Może jestem naiwną kobietą, ale na początku filmu, kiedy autor obiecał, ze z dziewczyną będzie wszystko w porządku to ja mu uwierzyłam. Bo czemu by nie? Z drugiej strony mówił o tym, ze film był tak kiepski, ze aż ktoś umarł. Oglądałam i liczyłam na to, ze nie umrze,a nawet jeżeli to nie pokażą tego w filmie. Zrobiło mi się wyjątkowo smutno, kiedy leżeli razem na sali, moze nawet przez chwilę myślałam, ze stosuje się do jednej z rad chłopaka, które dostała na początku. Później te sceny Kiedy jest sam w jej pokoju, kiedy czyta ten list do uczelni. Nie wiem, po prostu zrobiło mi się smutno.