Johnny to Amerykanin, który próbuje swoich nielegalnych umiejętności w Argentynie. Z ulicy przenosi się do kasyna, gdzie udaje mu się dostać pracę. Droga na szczyt stoi otworem...
Pierwsze, co trzeba oddać filmowi to świetna narracja - głos Forda został znakomicie wykorzystany w tym celu. Cała historia dzięki temu cały czas trzyma w kupie. Inna sprawa, że historia jest cokolwiek dziwna. Opiera się ona na kontakcie trzech osób: Johnny’ego, właściciela kasyna i jego nowej żony. Co tu dużo ukrywać, jest to w gruncie rzeczy historia miłosna. Historia miłosna w której nie bardzo wiadomo, o co chodzi – z początku unikają się, potem otwarcie nienawidzą się, półsłówkami wyjaśniają że mają ku temu powód, a na końcu kurwa happy end. Strasznie to dziwne.
Niezłe aktorstwo, czasami tylko podparte lepszym kadrowaniem – tak to Macready i Ford dają porządne i charakterystyczne aktorstwo. Nawet Hayworth coś tam pokaże, chociaż niezbyt się wybija z tego schematu lat 40. Chociaż prawdopodobnie ma najładniejszą buzię z ówczesnej elity (wiecie – Garbo, Bacall itd.). No i mogli sobie darować z reżyserem te popisy, w których gibie kolanami. Mało to smaczne w oglądaniu, bałem się że sobie coś wybije. Ale od czego jest przewijanie.;-)
Na koniec pochwalę jeszcze ładny klimat stylizowany na noir – ciemne interesy, napięcie między bohaterami. Dobre to było.
6/10
"Historia miłosna w której nie bardzo wiadomo, o co chodzi [ ...] a na końcu k**** happy end. Strasznie to dziwne." -> idealne podsumowanie filmu.
ps. filmweb mnie cenzuruje, mimo że to tylko cytat :<