Bardzo bogaci ludzie z całego świata (czyt. najbardziej stereotypowe wizerunki min. Niemca, Azjaty i Araba jak można sobie wyobrazić) biorą udział w dość nietypowej grze. Siedzą sobie, popijają drinki przy dużej makiecie i obstawiają przebieg walki. Walka natomiast polega na tym, że w rzeczywistym świecie (nie na makiecie) ich "armie" (tzn. oddziały paramilitarne, brygady ninja XD etc.) rywalizując ze sobą w trakcie polowania na pojmanych wcześniej i wypuszczanych na wyspie - mówiąc językiem lat 80-tych - lowlife’ów (bezdomnych, narkomanów, drobnych przestępców etc.) oraz paru osób, na których nasi obrzydliwi bogacze mszczą się personalnie. Ale, ale, to nie wszystko! Jest i (znany nam od początku) ‘plot twist’ – mianowicie wśród bogaczy jest nowa postać, która to faktycznie ma w swoim uczestnictwie inny interes, niż tylko rozrywka.

Film ogląda się ok. Dość typowy b-klasowy 80sowy akcyjniak, z tą różnica, że fabularnie jest… jeszcze durniejszy, ale za to ma sporo uroku i niezamierzonego humoru. Nie będę nawet zaczynać wymieniać absurdów, ale powiem, że akcji i głupot nie brakuje, brakuje za to, niestety, prócz ogólnego konceptu i postaci samych bogaczy – czegokolwiek, co by zapadło w pamięć.