Te fragmenty fabularne były przyzwoite - obsada (oprócz Deląga rzecz jasna) sensowna, spokojnie można było im pozwolić więcej zagrać. Ale nie - czas antenowy odbiera im pan reżyser opowiadający o tym, że ma zadyszkę. W dodatku sceny z nim nagrywane na kolanie (za jego plecami facet ubiera kurtkę, przed ołtarz w stylowych krótkich spodenkach). I po co to?
Dokladnie, niektóre sceny z Kondratem straszne, krótkie spodenki i to zacinanie się i jeszcze scena w komunikacji.
Lepiej było by zrobić z tego 2 filmy: 1 dokumentalny - wtedy Kondrat mógłby się jeszcze bardziej pokazać i 2-gi w całości fabularny, zawierający więcej wątków z życia Św. Maxymiliana.
A tak wyszedł całkiem przyzwoity film, ale tylko tyle. Niewykorzystany potencjał filmu dokumentalnego i filmu fabularnego. Wielka szkoda, że tego nie rozbudowano.