbienia (wniebowstąpienia) – to również z tego samego soboru. Gdy Jezus mówi, że kto spożywa Jego ciało i pije Jego krew ma życie wieczne, to sami Żydzi go nie rozumieją. W ich umysłach jest zawarta dosłowna interpretacja. W trakcie ostatniej wieczerzy też nie mówi o transsubstancjacji, ale o pamiątce/symbolu. Tak dzisiaj wielu katolików to ujmuje i postrzega; jest to związane z ingracjacją i minimalną wiedza dotyczącą nauki Kościoła Rzymsko-katolickiego.

Jak należałoby rozumieć moje określenie o duchowo spustoszonych mieszkańcach Zachodu? Ludzie z reguły nie wierzą już w nic. Są sceptyczni wobec zaakceptowania jakiegokolwiek wyższego bytu. Idee np. inteligentnego projektu są wyśmiewane i publicznie ośmieszane. Zamiast tego gloryfikowane są piękne hasła jak powszechna tolerancja czy poprawność polityczna. W imię tej tolerancji, bez żadnej refleksji, mieszkańcy Francji wpuszczają w swojego granice ogromne rzesze imigrantów. Już teraz mają problem z rosnącymi przestępstwami kryminalnymi. Pytasz czy chciałbym jechać do pewnych krajów, podajesz bardzo skrajne opcje. Przyznam się szczerze, że niedawno miałem możliwość wyjazdu na dwa lub trzy lata do Europy Zachodniej. Spędzenie kilku miesięcy między innymi we Francji czy potem kilku miesięcy w Holandii. Jednak paraliżuje mnie strach przed wyjazdem w te rejony i nie chciałbym tam zakładać rodziny. Szczerze Ci przyznam, że bałbym się, aby jakiś fanatyk religijny odciął głowę mojej córce, a potem ją zgwałcił lub odwrotnie. Z drugiej strony stawiasz kraje, w których doznałbym zapewne szoku kulturowego itd. Trudny wybór. Wracając jednak do zdruzgotanego Zachodu i Francji oraz Holandii. Społeczeństwa zachodnie nie dostrzegają, że światopogląd niektórych ludzi/nacji jest całkowicie odmienny i religijność zajmuje tam czołową pozycję. Nie mogą odnaleźć porozumienia z imigrantami, bo ich myślenie odbywa się na innych płaszczyznach. Ludzie nie umieją pomimo całej swojej tolerancji pojąć motywów islamskiej ekspansji. Drugi aspekt tego duchowego spustoszenia jest obniżenie standardów moralnych i relatywizm moralny. Powstawanie quasi-rodzin i prawo do adopcji przez pary homoseksualne. Stopniowo ludzie obniżają swoje etyczne standardy. Nie chcę być prorokiem, który widzi ciemne czasy i mrok, ale uważam, że tak kroczek po kroczku, w tych postępowych krajach, o których piszesz, zalegalizowana zostanie w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat pedofilia. Być może dostrzeżesz to na własne oczy. Kiedyś byłem moralnym relatywistą. Jednak ten moralny relatywizm dopuszcza występowanie segregacji rasowej i komór gazowych oraz rasizmu. Moralność to tylko punkt siedzenia. Jednak wielu relatywistów podczas konfrontacji z tak skrajną interpretacja zaczyna mówić o pewnych wartościach, które nie są już relatywne. Więc tutaj relatywizm pęka. Absolutny system wartości nie ma tych problemów. Jednak pojawiają się inne. Społeczeństwa ewoluują, rozwijają się, a ludzka mentalność zmienia się. Odbywa się to w każdym pokoleniu. Są to problemy, które wymagają innych rozwiązań. W chrześcijaństwie funkcjonuje pewien absolutny kodeks moralny, pewne niezmienne prawa (patrz cytat z Księgi Powtórzonego Prawa z początku mojego postu). Prawa od Boga są niezmienne, nie odstąpisz od nich, ani w lewo, ani w prawo. Sam wszechmogący Stwórca utwierdził je na wieki wieczne ,w prawdzie i w szczerości – cytujac psalmistę.

Mam nadzieję, że Ci trochę rzeczy wyjaśniłem i odpowiedziałem na pewne pytania, a także, że moje odpowiedzi Cię w pewien sposób zadowolą. Chcę Ci również podziękować, że dotrwałeś z czytaniem aż dotąd, bo moja odpowiedź jest tym razem zdecydowanie dłuższa. Również dziękuję Ci za ciekawą dyskusję jaka się tutaj wywiązała. Nie poruszyłem kwestii sprzeczności w zeznaniach świadków co do pustego grobu. Moim zdaniem jest to po prostu skutek zawodnej ludzkiej pamięci, zeznań świadków i tego, że autorzy ewangelii synoptycznych nie byli w grobie, a był w nim tylko apostoł Jan i Piotr. I to Jan przybył do grobu pierwszy, ale nie wszedł do niego. Piotr wszedł pierwszy, a dopiero potem Jan. Zobaczył chustę i uwierzył (jako jedyny prawdopodobnie był obecny przy pochówku swojego nauczyciela).

