Inspirowane prawdziwymi wydarzeniami: rygor, szykany i narastająca spirala przemocy w położonym na australijskiej pustyni więzieniu...
Debiut fabularny Johna Hillcoata, późniejszego twórcy "Propozycji" i "Gangstera". Ów utrzymany w paradokumentalnej manierze dramat łatwo odczytać jako krytykę systemu penitencjarnego, który miast resocjalizować, odziera z godności i potęguje naturalną skłonność do agresji wśród więźniów. Sugestywna rzecz, odznaczająca się ciężkim, klaustrofobicznym klimatem, niczym wprost z pokładu statku Nostromo. Turpizm i naturalistyczne okrucieństwo, choć bez zbędnego epatowania. Hillcoat zabiera widza do piekła i przyznać trzeba, że jest to wizja znacznie bardziej przytłaczająca niż choćby tacy wygładzeni "Skazani na Shawshank". Może nieco przerysowana, pod względem narracyjnym odrobinę chaotyczna, ale wciąż wywierająca na odbiorcy silne wrażenie. Warto nadmienić, że w pisanie scenariusza miał swój wkład Nick Cave, który pojawia się tutaj także jako aktor, w drobnej, acz zapadającej roli więźnia-psychopaty. Widać pewne niedociągnięcia "pierwszego podejścia", ale i tak to bardzo "charakterne" kino.