PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=483174}
6,2 19 636
ocen
6,2 10 1 19636
7,5 10
ocen krytyków
Funny People
powrót do forum filmu Funny People

Po przejżeniu forum można stwierdzić, że film raczej nie znalazł wielu zwolenników. Nie potrafiłem jednak w żadnej opinii znaleźć sensownych argumentów świadczących o
słabości komedii Apatowa. Umówmy się, że nie możemy nazwać tego filmu słabym tylko dlatego, że nie zanosiliśmy się ze śmiechu podczas seansu. Komedia jest tylko jedną
(nie najważniejszą) kategorią, do której możemy go przypisać. Przez 2,5 godziny w żadnym stopniu mnie nie znudził, miałem wręcz ochotę na więcej. Może sam zarys fabuły nie
jest zbyt oryginalny ale sposób przedstawienia problemu jak najbardziej tak. Apatow świetnie porusza się miedzy komedią a dramatem scalając wszystko świetnymi i naturalnie
brzmiacymi dialogami. Postacie zostały wykreowane w taki sposób, że nie kwestionuje się ich kolejnych poczynań. Nie jest to napewno kolejny film, o którym zapomnimy zaraz
po jego obejrzeniu, wychodzi on poza pewne ramy i przedstawia w miarę znany temat w świeży sposób.

ocenił(a) film na 6
Citizen169

Dla mnie jedynym nieporozumieniem jest właśnie kategoria komedii. Dramat, obyczaj ok-ale nie komedia

marcellia

Dokładnie, ten film to dramat, a nie komedia i tak należy go oglądać. BTW jest świetny.

ocenił(a) film na 6
Citizen169

bez przesady. trochę tych zwolenników jest. zresztą gdyby Adam S. uczestniczył częściej w takich produkcjach, nie miałabym ochoty go zabić ;)

ocenił(a) film na 9
Citizen169

Oczywiście, że wartościowy, dla mnie znacznie więcej niż dobry. Film jako sztuka interesuje mnie już długo, najlepiej wydawałoby się, że rozumiem i czuję się w produkcjach z lat 80. Sandlera nie znam, domyślam się, że jest to aktor z tych cienkich komedyjek, bo tak ludzie na forum się wypowiadają. Wobec tego krok był odważny, by go tu zatrudnić, ale z drugiej strony trąci o autoironię, jest komentarzem współczesnych 'nastrojów' Hollywood, oczekiwań dzisiejszego odbiorcy, ale i projekcji scenarzystów, którzy modelują gusta widza na równi z nim samym.
Film opowiada historię specyficznego środowiska, mało znanego przecietnej osobie, choć bez wątpienia każdy z nas lubi się pośmiać, każdy ma jakieś poczucie humoru. Poza tym w USA taki rodzaj 'standing comedy' (przepraszam za brak właściwego nazewnictwa, myślę, że bez trudu wszyscy będą wiedzieć o co chodzi) to nic nowego, a u nas tego się raczej nie praktykuje. Ja o niczym takim nie słyszałem. To nie jest 'dzialalnosc' do końca tożsama z naszymi kabaretami. Choć bez wątpienia, oba te zajęcia mogą skupiać się na komentowaniu zmian zachodzących w społeczeństwie. Ta walka komedianta na scenie w klubie, tak, właśnie walka jest tu najodpowiedniejszym słowem, to próba przekłucia umiejętności wymyślania zabawnych historyjek na zainteresowanie ludzi słuchających go na sali. To coś znacznie więcej niż powtórzenie wyuczonego dowcipu, co spora część z nas i tego nawet nie potrafi.
Sposob w jaki Apatow opowiada tę historię umierającego komika wraz z tym 'co było potem' jest zdumiewający. To jak dla mnie prawdziwa rewolucja. Za nią muszą iść zmiany w języku. Rozumiem główny zarzut wobec filmu, że mamy tu do czynienia z naprawdę sporą ilością użycia słowa określającego męskie przyrodzenie. Czasami jednak wydaje mi się, że sprawy języka w dużej części odbywają się poza nami samymi. Są kliszami, po które instynktownie sięgamy, w szczególności w sytuacjach z nowo poznanymi osobami. Biore pod uwage tez to, ze wystepy pokazane w filmie musza wiazac sie z nieustannym stresem. Postać Sandlera dodatkowo ma kolejny ważny powód, by tak się czystością języka nie przejmować, jest w sytuacji, gdzie naprawdę może mieć wszystko w dupie. A wreszcie, czy bycie klaunem nie wiąże się z postawa osoby stanowiącej lustrzane odbicie otoczenia i całkowitą swobodą? Patrząc na zachowania bohaterów "funny people" nie odczuwam przesady w tym, co dociera do moich uszu. Oni myśląc o kut@sie użyją tego słowa nawet 10 razy na minutę, a to czym się w końcu zajmują nieustająco kojarzy mi się z jego 'przedluzaniem'. To jest film o występowaniu, sławie i oczywiście film o ego.
Postawmy teraz sobie uczciwie pytanie, czy rzeczone słowo na 'k' nie kłóci nam się z tym, jak rozumiemy to, co jest zabawne. To nie zawsze musi być śmieszne, ale bynajmniej nie wyklucza i inteligencji, i humoru. W tzw. Międzyczasie przytrafiło nam się sporo i już nie potrzebujemy nawet jakiegoś kontekstu 'usprawiedliwiającego' taką narrację. Szybko przypomnę kilka obrazów: 'Zack i Miri kręcą porno' Kevina Smitha, 'Apetyt na seks' estetyzującego zwykle Watersa, czy młodszy o dwa lata od FP ’Zła kobieta' z Diaz, której zresztą inną rolę twórca FP przywołuje w swoim dziele. To z jednej strony, a z drugiej film taki jak 'Movie 43', w którego powstanie zaangażowali się - elisabeth banks, Richard gere, kate winslet, Halle Berry, Naomi watts, uma thurman... Film, którego największą zaletą było i ciągle jest postawienie pytania 'widzowie, tego chcecie?' i najprzewrotniejszej odpowiedzi jaką moglibyśmy sobie wyobrazić na nie. ...No i są 'jakieś' filmy z Sandlerem, jak się domyslam. :-)
Na tle tych filmów 'funny people' to film zdecydowanie oryginalny, pięknie wpisujacy się w trend opowiadania historii współczesnym żywym językiem, autentycznie, i pokazujący bohaterów ze wszystkimi niuansami współczesnego życia. Ja to kupuję.