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 8
ThePanB

Ze Starym Testamentem jest ten problem, że dla wyznawców judaizmu jest on zamkniętą całością, z którą nie ma związku Nowy Testament, bo Nowy Testament jest herezją od Starego i opowiada o całkiem innym Bogu. A w Starym Testamencie nie ma nic o tym, że Bóg zamierza sam siebie złożyć w ofierze ludziom. Jest za to mowa o tym, że Bóg jest zazdrosny, gniewny itd., i że faktycznie miewa kaprysy. Chrześcijanie włożyli Stary Testament w kontekst Nowego, powstałego dużo później. Jednak Żydzi nie uznali tego nowego kontekstu. Dla Żydów Tora nadal jest kontekstem samym w sobie. Zresztą: po co w ogóle w którymkolwiek momencie Bóg nakazywał ludziom składać całopalne ofiary ze zwierząt, skoro później i tak miał zamiar poświęcić własnego syna? Nie mógł od razu zesłać Mesjasza i nie wydawać rozkazu składania ofiar ze zwierząt? I skoro św. Paweł stwierdził, że obrzezanie nie jest konieczne, to dlaczego kiedykolwiek Bóg nakazywał ludziom się rzezać? I skoro Jezus stwierdził, że rozwód jest niedopuszczalny, to dlaczego wcześniej Mojżesz twierdził coś wprost przeciwnego? Ten przekaz też jest niespójny, bo zdaniem chrześcijan najpierw Bóg nakazuje jedno i dopuszcza jedno, a potem stwierdza co innego. Dla żydów przekaz przynajmniej jest bardziej spójny i konsekwentny: skoro Bóg raz nakazał obrzezanie i Mojżesz raz ustanowił, że można dać żonie list rozwodowy, to znaczy, że tak ma być już zawsze, bo Bóg nie zmienia zdania.
Czyli Mojżeszowy kodeks moralny, zgodnie z którym mąż ma prawo dać żonie list rozwodowy, dla żydów jest moralnością absolutną, ale dla chrześcijan już nie. Mimo że jedni i drudzy uznają księgi mojżeszowe.

Ludzie nie są zgodni co do tego, jaki jest Bóg, jaka jest jego natura, czego ten Bóg oczekuje od ludzi itd. Ludzie sami tworzyli różne kodeksy moralne - według jednych, jeńców należy traktować dobrze, z godnością i szacunkiem, a według innych, jeńców należy okrutnie mordować, bo oddanie się w niewolę wrogowi to hańba i lepiej zginąć niż dać się pojmać. Według jednych, homoseksualizm jest występkiem przeciw naturze, a według innych powinien być akceptowalny - vide starożytna Grecja i inne kultury. Według jednych, mężczyzna może mieć wiele żon naraz, według innych nie. Według jednych, kobieta może mieć kilku mężów naraz, według innych nie. Twierdzisz, że to Bóg wprowadził pewne pojęcia moralne - tylko skoro tak, to dlaczego zdecydowana większość ludów o tym nie wiedziała, dopóki nie przyszli do nich rycerze krucjat albo misjonarze? Niektórzy ludzie poznali chrześcijańskie wytyczne moralne dopiero w XVIII wieku. Czy przez to wcześniej byli gorszymi ludźmi?
I nawet teraz ludzie nie są zgodni co do tego, co głosi moralność dana przez Boga. Np. katolicy twierdzą, że stosowanie antykoncepcji jest grzechem i jest niedopuszczalne i że stosowanie in vitro również takie jest. Inne religie się z tym nie zgadzają. I co? Jak rozstrzygnąć, która wersja religijnej moralności jest prawdziwa? A może po prostu odpuścić sobie te dywagacje, które i tak niczego nie rozstrzygną, i postępować według moralności, którą można streścić w słowach: "Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe"?
Żeby postępować moralnie, nie trzeba wierzyć w Boga. Wystarczy mieć empatię i traktować innych tak, jak samego siebie. Nie ma to nic wspólnego z wiarą w to, że Miriam była dziewicą, że Jeszua (Jezus) chodził po wodzie, uzdrawiał chorych, wskrzeszał zmarłych, po czym sam umarł i zmartwychwstał.
Jeśli ktoś postępuje moralnie tylko i wyłącznie ze strachu przed karą Bożą, to jest skrajnie niemoralny. Jest moralnym zerem. Bo działa tylko dla własnej, osobistej korzyści.

