Przy tego typu produkcjach nie ma się co czepiać drewnianego aktorstwa czy niedoróbek w montażu... Według mnie zatrudnienie naturszczyków (mimo wspomnianego już drewniactwa) lepiej oddaje realia i klimat. Jak ktoś obejrzał etiudę, lepiej niech już nie sięga po pełen metraż (nie dość, że w żaden istotny sposób nie poszerza fabuły to jeszcze bawi się w pseudopsychologię, co tylko pogarsza wrażenie).
Problem w tym że najpierw obejrzałam z 2009r,a potem 2006r.....i moje wrażenia są jakie są.Etiuda przy pełnometrażowym przypomina głupkowaty film z dziecinną główną bohaterką,ale przynajmiej lepiej się kończy.....nie ma żadnego samobójstwa.To chyba mnie najbardziej cieszy i podoba.A co do Alicji....masz rację etiuda nie bawi się w pseudopsychologię i nie ma nawracania się bohaterki wręcz przeciwnie dalej się puszcza i jest z siebie dumna jak paw.pozdr.
Pierwotnie fabuła nie była taka przerysowana, za to bardziej realistyczna, brudna, coś, jak w "Cześć, Tereska". Pełny metraż przegina mocno, nie będę zbytnio spojlerować, ale końcówka już zupełnie była niepotrzebna.
Nie dla filmu, tak dla etiudy.
P.S. główna bohaterka etiudy lepsza, niż filmu. Ale chociaż mogła i w filmie się "wykazać" ;).
Popieram :) Etiuda jest bardzo realistyczna w wyrazie, a film totalnie przerysowany. Dodane wątki beznadziejnie zrobione, a główna postać kiepsko zagrana. Aktorka z etiudy lepiej sobie poradziła.
Podpisuję się. Aktorstwo, montaż i oprawa muzyczna- lepiej nie wspominać, ale za to fabuła, dialogi i postacie są o wieeeeele prawdziwsze niż w wersji z 2009 roku. A ponieważ to "tylko" dyplom z WSF- powinno się zwracać uwagę głównie na to drugie.
Z czystym sumieniem przyznaję notę wyższą niż dla pełnometrażówki. Za realizm się należy.