Książka była super - w umiejętny sposób łączyła dwa wątki - prowadzenie badań dotyczących nowego leku, i śledztwa w sprawie czarownic z Salem.
Co jednak wyszło z tego ciekawego materiału twórcom filmowym?
2 lata ;) ale lepiej późno niż wcale
prawdopodobnie nic dobrego im nie wyszło, adaptacje Cooka (a było ich kilka już) z wyjątkiem Comy to raczej słabiutkie filmy
i kolejne półtora roku.
Film nawet nie był taki najgorszy. Oglądało się całkiem dobrze mimo pewnych niezgodności z książką. Niemniej książkę czytałem dawno temu i wielu wątków czy postaci nie pamiętam.
Lepiej niż się spodziewałem. :)
Nie rozumiem was zupełnie. Pisarz lekarz, który nawet nazwy chemiczne przekręca. Jeden wątek. Propagandowe i tandetny poziom książki chyba klasy F lub dalej.
Gdzie tu zaparty dech to nie wiem chyba wstrzymać oddech by nie zwymiotować od namiaru kiczu. Zmarnowany czas na czytaniu tego badziewia. Ale film zobaczę ze względu na super ekranizację Comy.
Może to nie autor, tylko polski tłumacz przekręca nazwy? :p Ale to tylko taka sugestia. Nie jestem biologiem ani chemikiem, więc siłą rzeczy żadnych niezgodności nazw nie wyłapałam, a wymądrzać się przecież nie będę :p
A co do filmu, mam ogromny opór, żeby go obejrzeć. W ogóle chyba nie przepadam za ekranizacjami książek (za wyjątkiem Harry'ego Pottera, Hobbita i Lotra, ale to trochę inna bajka). Takie ekranizacje najczęściej psują moją wizję wypracowaną w wyobraźni i boję się, że to samo stanie się z Dopuszczalnym Ryzykiem.