Odnośnie relatywizmu moralnego: zwróć uwagę, że religijne wytyczne moralne są właśnie relatywne. Tylko że są w relacji do rozkazów Boga, a nie do natury człowieka. Jeśli opieramy moralność na odniesieniach do systemu, kontekstu, to mamy do czynienia z relatywną moralnością. Religijna moralność jest bardzo relatywna i często nie ma nic wspólnego z tym, co inni uważają za dobre i złe. Według religijnych wytycznych, tylko oddawanie czci określonym bogom (lub Bogu) i modlenie się do nich i składanie im ofiar jest dobre, a czczenie innych bogów jest złe. To przykład relatywizmu moralnego. I relatywizmem moralnym jest stawianie sprawy w sposób: "Bóg tak każe, więc to znaczy, że to jest moralne, słuszne i właściwe". To jest podejście: "Wierzę w Boga, więc jestem zwolniony z myślenia".
Odnośnie bycia drapieżnikiem, to sprawa jest prosta: Konieczność nie zna prawa. Gdy to, co się robi, jest konieczne dla ocalenia własnego życia, to nie podlega to ocenie prawnej ani moralnej.

Co do Hioba: żaden normalny, rozsądnie myślący człowiek nie chciałby być na jego miejscu. Z historii Hioba można wywnioskować tylko to, że najlepiej jest się nie wychylać ze swoją lojalnością i oddaniem, bo można zostać poddanym bardzo ciężkim, bolesnym i nieprzyjemnym próbom przez nadętego bufona, który chce udowodnić swojemu niepokornemu słudze, że to on ma rację.
I nie, nie chciałbym być wybrany przez Boga ani rzucać wszystkiego, rezygnować z osobistego szczęścia, zakładania rodziny i prowadzenia normalnego życia.

Co do procesu narodzin i śmierci: może właśnie steruje tym coś tak nieosobowego, jak natura. Dlaczego nie? I po co w ogóle ktokolwiek miałby oceniać czyjeś moralne uczynki po jego śmierci, i rozliczać go za to po śmierci? To bez sensu. Nie wiem, jak filozofia buddyjska wyjaśnia wzrost liczby ludzkości. I nie wiem, czy w ogóle zajmuje w tej sprawie jakieś stanowisko. I osobiście uważam tę kwestię za marginalną. W "Doktorze Strange'u" też nie poruszali tej kwestii.

Z pytaniem o jadalne znowu sprowadzasz tę kwestię do przyziemnych i ludzkich spraw niemających znaczenia moralnego. To tylko unik, a nie odpowiedź. Osobiście jem to, co jest zarówno jadalne, jak i smaczne dla mnie. Tak jak wszyscy. Tylko co to ma wspólnego z postawioną przeze mnie kwestią relatywizmu moralnego w religiach?

Poprawność polityczna to zupełnie osobny temat. Osobiście jestem przeciwny wszelkiej cenzurze, czy to religijnej, czy to komunistycznej, czy to "tolerancyjnej religijnie i kulturowo", niezależnie, czy cenzurę nazywa się "kontrolą prasy, publikacji i widowisk", czy "polityczną poprawnością".
Nie ma czegoś takiego, jak moralność absolutna. Każda moralność jest relatywna. Tylko że moralność religijna jest w relacji do rozkazów Boga, a moralność świecka jest w relacji do natury człowieka.
W Holandii i ogólnie Europie Zachodniej poziom przestępczości jest niższy niż w Polsce. Faktem jest, że tam jest bardzo duża nadreprezentacja imigrantów z krajów islamskich wśród przestępców, natomiast rodowici Francuzi, Belgowie, Holendrzy, Niemcy, Anglicy, Hiszpanie czy Portugalczycy popełniają przestępstwa rzadziej niż pochodzący z krajów islamskich imigranci albo Cyganie... albo Polacy. W Polsce przestępczość jest wysoka, z tym że w Polsce przestępstwa popełniają głównie Polacy.
I za sprawą islamskich imigrantów w wielu krajach Zachodu zabójstw jest stosunkowo dużo, jednak z drugiej strony, na Zachodzie dużo mniej pieszych potrącanych przez samochody.

Stawianie w jednym szeregu homoseksualizmu z pedofilią jest nadużyciem. Dlatego że homoseksualizm jest orientacją seksualną, a pedofilia nie ma nic wspólnego z orientacją seksualną. Dziecko nie jest płcią. Dziecko może być chłopcem lub dziewczynką. Homoseksualizm to popęd do osób własnej płci, a heteroseksualizm - do osób odmiennej płci. Pedofilia jest zboczeniem, popędem seksualnym do dzieci, niezależnie od płci dzieci. Dlatego pedofilia nigdy nie zostanie zaakceptowana. Chyba że wśród muzułmanów, którzy powołując się na przykład Mahometa i Aiszy, już od wieków często akceptują pedofilię.

