Wieje nudą, oj wieje... niby pomysł w porządku (choć i tak więcej niż "zaczerpnięty" z filmu "Ilu miałaś facetów?") ale w tym filmie się nic nie dzieje. Na dodatek drętwota głównej bohaterki, obecność w obsadzie celebrytów (vide: Mozil i Lizut) oraz płytkość fabuły nie pozwalają zakwalifikować tego dzieła do filmów z kategorii ambitniejszej niż romantyczne komedie rodem znad Wisły. Znad Wisły w tym przypadku dosłownie, gdyż oczywiście w tle przewijają się (a jak!) wszelkie modne hipsterskie miejsca Stolicy. Jakby Warszawa nie miała innych ciekawych i mniej cukierkowatych scenerii. Do tego dochodzi irytująca maniera okraszania prawie każdej nowej sceny osobną piosenką. Po tym filmie na prawdę można docenić subtelność wszelkich innych ścieżek dźwiękowych...