PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=97916}

Gospoda złoczyńców

Inochi bô ni furô
7,7 186
ocen
7,7 10 1 186

Gospoda złoczyńców
powrót do forum filmu Gospoda złoczyńców

tym razem nie bedzie to ostatni wielki czarno-bialy film samurajski (ten zaszczytny tytul wciaz dzierzy 'shura'). prawde mowiac, nie wiem czy 'inochi bonifuro' mozna zaliczyc do tego gatunku, bo samurajow jest tu jak na lekarstwo. nie jest to takze kobayashi jakiego dotad znalem. nie sadzilem, ze spod reki (tudziez kamery) tak swietnego dramaturga wyszedl niegdys film niemal... przygodowy! no moze nie do konca, ale do polowy z pewnoscia. przez pierwsze dziesiec minut probowalem pozbierac szczeke z ziemi, i nie spasc z krzesla przez nastepne piecdziesiat. dopiero pozniej, gdy sytuacja nieco sie klaruje, powraca stary dobry kobayashi. tymczasem pierwsza godzina filmu przypomina raczej najlepsze dokonania hideo goshy i akiry kurosawy niz ponure tragedie w stylu 'harakiri' i 'buntu'. zaryzykuje nawet stwierdzenie, ze takiego nagromadzenia tak ciekawych postaci i tak swietnego nakreslenia ich charakterow nie bylo w kinie samurajskim od czasu 'siedmiu samurajow'. no i ci aktorzy: kei sato (wielka rola), tatsuya nakadai, shigeru koyama, no i bedacy wowczas w szczytowej formie shintaro katsu - wszyscy zagrali wysmienicie. ale o sile tego filmu stanowia takze pozostale kreacje; dlugo mozna by dyskutowac o tym, ktora z nich najbardziej zapada w pamiec. moim zdecydowanym faworytem w tej kategorii jest shin kishida, niewiele go widac, ale jak sie pojawia to bije wszystkich na glowe.

rzecz dzieje w edo i koncentruje wokol pewnej tawerny polozonej u zbiegu rzek. tawerna ta sluzy jako baza 'przechowawcza' szmuglowanych z europy towarow, i otoczona jest wystarczajaco zla slawa by straznicy omijali ja z daleka niczym nawiedzony dom. juz sam poczatek filmu wprowadza atmosfere pewnej niesamowitosci, ale rezyser szybko kontrastuje ja z sylwetkami bohaterow, pozornie niegroznymi, ale jednak typowymi 'nieprzystosowanymi'. sa wsrod nich outsiderzy jak 'zyjacy budda' yohei, bezwzgledni zabojcy jak 'obojetny' sadahichi i masaji, badz zwykle odludki - jak schorowany genzo. ich 'opiekunem' jest ikuzo, wlasciciel gospody, ktory ma bardzo interesujace poglady na temat swoich 'podopiecznych'. wlasciwie nie liczac nieco chlodnego yoheia i niewidocznego genzo, jedynym bohaterem, z ktorym mozna sie utozsamic jest omitsu, niezwykle ciekawa postac, splatajaca wszystkie watki w jedna spojna calosc i bedaca uosobieniem tesknot mieszkancow 'spokojnej tawerny'. ciekawe, ze ich los bezpowrotnie odmienia sie wlasciwie juz na samym poczatku filmu, gdy yohei zupelnie bezinteresownie ocali z rak wscieklych oberzystow mlodego tomijiro, a pomoze mu w tym 'obojetny' sada. tej samej nocy do ich karczmy zapuka rowniez tajemniczy pijaczyna (czyli niezawodny katsu :)), ktory takze swoja role w przemianie glownych bohaterow odegra.

film toczy sie w tempie charakterystycznym dla kobayashiego, zdjecia i muzyka nie odbiegaja od najwiekszych dokonan tego rezysera, ale juz scenariusz moze budzic watpliwosci. przyznam szczerze, ze w drugiej polowie akcja nieco 'siada', wiekszosc watkow gdzies sie rozmywa, a calosc skupia sie niemal wylacznie wokol postaci tomijiro. takze niektore rozwiazania fabuly nie do konca mnie przekonaly, odnioslem wrazenie, ze w pewnym momencie scenarzysta stracil pomysl na czesc postaci i zbyt brutalnie zepchnal je na dalszy plan. mimo to rosnaca atmosfera niepewnosci i coraz gesciej scielace sie trupy zapewniaja pierwszorzedna rozrywke do konca seansu. final to ten kobayashi, ktorego uwielbiam, porownanie z 'seppuku' nie bedzie tu na wyrost, chociaz sklania do zupelnie innych przemyslen.
szczerze polecam :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones