No cóż, po obejrzeniu muszę napisać, że ten film jest bardzo słaby. Zamiast dowiedzieć się z niego o wielu aspektach pracy lektora to zamiast tego dowiadujemy się na jakich instrumentach muzycznych grają w wolnych chwilach Jacek Brzostyński, Janusz Szydłowski i Danuta Stachyra oraz jakiego psa ma Tomasz Knapik albo Mirosław Utta...
W kilku momentach pojawiają się krótkie, kilkusekundowe urywki filmów lub seriali fabularnych, w których czytali lektorzy przedstawieni w tym dokumencie, ale fragmenty te trwały zaledwie kilka sekund i często zamiast czytanych dialogów słychać tylko pojedyncze słowa wypowiadane przez lektora, a innym razem tylko oryginalne dialogi w języku angielskim. Ktoś, kto to montował, odwalił chałturę.
Nie podobało mi się też stwierdzenie, że dziś wszyscy jesteśmy wychowywani na gładkim, przezroczystym głosie lektora, który wtapia się w tle i że nikt już nie pamięta takich głosów jak pana Knapika czy Szołajskiego - co jest nieprawdą bo jeszcze na niektórych stajach TV można ich usłyszeć a regularnie jeszcze 7-15 lat temu wszystko oni czytali.
Poza tym mam wrażenie, że kilka "opowiastek" z tego filmu było wymyślonych. Na przykład ta historia z tym, że Lucjan Szołajski zasnął na kanapie głośno chrapiąc a drugi lektor - Janusz Szydłowski z przerażeniem czytał dziennik w Polskim Radiu... Podobnie pewnie także wymyślona historia o tym, iż raz Lucjan Szołajski zaspał i został dowieziony do studia Polskiego Radia w szlafroku albo historia o tym, że Jan Wilkans czytał dziennik i w momencie kiedy przeczytał nazwisko Wojciecha Jaruzelskiego to nagle karaluch spadł na kartkę z tekstem, który czytał. Sposób w jaki to opowiadał brzmiał komicznie, a już na pewno nierealnie.
O erze filmów na VHS to nawet słowem nie wspomnieli a przecież wtedy lektorzy czytali najwięcej...