PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=797208}

Głos

The Sounding
5,5 122
oceny
5,5 10 1 122
Głos
powrót do forum filmu Głos

Dlaczego mówienie „Szekspirem” jest nienormalne? I na siłę próbuje się do takiej komunikacji dopasować chorobę psychiczną, podczas gdy tekst mówiony, pełen wulgaryzmów będzie tylko uchodził za „brzydki”, ale zgodny z przyjętymi normami.
Dlaczego milczenie nie jest normalne?
Nienormalny jest tez słowotok, mówienie do samego siebie, naszego kota, psa, czy rośliny. Dlaczego takie zachowania podchodzą pod zaburzenia psychiczne, mimo, ze taka osoba jest z tym szczęśliwa i takim zachowaniem nikogo nie krzywdzi?
Dlaczego takie osoby trzeba leczyć, jednocześnie narzucając im „ramy szczęścia”? Dlaczego takie „ramy” są?
Dlaczego są osoby, które maja prawo te „ramy” nam narzucać?
Na te pytania film nie odpowiada. Pokazuje jednak, że taką i każda inną „inność” można zrozumieć, zaakceptować, a nawet pokochać.
Dla mnie ten film to pretekst do zmuszenia widza do refleksji, dlaczego wszystko, co nie jest zgodne z jakimś ustalonym wzorcem, jest poza paradygmatem, konformizmem, jest uznane za aberracje.
„DLACZEGO?” w kontekście każdej „inności”

ocenił(a) film na 8

Bardzo dużo cennych przemyśleń, które i mnie sie nasunęły w związku z tym filmem. Nalezało by spytać, jaka jest definicja normalności w naszym świecie i czy przypadkiem to co nienormalne nie obowiązuje czasem jako przyjęta norma. A wszystko co się od tej normy odchyla zostaje uznane za dysfunkcję i musi być leczone psychiatrycznie, nawet jesli nie narusza praw innych osób. Co gorsza, spece od szczęścia probują każdego na siłe uszczęśliwić, nawet jeśli nie posiadają choćby mglistej definicji tego uczucia, a już na pewno nie w ujęciu indywidualnym danej osoby. Nasza materialistyczna cywilizacja zachodnia ma pewną matrycę bycia szczęsliwym, ale przeciez nie każdy człowiek tego potrzebuje. Nie każdy do tego za wszelką siłę i kosztem wielu wyrzeczeń dąży, bo jego szczęście lezy gdzieś indziej. Czyli odbiega od ogólnie przyjetej "normy". Wtedy uważa się tę osobę za dziwaka, bo nie goni za tym, za czym gonią wszyscy, bo nie poddaje się mądrości stada ale i zachowaniom stadnym. Co gorsza, niektóre szczególnie subordynowane jednostki nie maja odwagi za bardzo oderwać sie od stada, żeby zboczyć gdzieś we wlasnym kierunku. Jest to zachowanie atawistyczne, mocno tkwiące w człowieku, ponieważ w czasach odległych trzymanie się stada dawalo poczucie bezpieczeństwa, co więcej: było obietnicą przetrwania. Jednak gdyby nie jednostki, które probowały szukać, zadawały pytania i siłą rzeczy w poszukiwaniu nowego nie odrywaly sie od stada, ciągle stalibyśmy w miejscu, nie rozwijali sie jako społeczeństwo.
Bardzo dobry film, dajacy wiele materiału do przemyśleń właśnie nad zagadnieniem "normalności" i zachowań niestereotypowych. Polecam.

użytkownik usunięty
Stefan_Zyskowski

Bardzo mi się Twoja refleksja podoba
Normalność, szczęście, to jest to, co mieści się w paradygmacie czy konformizmie. Ale kto ustala paradygmaty? Chyba większość. Ale jeśli mniejszość ma środki, nie tylko intelektualne ;), może przekonać większość do swoich racji.
Od strony semantyki. Przeciętny Kowalski, ubierając się od stóp do głów na różowo ( taki pierwszy lepszy, głupkowaty przykład ;) ) , będzie uznany przez ogół za świra. Chociaż ta jego różowatość nikomu nie szkodzi, a on może akurat w tym kolorze czuję się szczęśliwy. Natomiast, gdy na różowo ubierze się artysta, ktoś z intelektualnych elit, czy jaki miliarder do tego filantrop, wtedy to już nie będzie świr, a ekscentryk. Taka ludzka hipokryzja. A nie lepiej zastosować się do zasady, jak pisała E. Giffin „żyj i daj żyć innym”
Kiedyś oglądałam film, nie pamiętam tytułu. Pacjenci szpitala psych. ten szpitali opanowali i podwali się, jako lekarze. Do tego szpitala zawitał nowy lekarz, który nie wiedział o tej „zamianie”. Ordynator oprowadzał go po szpitalu. Jednemu z pacjentów, który zachowywał się jak brykający konik, dał cukier, pogłaskał po głowie.
Lekarz na to
- nie leczycie go? Ten człowiek zachowuje się jak koń
Na to „ordynator”
-leczyliśmy, ale będąc człowiekiem był nieszczęśliwy. Jako koń jest bardzo szczęśliwy, to po co go zmieniać
Ten dialog utkwił mi w pamięci, na pewno niedokładnie. Ale myślę, że jest a ‘propos „norm szczęścia” i normalności.
Oglądałeś „Zeliga” Woody Allena? Komedia, ale z przesłaniem. Właśnie o tym, o czy wspominałeś.
„ Co gorsza, niektóre szczególnie subordynowane jednostki nie maja odwagi za bardzo oderwać sie od stada, żeby zboczyć gdzieś we wlasnym kierunku.”

Zelig robił wszystko, że się nie wyróżnić. Większość społeczeństwa nie chce się wyróżniać, być innym, by przypadkiem go nie zhejtowano czy uznano za świra.
Kurczę, nie pamiętam, kiedy tak się rozpisałam. Chyba nigdy ;)

ocenił(a) film na 8

Dzięki za rekomendację, "Zeliga" nie widziałęm bo i za Allenem jakoś nie przepadam. Wolę Pythonów. Co do konformizmu i wyróżniania się: ja nie widzę tego nawet jako aktu złej woli ze strony wiekszości. Po prostu jesli ktoś łamie pewne schematy zachowania czy ubioru, staje sie niewygodny i groźny dla ogólu, ponieważ zakłóca mir i bezpieczeństwo spolęczne. Bezpieczeństwo bierze się przecież ze stabilności, przewidywalności zachowań ludzkich, pewnej stalości i niezmienności otaczającego świata. To tak jak z gotowaniem: jedni lubią trzymać się sztywno przepisów, bo przeciez "tak się robi", inni natomiast lubią zmieniać, probowac, eksperymentować, nawet kosztem potencjalnego niepowodzenia. Co jest lepsze? Na pewno i jedno i drugie jest potrzebne i społecznie pożądane. Jest to uwarunkowane odwagą i kreatywnoscią: ktoś, kto od lat siedzi w schematach, podąża utartymi ścieżkami "prochu nie wynajdzie". Do tego potrzebna jest odrobina szaleństwa, a i podejmowane ryzyko nie zawsze jest efektywne. Czasami ludzie umierają w ciągłym poszukiwaniu, nie dochodząc przy tym do zadnych wniosków ani odkryć. Bo może to wszystko właśnie na tym polega: nie samo dojście do celu daje najwięcej satysfakcji, ale samo dążenie, droga, w trakcie której człowiek uczy sie najwięcej? Tak to widzę i nie ustaję w próbach szukania, nawet jeśli już pewnie pół życia za mną. Trzeba próbować szkuać SWOJEGO szczęścia, nawet kosztem narażania się na kąśliwe uwagi czy ostracyzm ze strony pewnych ludzi. Dla mnie, powtarzam: dla mnie (bo nie jest to zaden aksjomat) najgorsza jest bezczynność i inercja.
Huh, ja też sie rozpisałem, ale i Twój wpis i sam film wywołąły we mnie sporo przemyśleń. Pozdrawiam.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones