Kto dziś będzie śmiał rzucić wyzwanie filmowi "Król Lew"?!
Ha! Tak myślałem! Nikt!
Moment, wśród premier w multiplebsach zadebiutował polski film "Fighter"
SPOILERY
Zobaczmy cóż to jest! Otóż "Fighter" to męskie kino z męskim punktem widzenia gdzie na kobiety twórca patrzy z perspektywy fiuta i chociaż mamy aż trzy bohaterki to ich psychika powinna trafić do jednej osoby by była kompletna. Tu mamy ich trzy i każda jest definiowana przez poped. No tak, reżyser i scenarzysta, debiutant w obu rolach, Konrad Maximilian (czujecie w tym ścieme i lipny pseudonim?) ugrzazl w kliszach. Pal sześć jak grzezniesz w kliszach w pierwszej połowie filmu i umiesz się z nich wydostać w drugiej ale jak od początku do końca jesteś nimi zawalony to trudno tu o cokolwiek.
Aktorzy oczywiście nie są w stanie tego tworu obronić. Gdyby to był pojedynek o miano nowego najgorszego polskiego aktora to wygrana Roznerskiego byłaby tu minimalna. Po "Diablo. Wyścig o wszystko " gdzie był mamroczacym kowbojem z chorą prostata mamy kowboja na kokainie, który w mowie zachowuje się jak stereotypowy Seba rycerz na dzielnicy o pseudonimie "Pretty Boy" . Jednak głównym bohaterem jest tu Tomasz Janicki grany przez Piotra Stramowskiego i jest on rewersem Seboja. Seboj to miasto, hajs, lans i blichtr a Tomasz to taki nieco skryty chłopek roztropek z prowincji. Obu łączy wspólna przeszłość i ten, no obaj są kreowani na nieziemskich kochanków. Tomasz na prowincji ma adoratorke ale będąc dobrym kolegą, "sprzedaje ją" swojemu znajomemu i może oddać się romansowi z Panią doktor Magdą (Katarzyna Maciąg).
Film ledwo się klei w całość, ledwo ma sens i ledwo daje się go wytrzymać.
W skrócie. W historii pojawiają się narkotyki, te narkotyki są kogoś, ktoś je znajduje i niszczy (nie ma powodu, tak zwyczajnie). Ten ktoś się denerwuje, ktoś inny ma z tego powodu problemy i ktoś kto zniszczył narkotyki musi tę sytuację naprawić.
To jest tyle, reszta to fillery, mogłoby ich nie być ale film skonczylby się w trzydzieści minut.
Jarosław Boberek, o ten to zagrał. Miał fatalnie napisaną postać ale wiedząc, że już tego nie uratuje grał z przesadą, naigrywal się. Fajny zboj, taki z wyglądu Karramba (Pewex dla innych) , włosy zaczesane, stylowe ubranie, groźne spojrzenie, gangsterski styl mówienia i taka dresowa obstawa. Lata dziewięćdziesiąte w wersji totalnej.
Tylko nie ratuje on filmu, raczej urozmaica tandetna, źle poprowadzoną historię. Najlepszym dowodem jak to jest słabo napisane (delikatnie mówiąc) jest niby konflikt z bratem. Wpierw robią z niego jakieś wielkie halo a wystarczy "przepraszam" i jest już po konflikcie, em, serio? To po co ta cała drama rodzinna z ojcem, bratem, jakieś wyrzuty, po co to było Maksymilianie?!
Druga sprawa, wątek Aleksandry Szwed.
Na filmpolski.pl stoi jako "Agata, dziewczyna Tomka" tylko z samego filmu wynika, że jest jego narzeczoną. Ich rozstanie to jedno wielkie kuriozum. Ona ma do niego pretensje, pyta o imię swojej najlepszej przyjaciółki (normalnie audiotele) ten mówi ze dwa, ta rzuca pierścionek. Gdy pojawia się po raz kolejny, chyba w tydzień po, jest już z Sebojem. Rozmach, pisanie z pozycji fiuta, hehe, kobieta pokazana jako "zimna suka", You know, hehe, męskie kino. I mało tego ani Tomek ani Agata już ze sobą w filmie nie rozmawiają. To było takie, serio filmie?! Serio to zrobiłeś? Na logikę powinni się zejść ale twórca robi wszystko abyśmy już o tym nie myśleli do końca filmu. Jednakże ta Agata ma w pewnym momencie wypadek. Uwaga, film nie mówi nam co się stało. Zakładam, że Aleksandra Szwed czytając scenariusz spadła ze schodów i w sumie leży na oiomie i wtedy Tomek spotyka Seboja, bo nie wiedzieć czemu dostaje telefon, że Agata jest w szpitalu. Sprawa jest jak widać zagmatwana. Dwa koguty widzą się w szpitalu. Jest siłowanie się ktory jest gorszym aktorem. W finale wszystko kończy się tak, że jeden z bohaterów odchodzi z ringu w stylu lat dziewięćdziesiątych. Czyli idą, idą, idą, idą, idą, skręt, idą, idą, idą, idą. Zaciemnienie napisy.
Ogólnie nie polecam. Dziękuję za uwagę.
I dziękuję bardzo.Czekałem na recenzje od wczoraj i się doczekałem.Żadne zaskoczenie, to było pewne jak przegrana Najmana.
Co do promocji kolego Bonus to jest, troszkę skromna ale jest.Parę osób zachwalało film już od kilku tygodni i broniło własnym ciałem.Średnia ocena też pokazuje, że promocja działa (7,4 !?)
Zgadzam się ze wszystkim. Choć Stramowski przynajmniej nie udawał nigdy, że gra w czymś wielkim i mimo wszystko chyba lepiej mu ta gra w tym przypadku wychodzi. Na "grę" Roznerskiego szkoda strzępić języka - ten już wielokrotnie udowodnił swój poziom.
Co do występu Szwed mam tak samo - jaki wypadek? Wpadła pod tira czy poraził ją prąd z suszarki do włosów? Tego się nie dowiadujemy. Szwed w którymś wywiadzie opowiada o DUALIZMIE postaci, którą gra. Serio. Ta postać jest na ekranie może 6 minut i gdyby jej nie było nie miałoby to znaczenia, bo jest tak nijaka.
Dialogi i postaci pisane na kolanie, "mrożąca krew w żyłach muzyka" żebyśmy wiedzieli, kiedy ma nas zmrozić. Długo by wymieniać.
Ogólnie kuriozum i jeśli oglądać to dla beki i ze świadomością na co się idzie.
Mocny kandydat do paździerza roku:)
Póki co to widziałem łącznie osiem polskich filmów z tego roku. Tylko trzy były no nawet a reszta to te najgorsze a są to: 1. Władcy przygód. Stąd do Oblivio 2. FIGHTER 3. Diablo. Wyścig o wszystko 4.Dzien czekolady 5. Ciemno, prawie noc
Widziałem Ciemno, prawie noc i niestety się zgadzam. Niestety, bo bardzo lubię książkę. Pozostałych oprócz Fightera nie widziałem, ale zaintrygowałeś mnie;) Są też dobre filmy z tego roku, tj. Słodki koniec dnia, Córka trenera czy bardzo dobry Wilkołak - bardzo świeże kino zrobione ponoć za małe pieniądze. Więc polskich filmów będę bronił, bo zdarzają się perełki. Ale niestety morze badziewia jest przeogromne, to prawda.
Córka trenera to ja w zeszłym roku już obejrzałem na NH i znakomity, racja. Wilkolaka czy Słodki koniec dnia nie widziałem to sobie nadrobię gdy będą na nośnikach
Ej, właśnie, to jest taka strasznie smutna refleksja, że co polski film, to dramat, ale nie w gatunku, tylko w jakości... Popatrzyłem sobie na moje oceny polskich filmów (w tym dwóch koprodukcji), które były w tym roku w kinach i średnia wychodzi mi 3,95 - no to jest dramat! Bo wydaje się, że do kin jednak nie powinno trafiać byle co.
Z czego powyżej 5 oceniłem tylko pięć z dwudziestu: Dowłatow (6), Słodki koniec dnia i Córka trenera (7), Ja teraz kłamię i Wspomnienie lata (8). Do tego trzy jedynki i trzy dwójki.
Nie były dobre, były no nawet, czyli nie pazdzierz ale takie średniaki : "Underdog", "Ja tylko kłamię" oraz uwaga, średniak dzięki temu, że dużo się dzieje, plenery i klimat "Kobiety Mafii 2" (
Dobra jest "Mowa Ptakow" ale to film stricte festiwalowy.
Recenzja świetna.
Ja jeszcze chciałam wyróżnić jeden fragment - moment w którym Tomek zakłada rękawice w swoim domu na wsi, żeby boksowac worek. Po założeniu rękawic zaklada ochraniacz na zęby. Widocznie bal się, że worek mu odda...