Bo tylko zerkając w zwierciadło duszy, może zaistnieć ten wyjątkowy stan. Ale do rzeczy. Bardzo się cieszę, że w filmie japońskim poruszono ważną społecznie kwestię , „ swój-obcy”. Określenia „Zainichi” czy „Gaijin” są niestety zazwyczaj nacechowane negatywnie, tworząc barierę między rodowitymi mieszkańcami Nihonu a nie-Japończykami. Hierarchia, utrwalona w tym kraju przez wieki, gdzie każdy ma swoje miejsce, wcale w tej sytuacji nie pomaga, a wyniosłość Japończyków, jak to bywa u wyspiarzy, zwłaszcza w stosunku do reszty mieszkańców kontynentu azjatyckiego, jest widoczna aż nadto. Podobne problemy dotyczą zresztą całego świata, a pojęcie „my-obcy” daje się zauważyć nawet w mikro-strukturach życia społecznego. Film w ciekawy sposób nakreśla ów kwestię i można go uznać za udaną produkcję.