Nie oszukujmy się. Kiedy przy filmie widnieje nazwisko Boll, wiadomo, że film będzie najwyżej słaby. Na zachętę chciałbym powiedzieć, że nie było tak źle, jak się spodziewałem. Jedyną zaletą tego filmu są aktorzy, którzy pomimo drewnianych jak moja deskorolka dialogów oraz pisanego pod kolanem scenariusza, starają się wykrzesać z tego filmu nieco ducha. Mimo wszystko, jest tutaj kilka perełek, które na długo zapamiętam np. scena z dramaturgią, godną samego Doktora Caligari, w scenie 22:30. Ogólnie polecam przy odpowiedniej ilości "małpek" albo przy akompaniamencie 0,7 na dwóch jak jeden nie pije. 3/10.