ocenił(a) film na 9
Goat_2

Scena fizycznego zbliżenia w wykonaniu Mann jest fenomenalna. Tak chciałbym móc na to patrzeć. Nie ma tu nic odważnego, chodzi mi o naturalność, która mnie mocno zaskoczyła. Czy współczesny widz tego nie dostrzega?

ocenił(a) film na 4
Goat_2

Nie sądzę, by żerowanie na "du-ku-chu" było czymś specjalnie oryginalnym i wartym przemyśleń. Może Ci się to nawet bardzo podobać, co nie znaczy, że widzowie mają rację. Owszem - dają zarobić sprzedawcom "du-chu-ku". Dla mnie miarą sztuki nie jest ilość sprzedanych książek, muzyk i skeczy. Ilość świadczy o obrotności i trafieniu w powszechny, a więc niski, gust.

ocenił(a) film na 9
Krzypur

Za daleko się posuwasz w swych wywodach. A puenta? Cóż, też nie mogę się zgodzić jako trwały zjadacz popkultury (to jest coś dla ludzi). Powszechny gust nie musi być niski. Że coś trafia pod strzechy to także zasługa tego, że coś jest wypośrodkowane - takie jest moje zdanie. Przenosząc temat na inny grunt - nie musi to być od razu disco polo. Możliwe, że pański gust tylko do rzeczy wysokich przeznaczony. Bywa...

ocenił(a) film na 4
Goat_2

Ach, ta ironia. Odpowiem "muzycznie" - bardzo lubię bluesa który przecież nie jest jakąś wielce wyrafinowaną muzyką, a nie trawię Pendereckiego. Tak też jest w filmach. Niektóre trafiają w moją niskość, inne w wysokość. Lubię pośmiać się także z prostych kawałów, ale jakoś nie z prostackich. I to nie ma nic wspólnego z czuciem się lepszym. To jest, jak mawiał Herbert, kwestia smaku.

ocenił(a) film na 9
Citizen169

Gra aktorów w tym filmie jest boska. Może jak już ktoś ma dosyć tego Sandlera wcześniej, to ma gorzej, trudno. Postać Schwartzmana aż tak nie 'kut@si', on... zalicza panienki. Główny bohater... No właśnie tu jest ten twist, który jak widzę połowie publiczności nakazuje upatrywać w środku tej historii miejsce, gdzie może doszliśmy już do jej końca. Czy to nie fenomenalne? Takiej gry z przyzwyczajeniami widza zwykle oczekuję (przed seansem, w trakcie jestem skupiony). No i co za tym idzie, prosta droga do wniosku, że ten film WCALE się nie dłuży. Chciałoby się uczestniczyć w tym jeszcze dłużej, ja straciłem absolutnie poczucie czasu. Ostatecznie otrzymujemy jeden prezent więcej - nie ma tu nudnej 'kawy na ławę'. Kochaną fajtłapę graną przez Rogena lekko zaburza nam obraz zatajenia przed Leo propozycji awansu i wspólnej pracy pisarskiej dla gwiazdora estrady. Potem dopiero poznajemy punkt widzenia Iry i chyba większość z nas w tym momencie go rozgrzesza. Ten film jest świetny, zaiste.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones