Trzeba lubić cztery rzeczy, żeby Fantazja się spodobała: kino, Disneya, muzykę klasyczną i łamanie konwencji. Tak się składa, że ja uwielbiam wszystkie cztery, więc delektowałem się każdym dźwiękiem i obrazem. Na początku trójkątne motylki wprowadzają trochę chaosu z Piątą Symfonią Beethovena w tle, ale potem wszystko się klaruje i dostajemy kilka muzyczno-filmowych etiud - każda inna, śmiała, brawurowa i porywająca. Podobno ktoś tam się w grobie przewraca, ale to chyba bzdura. Osiem wielkich utworów muzycznych starannie dobranych do rysunkowych opowieści, a czasem wręcz na odwrót - to obraz pojawia się jako uzupełnienie dźwięku. Szczególnie podobała mi się Błękitna Rapsodia: perfekcyjne dopasowanie muzyki i rysunku, doskonale uchwycony nastrój historyjki, ciekawa treść, pomysłowe zakończenie... Chociaż inne nie są gorsze. Poteycki Ognisty Ptak, epicki dramat miłosny Donalda na Arce Noego (!), bajkowy Ołowiany Żołnierzyk, czy wreszcie szalone flamingi... Uczta!
9 punktów [27 lipca 2000, Polonia, Łódź]