Tylko pierwsze pół godziny miało w sobie motocyklową zajawkę, pozostałe półtorej godziny to już inna bajka, bo podróż przenosi się do ciężarówek i łodzi. Jak ktoś przez wzgląd na tytuł filmu liczył na coś w stylu "Easy Rider" lub "Droga do Palomy" to się zawiedzie. Dziwne, że nazwano ten film "Dzienniki motocyklowe", bo z podróżą motocyklową ma on niewiele wspólnego.