Co do zawodnej ludzkiej pamięci w kwestii pustego grobu w Ewangeliach: przecież podobno wszystkie te pisma i świadectwa są natchnione przez Boga. I to sam Bóg przekazał autorom Ewangelii prawdziwą i jedynie słuszną wersję wydarzeń. A jednak te wersje się od siebie różnią. Jak to wytłumaczysz? Może jednak tym, że Ewangelie zostały napisane po prostu przez ludzi, i tak naprawdę wcale nie są natchnione i nie są Słowem Bożym?

ocenił(a) film na 8
Trojden

Nie porównuję pedofilii do homoseksualizmu. Chodzi mi o obniżenie etycznych standardów. Akceptuje się krok po kroku odchodzenie od pewnego „naturalnego” porządku. Ludzie mają coraz większą tolerancję na coraz to kolejne odchylenia. Krok po kroku również i pedofilia będzie zaakceptowana. Zboczeniem jest zarówno homoseksualizm jak i popęd do dziecka. Te rzeczy się nie różnią od siebie aż nadto. Gdyby ktoś 50 lat temu ogłosił legalizację pedofilii itd. to społeczeństwo zbuntowałoby się. Ale zmiany nie są gwałtowne, ale powolne. Tak samo działa ludzkie oko, najpierw widzi ruch, a potem kolor i kształt. Jeżeli coś sunie powoli, to pozostaje niezauważone. Nie wiem ile masz lat, ale jestem pewien, że za kilkadziesiąt lat świat doczeka zalegalizowania tego procederu. Jeśli dożyjesz, wspomnisz moje słowa. Być może to ujrzysz, być może moje prognozy są zbyt optymistyczne. Już dzisiaj bierze się w obronę pedofilów, że to co robią, to jest tylko kwestia ich psychiki. Nie są niczemu winni, taką mają naturę. To ich po prostu podnieca. Są powoli coraz mocniej usprawiedliwiani, a niedługo wszystko stanie się legalne. To, że współczesna psychologia klasyfikuje homoseksualizm nie jako przejaw zboczenia, ale orientację seksualną, nie czyni tego czegoś odmiennym od pedofilii. To, że klasyfikuję koty do kotowatych, a psy do psowatych, nie przekreśla ich przynależności do gatunku ssaków.

„A w Starym Testamencie nie ma nic o tym, że Bóg zamierza sam siebie złożyć w ofierze ludziom. Jest za to mowa o tym, że Bóg jest zazdrosny, gniewny itd.” - no to nie mam już pytań. Rozłożyłeś mnie teraz na łopatki.

I jeszcze jedna w kwestii znajomości Słowa Bożego, bo już widać, że wielu rzeczy nie wiesz, ale masz naturę odkrywcy, to kiedyś ziścisz swoje dociekania. Niektóre obietnice Boga wobec Izraela nie były bezwarunkowe. Bóg zobowiązywał się do pewnych rzeczy w zamian za przestrzeganie jego przykazań. Są rzeczy, które są niezmienne, kiedy sam wszechmogący Stwórca przysięga na siebie samego, że pewne kwestie nie ulegną zmianie. Tak jak sprawa Dziesięciorga Przykazań. Weź do ręki ten pryzmat w który Cię dziś wyposażyłem. Gdy będziesz kiedyś studiował Biblię przypomnij sobie o tym, że pewne obietnice Boże są warunkowe, a pewne bezwarunkowe. Wyłap te niuanse.

Pozdrawiam i dziękuję za rozmowę.

ocenił(a) film na 8
ThePanB

Może nie zrozumiałeś, a może to ja nieściśle się wyraziłem. Jasne, że w księgach prorockich, spisanych wiele lat po Torze, jest pełno zapowiedzi nadejścia Mesjasza, Zbawiciela. Tego nigdzie nie neguję. Jednak proszę o wskazanie, w której księdze Starego Testamentu jest napisane wprost, że sam Bóg, Jahwe, stanie się człowiekiem, i złoży samego siebie w ofierze ludziom, że umrze i zmartwychwstanie. Przeoczyłem coś, czy faktycznie w księgach Starego Testamentu nie ma wprost o tym mowy?

Chodzi właśnie o interpretację ksiąg prorockich. Bo po ukrzyżowaniu Jezusa, łatwo było - po fakcie - przypisać takie, a nie inne znaczenia księgom prorockim, i zinterpretować je tak, a nie inaczej. Łatwo było stwierdzić: "A więc to o to chodziło Izajaszowi, Jeremiaszowi, Amosowi i innym prorokom, bo dotąd tak naprawdę nie wiedzieliśmy, co to miało znaczyć". Rozchodzi się jednak o literalny sens, bez patrzenia na wcześniej spisane księgi przez pryzmat ksiąg spisanych później. Co innego (nad)interpretacja po fakcie, a co innego intencje prorokujących. Bo skąd wiadomo, że Izajasz, Jeremiasz, Ozeasz, Amos, Daniel, Samuel, Eliasz, Elizeusz i inni prorocy nie mieli na myśli czegoś innego niż to, co opisano w Nowym Testamencie?
W poprzednim wpisie wyjaśniłem kwestię umieszczania wcześniejszych ksiąg i proroctw post factum w kontekście ksiąg i wydarzeń późniejszych, jednak tę kwestię pominąłeś. Szkoda.
W sumie w drugiej połowie XX wieku przepowiednie Nostradamusa też próbowano odnosić do I i II wojny światowej i innych wydarzeń XX wieku. A pod koniec XX wieku "zapisano" Leonarda da Vinci i wielu innych wybitnych ludzi okresu renesansu i baroku, do Zakonu Syjonu. Co, jak się okazało, było mistyfikacją stworzoną właśnie pod koniec XX wieku.

Zasadnicza różnica między homoseksualizmem a pedofilią jest taka, że pierwsza rzecz dotyczy relacji seksualnej między dwoma dorosłymi i świadomymi osobami tej samej płci, a ta druga nie. Ta druga wiąże się natomiast z wykorzystywaniem seksualnym osób nieletnich. Dlatego o ile pierwsza rzecz jest, według świeckiej etyki i prawodawstwa, całkowicie neutralna i nie podlegająca ocenie moralnej jako niebędąca szkodliwą społecznie i nieczyniąca nikomu krzywdy, o tyle ta druga rzecz jest już obiektywnie poważnym złem i przestępstwem.

Natomiast homoseksualizm właściwie tylko z punktu widzenia ludzi religijnych i ludzi myślących kategoriami zaczerpniętymi ze sposobu myślenia przesiąkniętego wymiarem religijnym jest czymś złym, nienaturalnym i niemoralnym. Mimo że istniał zawsze, niezależnie od tego, co o nim myślano w danej społeczności. W Iranie, Arabii Saudyjskiej, Mauretanii i Ugandzie też żyją homoseksualiści, choć żyją pod ogromną presją, bo tam praktyki homoseksualne są karane śmiercią lub dożywociem.

Pedofilia nigdy nie zostanie powszechnie zaakceptowana, niezależnie od systemu wartości wyznawanego przez Europejczyków. Bo praktyki pedofilskie zawsze wiążą się z krzywdą dla dzieci. Zupełnie inaczej jest z homoseksualizmem, który nikomu krzywdy nie wyrządza. I czym innym jest analizowanie skłonności pedofilskich, a czym innym aprobata dla czynów pedofilskich. Czyny pedofilskie akceptacji nie znajdą.

jest zasadnicza różnica między zboczeniem a orientacją seksualną. Zboczenie oznacza skłonności do określonych praktyk seksualnych, a orientacja seksualna oznacza zorientowanie jednostki na osoby określonej płci. Samo to, że ktoś jest homoseksualistą, nie przesądza o tym, jakiego rodzaju zachowania seksualne preferuje. Heteroseksualista też może być masochistą, sadystą, fetyszystą, ekshibicjonistą itd., bo wszystkie te zboczenia nie mają związku z orientacją seksualną. Pedofilia i zoofilia też nie mają związku z orientacją seksualną, a są nazywane zboczeniami.

ocenił(a) film na 7
Trojden

Nie mogę się oprzeć, muszę coś tu napisać.

Cały problem z Biblią polega moim zdaniem na tym, że to zbiór zasada napisany z zupełnym pominięciem ludzkiej natury. Tak jakbyśmy dla Boga nie różnili się niczym od zwykłego młotka stworzonego w celu wykonania jego boskiego, jakiegoś tam planu (w sumie tyle o tym planie wiemy), tylko że młotka który ma duszę, indywidualność, wolną wolę oraz odczuwanie i gdy Bóg przybija nim gwoździe, cierpi. Skoro dla Boga mamy być tylko narzędziem, po kiego dawał nam wolną wolę, myślenie i odczuwanie? Z drugiej strony skoro kocha wszystkich ludzi czemu nie umie podejść do nas indywidualnie? Surowość, bez poznania konkretnego człowieka jest krzywdząca, co nie raz było pokazane w Biblii. Ale do tego jeszcze wrócę.

Zresztą choć cała Biblia ma teoretycznie tyczyć się duszy i jej zbawienia to o samej ludzkiej duszy jest tam niewiele. Przekaz Biblii można moim zdaniem streścić w słowach "naiwnie wierzcie, a traficie do raju, nie wierzycie to nie ważne jak postępujecie, nie będzie wam dane". Właśnie ta pochwała bierności i posłuszeństwa, bez uwzględnienia złożoności ludzkiej natury mnie przeraża i jest najprostszą drogą do uczynienia życia nieszczęśliwym.

Z drugiej strony główne założenie Buddyzmu (jak ja go rozumiem) polega na tym by poznać siebie i wykorzystać tę wiedzę w celu za razem znalezienia własnego szczęścia jak i uczynienia świata lepszym. Aktywność i poznanie.

