Raczej nie. To nie jest sztuka teatralna, tak jak jest nią "Fences". Liczę na coś mniej teatralnego w przypadku filmu Jenkinsa.
Myliłem się. To wygląda bardziej na coś w stylu Haynesa co tylko jeszcze bardziej zaostrza mój apetyt.
Nie dorasta "Płotom" do pięt.
Ani "Pokochać".
Ani "Kolorowi purpury".
Jedna obelga, jak siostra do siostry, warta zapamiętania ("Ty wyschnięta pisdo!"),
ale im dalej w las, tym film staje się coraz bardziej rozwodniony, mętny, aż do niejasnego rozwiązania.
Próba przeprowadzenia narracji a'la Jonathan Demme przez cały film również nieudana. Zbyt natrętna, zbyt nachalna, zbyt często stosowana. Demme był znacznie bardziej subtelny. To paradoks, bo filmy robił duuużo bardziej dosadne:
https://vimeo.com/126757480