Ten film to jedno, wielkie nieporozumienie. Właściwie, to ciężko to określić nawet filmem.
Obraz dłuży się niemiłosiernie. Gdy myślałem, że już musi być końcówka, patrzę, a tu dopiero połowa czasu.
Film jest okropny. Przy tej produkcji każdy film Vegi to arcydzieło, a sam Vega dorównuje poziomem Tarantino. Akurat byłem po seansie filmu Vegi i myślałem, że to dno kinematografii. Ta produkcja wyprowadziła mnie z tego wielkiego błędu. Film jest absolutnie o niczym. Nie dzieję się w nim kompletnie nic, oprócz całkowicie nie powiem skąd wyjętych, obleśnych scen seksu. Sam pomysł na świat i jego przedstawienie, jest jakąś totalną, pseudofilozoficzną abstrakcją, której wymyśleniem nie powstydziłby się menel po spożyciu 10 tanich win - na kacu i na hejnał. Nic tutaj nie ma sensu, wszystko dzieje się bez sensownej przyczyny, jest bałagan i nie wiadomo o co chodzi. Sceny wyrwane z kontekstu, jakieś filozoficzno-moralne bełkoty, klęska.
Kobiety niby są tutaj ukazane jako ktoś gorszy, jakiś sztuczny podział na kobiety i mężczyzn, oddzielne wagony dla obu płci, usługiwanie facetom w domu i nie tylko, maszynki do seksu i inkubatory, ale nagle okazuje się, że mamy kobietę konduktor w pociągu, która rozstawia wszystkich po kątach, w tym mężczyzn, krzyczy, wydaje polecenia, a gdy podchodzi do niej facet z córką i prosi (PROSI) o pomoc tę kobietę, ona bezczelnie odmawia. No to jak to jest?? Czy to na pewno kobieta? Skoro kobieta dostaje taką fuchę w tym świecie i ma prawo wydawać polecenia, czy wręcz lekceważyć mężczyzn, no to... o co właściwie tutaj chodzi? Co autor miał na myśli? Przepraszam, autorka, czy autorki.
Mam wrażenie, że ten film jest wyrażeniem jakichś ogromnych, beznadziejnych kompleksów osób, które go stworzyły. Dno. Nie dotykać się więcej kamery i scenariusza. Naprawdę. Oszczędźmy zdrowia psychicznego ludzi, a jak ktoś ma jakieś problemy - psychiatra, a nie tworzenie takiego syfu.
Konduktorka była ślepą wykonawczynią przepisów, które wprowadził jakiś chory rząd. Tak samo, jak niektórzy dzisiejsi policjanci.
Po takiej wypowiedzi - przeproś matkę, siostrę, dziewczynę, koleżanki, żonę córkę.
Film jest po prostu chu***wy i nie przedstawia NIC, żadnych "mężczyzn - marionetek", "tłamszonych kobiet" , ani ZADNEJ innej symboliki. Tu nie ma się czego doszukiwać! Po prostu pretensjonalne g***no bo sceny seksu zimą w strumieniu czy jakaś znana chyba tylko autorce symbolika spadających ptaków NIC nie znaczą, niczego nie wnoszą, jedynie wku***ją bo są brzydkie i obleśne. No chyba, że grzebiąca w palcach u nóg kobieta w pociągu "coś" znaczy, hm.... co? może to, że nie umie się w pociągu zachować