To co mnie najbardziej przeraża w Biblii to właśnie śmierć Chrystusa, a przede wszytkom przedstawienie tego jako wielkie poświęcenie dla ludzkości ze strony Boga. Nie! O poświęceniu możemy mówić gdy ktoś nie ma innego wyjścia, a przepraszam, ale stwórca świata i wszystkich panujących tu reguł nie mógł tego zorganizować inaczej?! To nie poświecenie, to SADYZM!

Dlaczego uważam, że surowość, bez poznania indywidualnego człowieka jest krzywdząca? Człowiek nie jest z natury zły lub dobry, już dawno stwierdzono że czynienie zła dla samego zła to choroba psychiczna, źle działający mózg. Natomiast każdy człowiek ma złe cechy (jak i dobre) i postępuje źle pod wpływem emocji albo okoliczności. Ale zawsze jest to wynik pewnych wpływów zewnętrznych i wewnętrznych na człowieka. Nie zrozumcie mnie źle, ja wcale nie uważam, że takie osoby nie zasługują na karę, ale co innego mąż, który zdradza żonę, bojąc się z nią rozwieść i przyznać, że już jej nie kocha; a co innego taki, który zrobił to by znów zwrócić na siebie jej uwagę, pokazać że może go łatwo stracić, ratować małżeństwo (pomijam tu fakt, że taki problem można rozwiązać na wiele sposobów, niekoniecznie zdradą, ale akurat takie sytuacje wbrew pozorom często się zdarzają). Tego brakuje mi bardzo w Biblii. Wszyscy są wrzucania do jednego wora dobrych i złych, bez prób zrozumienia czemu tak postąpili. Bez prób zrozumienia ludzkiej duszy. I nie ma na to wpływu, że Biblii była pisana w innych czasach, to co działa na ludzi akurat bardzo się nie zmieniło. Zmieniło się natomiast to, że teraz rozumiemy to lepiej i niektórym jesteśmy w stanie pomóc bez szufladkowania. I nie jest to wcale zasługa Biblii.

Nie chodzi mi o to, że uważam, że ludzie nie powinni wierzyć, rozumiem że niektórzy potrzebują nad sobą niebiańskiego kata, bo złe cechy w nich przeważają. Ale uważam to za ich słabość. Jeżeli opierasz się zdradzie nie dlatego, że wiesz, że w ten sposób zranisz współmałżonka; a dlatego że boisz się kary z niebios to wybacz mi, wcale nie jesteś dobrym człowiekiem. Oczywiście upraszczam tutaj, bo powodów pchających o zdrady może być wiele, ale to w twojej gestii, jeżeli nie jesteś szczęśliwy z drugą osobą, jest odpowiednio to rozwiązać.

Nie powinnyśmy raczej krzywdzić nie dlatego, że czeka nas za to kara, a dlatego, że druga osoba też czuje.

Wybaczcie, że tak uczepiłam się zdrady, ale uznałam, że jest to odpowiednio obrazowy przykład.

ocenił(a) film na 8
eFKaa

Ogólnie masz rację. Jest prawdą, że człowiek, który powstrzymuje się przed czynieniem zła wyłącznie ze strachu przed karą boską (czy jakąkolwiek inną karą), jest złym człowiekiem i moralnym zerem, że jest skrajnie niemoralny. A fragment o szufladkowaniu ludzi jako dobrych lub złych wyłącznie na podstawie samych ich uczynków bez prób zrozumienia dlaczego tak postąpili, bardzo przypomina mi "Annę Kareninę" Tołstoja. On uważał, że bohaterka zasłużyła na śmierć, nie dochowując lojalności mężowi, mimo że go nie kochała, bo wyszła za mąż wbrew swojej woli. Takie podejście jak u Tołstoja w tej powieści jest skrajnie bezduszne i nieludzkie. No chyba że on miał inną intencję i chciał tylko pokazać tragizm takiej sytuacji, a tak naprawdę wcale nie potępiał swojej bohaterki - tylko że czytając to, odnosi się niestety inne wrażenie.

Biblia opisuje króla Dawida, który postąpił źle, sprowadzając śmierć na Uriasza Chetytę w celu wzięcia sobie jego żony, jednak zasługi tego władcy dla Izraela były tak wielkie, że według autorów księgi, przeważyły one nad niecnymi postępkami i Dawid został wyniesiony przez Boga. Podobnie król Salomon został przedstawiony jako postać nie jednowymiarowa, bo słynął on z mądrości, ale przy tym wolał cudzoziemskie kobiety ze swojego haremu i ulegał ich wpływom i ich religiom, odwracając się od Jahwe. Choć jest faktem, że mimo tego, autorzy tych ksiąg nie próbowali zrozumieć grzeszników, dlaczego oni grzeszyli. Nie próbowali postawić się w ich sytuacji, tylko oceniali ich z góry z pozycji autorytarnych. Nie rozumieli złożoności ludzkiej natury.
Choć przykład św. Piotra z Ewangelii jest już inny - był on najważniejszym i najwspanialszym z Apostołów, a jednak po pojmaniu Mesjasza, trzykrotnie się go zaparł - ze strachu przed torturami i śmiercią. Był tylko człowiekiem, a człowiek czasem się boi i ze strachu robi różne rzeczy, i to akurat widać w Ewangelii. To chyba jedyny przypadek, gdy autorzy Biblii podchodzą z pewnym zrozumieniem do ludzkiej natury. Może to akurat wpływ kultury greckiej na żydowską, obecny w I i II wieku naszej ery, gdy spisywano Ewangelie. Sposób myślenia Żydów w tym okresie był już całkiem inny niż w czasach Jozuego, Dawida i Salomona.

Co do filmu, to skoro już mowa o złożoności bohaterów i ich motywach: pamiętasz postać Mordo? On wydaje się tu całkiem pozytywną postacią, trzeźwo myślącą, a jednak Marvel uczynił go jednym z super-złoczyńców. Bo on później zejdzie na złą drogę. Nie wiem tylko, czy całkowicie wyzbędzie się wszelkich dobrych cech i stanie się zupełnie zimnym draniem i okrutnikiem, czy może będzie bardziej jak Spider-Manowy doktor Octopus, który był zagubiony i to raczej jego macki mające sztuczną inteligencję (dziwny motyw swoją drogą) popychały go do czynienia zła, a on sam nie był do głębi zły. Ciekawe, jak w sequelach "Doktora Strange'a" twórcy podejdą w tej kwestii do złożoności ludzkiej natury.

Odnośnie poświęcenia: religie abrahamowe zakładają, że wszystko, co ma przynieść dobre owoce, wymaga poświęceń. Tak jak w Starym Testamencie Bóg domaga się od ludzi ofiar całopalnych z baranów/owiec oraz, od mężczyzn, ofiary w postaci własnego napletka (obrzezanie strasznie boli, bo jest robione bez znieczulenia - u Żydów zwykle w przypadku noworodków, wiec tego nie pamiętają, ale u muzułmanów jest robione, gdy syn ma kilka lub kilkanaście lat), tak Nowy Testament przedstawia sprawę w ten sposób, że Bóg poświęcił własnego ukochanego syna, by ten cierpiał za wszystkie grzechy ludzkości i zbawił świat, a potem wniebowstąpił.

Choć to bardziej skomplikowane, bo według Ewangelii, Bóg-Ojciec i Syn to jedno, tylko w różnych osobach. Jednak dla mnie to założenie mętne i wewnętrznie sprzeczne, no bo jak to możliwe, że jest jeden Bóg, ale jest go trzy? (bo jeszcze Duch Święty) W każdym razie według Biblii, Bóg stał się człowiekiem, po czym poświęcił samego siebie, pozwalając się torturować, upokorzyć i zamordować, by potem zmartwychwstać i zbawić ludzkość. W ten sposób (głoszą chrześcijanie) Bóg chciał dać przykład, pokazać, że ludzie są tak źli i niesprawiedliwi, że odtrącają i mordują samego Boga i Mesjasza, mimo że ten przynosi im dobrą nowinę.

Ja osobiście też tego nie kupuję, bo to za bardzo zamotane. I kładzenie tak wielkiego nacisku na cierpienie, na konieczność zaparcia się samego siebie, niesienia własnego krzyża i na grzeszność ludzkiej natury, też mi się nie podoba.

Odnośnie wspomnianej zdrady: to straszne, że mimo ogromnych postępów w dziedzinie psychologii i socjologii, nadal jest tylu ludzi (głównie muzułmanów), którzy popierają karanie kobiet śmiercią za wszelki seks pozamałżeński i do tego twierdzą, że to Bóg im nakazuje tak robić. I nie wiadomo, która możliwość jest gorsza i bardziej przerażająca: taka, że oni doskonale wiedzą, że Bóg wcale tego od nich nie oczekuje, ale chcą mieć uzasadnienie dla wyładowywania swojego skrajnego okrucieństwa, nienawiści, mizoginii, zbrodni i barbarzyństwa, czy taka, że oni naprawdę w to wierzą i robią to ze szczerym przekonaniem, że Bóg cieszy się, gdy ojciec morduje swoje córki za to, że te zostały zgwałcone albo postanowiły same wybrać sobie partnerów, i że Bóg pochwala to, że mąż wybija zęby żonie za zwrócenie się do niego po imieniu zamiast tytułowania go mężem/panem. No ale to już osobny temat, który może nadawać się do omawiania jakiegoś filmu o talibach, Al-Kaidzie czy ISIS.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 9
slobi

