Idealnie dozowane napięcie, świetna muzyka, no po prostu miód.
Tylko dwie sceny trochę się z tego wyłamują: ucieczka przed policją po napadzie i absurdalna strzelanina o imponującej liczbie trupów (to jest film sensacyjny czy gra komputerowa?), no i ostatnia dość sztampowa dłużyzna, gdzie dwóch bohaterów gania się po lotnisku. Wyłącznie z powodu tych dwóch scen nie dam 10/10, czego zresztą bardzo żałuję.
Jak sądzicie, czy przy tych dwóch scenach scenarzysta ćpał razem z reżyserem i resztą planu, czy istnieje jakieś inne wytłumaczenie?
Jestem bardzo złośliwy, bo cholernie mi się ten film podobał, ale te dwie ryski są tym bardziej wkurzające.