Dziele filmy na 3 kategorie
1. takie które mi się podobają
2. średnie
3. takie które mi się nie podobają
Nie uważam się za nie wiadomo kogo. Po prostu wyraziłem swoją opinie w internecie. Zastanawia mnie ile lat może mieć osoba, która spędza swój cenny czas na to, żeby pocisnąć jakąś osobę w internecie i powiedzieć, że się nie zna na filmach. Rozumiem, że ktoś może się nie zgadzać z moją opinią czy coś ja na miejscu takiego kogoś postanowiłbym w kulturalny sposób uzasadnić swoje stanowisko, a nie określać ile osób ma lat ze względu na to co ogląda i jak to ocenia.
cze

ocenił(a) film na 8
slobi

Może i Ty szczurza mordko jesteś starszy od swojego rozmówcy, ale na pewno niedojrzały. Twoja mentalność wskazuje, że jesteś poniżej 12 roku życia. Tutaj mordeczko mamy o filmach dyskutować, a nie o tym, co komu na profilu wyczytałeś. Troszkę ogłady i pokory synek.

ocenił(a) film na 4
ThePanB

Kolejny nastolatek co o życiu nie wie nic a udaje wielkiego znawcę kina:)
Zgadzam się jest to film wiekowo przeznaczony jak najbardziej dla Ciebie dlatego może Ci się podobać w ogóle nie dziwi mnie że tak marny i słaby film oceniłeś tak wysoko póki co to twoja półka filmów ale nie martw się za parę lat jak dorośniesz to się zmieni...

ocenił(a) film na 8
slobi

No i proszę, o tym właśnie mówię. Nie potrafisz skomentować filmu, a jedynie to jak oceniają go inni. Tak jak wspominałem mentalne gimnazjum wypuszcza w Twoim umyśle wiosenne pąki.

I nie pysznij się tak swoim wiekiem chłopczyku i nie tup nóżką. Często ludzie, którzy klepią ekstremalną umysłową biedę podnoszą w dyskusjach argument o tym, że są starsi itd. I owszem starsi nie znaczy, że mądrzejsi czy bardziej doświadczeni. Ja nie jestem nastolatkiem od x czasu, czy Ty nim jesteś czy nie; tego nie wiem. Ale powiem Ci jedno, że postrzegam Cię tylko przez pryzmat poziomu jaki prezentujesz w dyskusjach; i znam nastolatków, którzy mają lepiej poukładane w głowie od Ciebie.

Powtórzę jeszcze razy, tu mamy komentować film, a nie to co komu się podobało, co w czyim profilu Cię podnieciło albo zażenowało. Teraz masz wiosnę pod czaszką, trzeba czekać aż nadejdzie jesień - której tak wyczekujesz. I jak odpowiednio długo pożyjesz, to na pewno jej doczekasz.

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 4
ThePanB

Długo nad tym myślałeś:)
Nie chce mi się wchodzić z tobą w poważną dyskusję bo i tak nic nie zrozumiesz, szkoda mojego czasu i wysiłku co do samego filmu skomentowałem w innym poście tutaj tylko napisałem co myślę jak ktoś pisze w tytule o tak nędznym i słabym filmie ,,świetny film" no nie wiem śmiać się czy płakać- raczej współczuć....
Lubię Sci-Fi czy też niektóre filmy Marvela ale ten był naprawdę słaby i tylko gimbaza może się nim podniecać lub ktoś kto odświętnie ogląda jakiś film bo innych przemawiających argumentów nie widzę...

ocenił(a) film na 8
slobi

OK skoro nie potrafisz się wysłowić i nic nie dałoby się z Twoich wywodów zrozumieć, to nie ma sensu dyskutować. Dobrze, że sam widzisz swoje błędy. Trolluj gdzie indziej, bo ja Cię już aż nadto nakarmiłem.

ocenił(a) film na 4
ThePanB

No ty to na pewno byś nie zrozumiał dlatego nie ma sensu się wysilać, dalej podniecaj się filmami dla dzieci z przedszkola to dokładnie twój przedział wiekowy dlatego nie mam Ci tego za złe, kiedyś wyrośniesz:)

ocenił(a) film na 8
slobi

Wiesz jak koleś piszę że Europa jest zbudowana na wartościach chrześcijańskich to już widać że to fanatyk. Po pierwsze takie myślenie jest pokłosiem zakonu Teutonów. Wprowadzili swoje brutalne zwyczaje na miejsce naszych starych rytuałów.

Większość którzy bajdurzą o biblii w necie nawet jej nie czytała a wyciągają fragmenty bo w istocie ta książka to relikt i uśmiać się nie raz można z niektórych fragmentów.

Aby mieć w życiu zasady nie trzeba być chrześcijaninem co więcej więlu chrześcijan nie ma kompletnie żadnych zasad.

użytkownik usunięty
TytanowyJanuszzz

Bardzo dobry film, który mnie wciągnął, bardzo lubię tego typu tematykę, włożyli sporo pracy w ten film i jestem im za to wdzięczny. Efekty specjalne też były na wysokim poziomie, co miło się oglądało, mam nadzieję, że za jakiś czas obejrzę równie dobry film co ten.

ocenił(a) film na 8
TytanowyJanuszzz

Geneza Wolverine jest bardzo udana

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones