PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=671049}

Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Star Wars: The Last Jedi
6,8 149 630
ocen
6,8 10 1 149630
6,8 44
oceny krytyków
Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Zaczynając tę analizę muszę przyznać się bez bicia, kiedy po raz pierwszy usłyszałam, że pozbawiony Walta Disney odkupił od Lucasfilm prawo do Gwiezdnych Wojen, szalałam ze szczęścia. Wszakże czym tak naprawdę jest saga o Anakinie Skywalkerze jeżeli nie prostą historią o walce dobra ze złem, opowieścią o bohaterach, którzy postanowili stawić czoła okrutnemu, potężnemu przeciwnikowi i zwyciężyli, świętując koniec strasznej wojny w blasku fajerwerków? Sam George wielokrotnie powtarzał, że konflikt jasności z ciemnością jest duszą, głównym filarem jego opowieści, że Gwiezdne Wojny mają zaznaczać różnice między chciwością a altruizmem, między poświęceniem a egoizmem, między spokojem a gniewem i ten duch przebijał się we wszystkich sześciu częściach sagi. Kto lepiej umiałby kontynuować tę przygodę niż studio, z ramienia którego wyszło wiele tytułów właśnie skupiających się na tym odwiecznym konflikcie?
Radość trwała do grudnia 2015 roku, kiedy na ekranach zobaczyłam żywą kalkę Nowej Nadziei, z o wiele gorzej zarysowanymi postaciami, z aktorami którzy chyba w życiu nie otarli się o przynajmniej słowo „aktorstwo”, z przestarzałymi modelami (wiem, wiem, to miała być „delikatna” analogia do starych trylogii, które cierpiały na brak dofinansowania i technologii) i z tak rażącą ilością cgi, że prequele to przy tym teatr deskowy.
Była to jednak tylko pierwsza część zaplanowanej trylogii, jedynie krótki wstęp, zarys. Postanowiłam więc do ostatecznego werdyktu poczekać przynajmniej do części ósmej, w której być może uzyskalibyśmy jakieś odpowiedzi. Teraz wyraźnie zaznaczam, nie uznaję książek, gier, krótkich wywiadów, dodatków do wydania blu ray za pełnoprawny materiał, wyjaśniający dziury fabularne. Obejrzałam i przeczytałam wszystko, nie mniej jednak uważam, że film jako całość powinien się bronić sam, ewentualnie niektóre zawirowania wyjaśniać poprzez kontynuacje na wielkim ekranie.
Poniżej czytelnik znajdzie wiele dokładnie opisanych zdarzeń z filmu. Proszę nie mówić, że nie ostrzegałam.
Ostatni Jedi jest obok Łotra 1 najgorszym filmem w całej sadze i żeby dokładniej odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak jest, pozwolę sobie na długi wywód, w którym często będę odnosić się do starej trylogii jak i prequeli.
Ósma część zaczyna się, jak to większość filmów z rodziny Gwiezdnych Wojen, napisami początkowymi, mającymi za zadanie chociaż częsciowo wprowadzić widza w wydarzenia, które za chwilę ujrzymy na ekranie. Oznacza to tyle, że wielką konsternację odczuwamy już w pierwszych sekundach seansu. Po przeczytaniu informacji dowiadujemy się między innymi, że Republika została zniszczona. Tutaj widzę pierwszy zgrzyt i niedopowiedzenie. Film jest medium, które powinno przedstawiać opowiadaną historię w formie obrazów. Przeskakiwanie tak ważnych momentów, jak upadek całego systemu panującego w galaktyce i objęcie całkowitej władzy przez Najwyższy Porządek powinno być ukazane w inny sposób niż poprzez jedno, krótkie zdanie w napisach początkowych. To znaczy w wypadku, jeżeli stwierdzimy, że za koniec Republiki nie uznajemy jednego wystrzału z bazy Starkiller. Jeżeli ten atak z pierwszej części nowej trylogii był w istocie upadkiem całej Republiki, zaczynam powątpiewać w aktywną powojenną działalność księżniczki Lei Organy. Czy na Republikę naprawdę składał się pojedynczy system planet? Czy w tym systemie leżało Coursant? Czy Coursant, będące, jak wiemy z prequeli, centrum Galaktyki, było w rękach Republiki czy Najwyższego Porządku? Nie oczekujmy też odpowiedzi na to, dlaczego zwycięskie militarne oddziały Republiki po wygranej wojnie, nazwały się Ruchem Oporu. Reżyser, desperacko próbując wywołać u nas poczucie nostalgii, oblewa takie szczegóły ciepłym moczem.
Po tym dziwacznym wstępie zostajemy wrzuceni w sam środek ewakuacji bazy Ruchu Oporu. Nie wiemy co Ruch Oporu tam robił, ani czy jest to ta sama baza, którą widzieliśmy w Przebudzeniu Mocy. Wnioskuję że tak, skoro w następnych scenach Rei dopiero wręcza Lukowi jego miecz. Tutaj mamy kolejny zgrzyt. Jeżeli to ta sama planeta, jakim cudem siły Najwyższego Porządku zdołały przegrupować się tak szybko i wysłać całą uzbrojoną flotę do ataku? Jakim cudem Kylo Ren błyskawicznie zszył sobie buźkę? Jeżeli stwierdzimy, że jednak zajęło im to kilka dni, pojawia się pytanie, co w tym czasie robił Ruch Oporu. Dlaczego nie ewakuowali się z bazy jak najszybciej? Przecież zdawali sobie sprawę, że Najwyższy Porządek namierzył ich lokalizację. W momencie gdy krążownik Huxa dociera na miejsce, wszyscy buntownicy już dawno powinni być po przeprowadzce.
Tymczasem widzimy, jak pojedynczy stateczek, sterowany przez Poe’a z BB8 na pokładzie zbliża się do krążownika generała Huxa. Przypomnijmy sobie teraz nasze narzekanie i hejt na postać Jar Jara i niedowierzanie, że taka życiowa sierota mogła zostać generałem. Gleeson jako jeden z nielicznych w tym filmie gra i to trzeba człowiekowi oddać, chociaż miejscami przerysowuje swoją postać do tego stopnia, że ogarnia mnie chęć ukrycia się pod kocykiem z zażenowania. Film otwiera scena, w której to Poe wykonuje telefon do pana generała i informuje, że chciałby z nim porozmawiać. Pan generał wygłasza jakąś pompatyczną przemowę i chyba powinniśmy się w tym momencie roześmiać, ale niestety czy też stety Gwiezdne Wojny nie osiągnęły jeszcze poziomu sitcomów w tym sensie, że w tle nie słyszymy śmiechu widowni, więc nie możemy być do końca pewni, czy to ma być zabawne czy też nie. Poe stwierdza, że wiadomość jest bardzo pilna, bo chodzi o mamę Huxa i naprawdę, dlaczego ten film ma tak wysokie oceny?! Tak czy inaczej genialny generał orientuje się, że pilot Ruchu Oporu ciśnie z niego bekę. Pojawia się pytanie: Dlaczego? ( Przyzwyczajmy się do niego. Będzie padać jeszcze wiele razy.) Poe w trakcie tej rozmowy niezbyt zbliża się do krążowników, więc nie wiem po co miałby odwracać czyjąś uwagę, skoro BB8 odpala silniki po zakończeniu tej idiotycznej pogawędki. A jeżeli rzeczywiście chodziło o dezorientację przeciwnika, to matko moja jedyna, borze szumiący, Najwyższy Porządek powinni być w stanie podbić Gonganie.
Na drugim okręcie liniowym inny oficer, obdarzony mózgownicą orientuje się, jaki jest plan genialnego pilota i obsmarowuje Huxa za jego niekompetencję i jaka to radość, że ktoś w tym filmie myśli, przynajmniej przez kilka minut zanim zostaje wysadzony w kosmos.
Mam tyle pytań dotyczących taktyki Ruchu Oporu. Dlaczego nikt nie ubezpieczał tych bombowców? Dlaczego w ogóle je wysłali po tym, jak ich pani generał wyraźnie rozkazała odwrót? Od kiedy to ważniejsze są rozkazy komandora? Dlaczego tak ogromne okręty były w stanie zestrzelić myśliwce? Jeden eksplodował po tym, jak przypadkowo uderzyła w niego już zestrzelona maszyna. Z czego oni je budują? Z tektury? Ale wybuchy wyglądały ładnie. Smutna, emocjonalna muzyczka towarzysząca spadającej w ogień Mulan też brzmiała ładnie i pewnie bym coś czuła przy tej scenie, gdybym wiedziała czym dokładnie jest Ruch Oporu, kim była Mulan i ile kosztowały efekty cgi.
W każdym razie buntownikom udaje się uciec, a Hux dostaje opieprz od Snoke’a i znowu nie wiem, czy jego wyrżnięcie o ziemię miało mnie rozśmieszyć czy pokazać, jaki to Snoke jest super silny.
Na okręcie flagowym Leia jest załamana ilością strat i słusznie daje Dameronowi w pysk, przy okazji go degradując. Radość z ucieczki nie trwa długo, bowiem Najwyższy Porządek dostał lvl up od reżysera i teraz w świecie Gwiezdnych Wojen możemy namierzać statki w nadprzestrzeni. Tak. Nawet nie pytam, jak to niby działa.
Mamy kolejne wybuchy, Leia wypada przez szybę i po chwili latania w kosmosie bez kombinezonu, za pomocą Mocy wraca na statek ( Znowu nie pytam jak, ale śmiałam się w kinie w głos, żadna kolejna scena mnie tak nie rozśmieszyła.), buntownicy stwierdzają, że nie mają wystarczająco dużo paliwa na kolejny skok i dzieje się najdziwniejsza rzecz w całym filmie.
Nie, nie mówię o tym, że dowodzenie, w czasie gdy Leia odchorowuje spacer w kosmosie, przejmuje starsza kobieta z fioletowymi włosami ubrana w worek na śmieci. ( Ktoś mi wyjaśni dlaczego siły militarne, które do niedawna reprezentowały Republikę, mają tak beznadziejne mundury? W starej trylogii takie niedofinansowanie było zrozumiałe, ale kontrast między KSIĘŻNICZKĄ a resztą rebelianckiego gunwa był wyraźnie zauważalny, tutaj wszyscy wyglądają jak wyjęci z plakatów w ZSRR). Mówię o dziwnym, sztucznym konflikcie między ową Panią Admirał a Dameronem. Konflikcie, który został stworzony w wyniku leniwego pisania scenariusza, no bo przecież ten murzyn i ta Chinka muszą coś w tym filmie robić.
Obejrzałam Ostatniego Jedi dwa razy i nie potrafię zrozumieć dlaczego Pani Admirał nie była łaskawa poinformować załogi o swoim planie. Czy nie tego powinni po niej oczekiwać ocaleli rebelianci? Nie gadki o nadziei i jej iskierkach, a konkretnego planu działania? Poe wyraźnie tak uważa, ale gdy podchodzi grzecznie do Holdo i pyta „ To co teraz?” ta wyskakuje z obraźliwym tekstem, że jest impulsywny, groźny i zdegradowany i matko najświętsza kobieto, czyżbyś miała okres? W takim stanie wysuszenia? Chłopak chce tylko zrozumieć co się dzieje. Nie znajduję żadnego usprawiedliwienia, dla którego ten babsztyl nie mógł pokazać swojej załodze palcem tej małej planety i oznajmić, że przetankują paliwo do mniejszych statków i po cichu dolecą do starej bazy rebeliantów.
W międzyczasie postać Finna zostaje ponownie zdegradowana do tchórzliwego szczura (proszę was, ten nadajnik wystarczyło rozdeptać bucikiem i Rey byłaby bezpieczna), który planuje ucieczkę z tonącego statku, ale powstrzymuje go Mulan o imieniu Rose i opracowują super plan wyłączenia nadajnika i do tego momentu jestem z nimi w drużynie. Niestety później przychodzi chwila wypełnienia kontraktu z Lupitą Nyongo. Dlaczego postanowili zadzwonić do tysiącletniej, pomarańczowej kreatury, która jest nie wiadomo gdzie i robi nie wiadomo co, zamiast iść z tym planem na mostek? Otóż najwyraźniej trójka naszych wybawicieli postanowiła posłuchać głosu rozsądku ( czyli C3PO), który nie wiedzieć czemu orzekł, że pani admirał nigdy się na to nie zgodzi. Dlaczego?! Przecież nic na tym nie straci. Statki i tak są w stanie stagnacji ( Jeżeli można tak nazwać zapierniczanie po układzie, żeby uchronić się przed działami i na miły Bóg, dlaczego oni tracą paliwo a Najwyższy Porządek nie?), z pokładu zniknęłaby najwyżej dwójka ludzi, z czego jedna jest raczej godna zaufania, a druga jest podobno słynnym bohaterem, więc raczej nie ma co się obawiać dezercji. Skąd ten konflikt między Poe a Holdo? Czyżby chodziło o to, że Poe nagle zaczął cierpieć na mizoginię i nie potrafi pogodzić się z faktem, że to nie on objął dowodzenie? Co się dzieje w tym filmie?!
W czasie, gdy Finn i Mulan dostają swój wątek poboczny, reżyser równocześnie morduje z zimną krwią postać Luke’a. Hamill nas ostrzegał, wywiady aktora jednoznacznie dawały do zrozumienia, że to będzie bardzo zły film, ale do jasnej ciasnej, Disney pojechało po bandzie. Ten sam Luke, który dostrzegł dobro i konflikt w Lordzie Vadarze ( Pamiętacie? Taki wysoki jegomość, najpotężniejszy jedi swojego pokolenia, postrach całej galaktyki. Ten sam co zabił Sidiousa.) postanowił ubić dzieciaka, swojego siostrzeńca, bo „dostrzegł w nim mrok”. Kiedy ukazana została scena retrospekcji, miałam wrażenie, że czytam jakiś bardzo słaby fanfic. Fakt, chwilę potem mu przeszło, ale nie o to chodzi. Chodzi o to, że mistrz jedi był skłonny w ogóle popełnić taki czyn, zamiast, jak to jedi, usiąść po turecku w przyciemnionym pokoju i wszystko przemyśleć. Kylo oficjalnie otrzymał niewielką część mojego poparcia. ( Wciąż nie wiemy, jak jedno dziecko było w stanie pokonać Luke’a i spalić całą świątynie. Ktoś mi zaraz powie, że chłopak jest silniejszy od swojego wujcia. Benek Sue.) Ale nie na tym kończy się fanfiction. Reżyser przed stworzeniem scenariusza zajrzał na ao3, wpisał w wyszukiwarce Reylo i wyskoczyło mu ponad trzy tysiące pozycji, a każda z force bond. I tak oto mamy bezdech MRey Sue, gdy widzi gołą klatę Drivera ( Hayden był chociaż ładny) oraz kolejny bezdech gdy trzymają się za łapki, ale niestety wujek cock block im przeszkadza w tej randce i Rey ze zdenerwowania podnosi na Luka miecz świetlny, a ten jak ostatnia sierota leży na ziemi i patrzy na nią z niedowierzaniem. MRey Sue strzela focha i idzie nawracać Kylo, który kilka dni temu na jej oczach zabił z zimną krwią swojego ojca, ale hej! Widziała jego przyszłość! Jest w nim jeszcze dobro. Cholera jasna, Ridley bardzo nie umie grać, to aż trzeba umieć, żeby tak nie umieć.
Luke zostaje na wyspie i w sumie nie dziwię się, że ta kobieta z wiecznym wytrzeszczem (Portman to przy niej gwiazda.) nie zdołała go przekonać do opuszczenia jego cichej kryjówki. „Mistrzu Skywalker, chcemy żebyś wrócił do rebelii, bo Kylo Ren jest potężny w użytkowaniu ciemnej strony mocy”. Gdybym miała to na płycie, odtwarzałabym tę scenę uczniom, żeby pokazać jak wygląda zła gra aktorska. To nawet nie jest poziom szkolnych przedstawień. Nagle nabrałam szacunku do „Nie lubię piasku.”
Zastanówmy się też dlaczego Luke nie popełnił np. seppuku? Dlaczego nie zmierzył się ze Snokiem? To wydaje się być o wiele produktywniejszą i skuteczniejszą metodą na kopnięcie w kalendarz, niż powolne biologiczne umieranie na bezludnej wyspie. Po co zostawił mapę, skoro chciał na tej wyspie umrzeć? Dlaczego R2 nagle się wyłączył? Dlaczego nagle się włączył? Nikt na te pytania w ósmej części nie odpowiedział i już raczej nie odpowie.
PS. Czy wspomniałam już, że Luke wyrzuca miecz świetlny swojego ojca? Ostatnią pamiątkę po Obi-wanie, jego pierwszym nauczycielu i po tatusiu, którego tak desperacko starał się uratować. Hehe, śmiejcie się, ku*wy.
Potem mamy scenę, która przy odpowiedniej interpretacji wnosi nadzieję i powiew prawdziwej Mocy. Pojawia się duch Yody, który zsyła piorun ( teraz duchy jedi kontrolują pogodę) na świątynię, mającą postać drzewa ze starymi książkami w środku, i wszystko staje w płomieniach. Czuję się jak idiotka pisząc ten akapit. Jakim cudem Disney zatwierdził taki scenariusz? W każdym razie Yoda informuje Luke’a, że nie ma co gdybać, trzeba się skupić na tym co jest tu i teraz i Luke najwyraźniej w czasie tej rozmowy zrzuca z siebie jarzmo depresji. Dlaczego Yoda nie był łaskawy odwiedzić rycerza kilka lat wcześniej, zanim ten postanowił zabić swojego siostrzeńca? Kto to wie? Kogo to obchodzi? Nostalgia, ludzie! Nostalgia!
Z drugiej strony możemy to zrozumieć w ten sposób, że stary mistrz jedi, który wykształcił niezliczoną ilość młodych padawanów i który patrzył, jak jego ukochaną świątynie niszczą sithowie i który czuł, jak jego przyjaciele z Zakonu są mordowani, w końcu wkurzył się na melodramatyzmy Skywalkera i postanowił spalić całą tę herezję o domniemanej równowadze i porażce jego religii. Tak moi drodzy, ying i yang jest większym wymysłem niż midichloriany. Równowaga oznaczała całkowite pokonanie ciemności (sithów) i zwycięstwo jasnej strony mocy. Nigdy nie było mowy w całej sadze o konieczności egzystencji obydwu stron. Ten koncept został silnie odrzucony przez Georga Lucasa. Disney wykorzenia główny filar Gwiezdnych Wojen z zimną krwią. Dobrze, że Yoda stoi na straży i pokazuje co o tym myśli.
Wracając do Rey i jej odwiedzin w domku nowego husbanda. W zasadzie nie mam tutaj za wiele do powiedzenia. Pada kilka żenujących kwesti: „ Kylo Renie! Synu Ciemności!”, Rey jest przez Snoka wychwalana pod sam sufit ( Mmmmmreeeyyysueeee), a my jesteśmy zmuszeni do słuchania gderania Najwyższego Wodza, do czasu aż Kylo przecina go na pół. Rozumiem człowieka, kreatura groziła śmiercią jego waifu. Potem mamy walkę z tragiczną choreografią, w czasie której Kylo próbuje zabić podłogę ( Nie żartuję, jest moment, w którym Driver od początku wali mieczem w pustą przestrzeń i wbija go w parkiet.), zakończony zwycięstwem młodej pary. Jak to jednak w małżeństwie bywa mamy awanturę, całą równowagę szlag trafia i okazuje się, że jednak zło jest złem a dobro dobrem. Benek nie ma zamiaru ratować galaktyki, chce nią rządzić razem z nową waifu. Mówcie co chcecie, Zemsta Sithów tę część scenariusza zrealizowała przepięknie, a porównanie które się samo nasuwa, pozostawia Ostatniego Jedi daleko w tle.
W międzyczasie Finn i Mulan odbębniają swoją część scenariusza, która jest nudna jak flaki z olejem i jestem bardzo zawiedziona taką degradacją Boyegi. Chłopak był moim ulubionym aktorem w Przebudzeniu Mocy, widać że umie grać i że wczuł się w swoją rolę. Jego scena, gdy złodziejaszek reprezentujący stanowisko pomiędzy tymi dobrymi a tymi złymi, skazuje tych dobrych na pewną śmierć i mówi Finnowi, że „To tylko biznes.”, na co Finn odpowiada „Wcale nie.”, jest moim ulubionym momentem w całym filmie. Proste i dobitne przesłanie, jakie powinny nieść ze sobą Gwiezdne Wojny. Szkoda, że zajmuje to jedynie dwie minuty ze stu pięćdziesięciu.
Równolegle na statku rebelii okazuje się, że Poe od początku był głupim, porywczym facetem, a babka w worku na śmieci dobrą, mądrą kobietą i wszyscy uciekają.
Po całym tym czasie jaki był potrzebny na dramaturgię ze Snokiem, pani Admirał dociera do swojej części scenariusza i po tym, jak Najwyższy Porządek zdążył już wybić ¾ sił Rebeliantów, kobieta nagle odzyskuje przytomność, ktoś przecież musi uratować Finna i Mulan od pewnej śmierci, plot shield is strong in this movie. Holdo skacze w nadprzestrzeń i zderza się ze statkiem, na którym o mało nie zabili nam głównych bohaterów.
I teraz zaczyna się prawdziwa karuzela śmiechu.
Maszyny kroczące przypominają mi cgi z lat 2000 – 2004, jeden wielki śmiech na sali. Te liski nie lizały Jar Jarowi stóp. Ale darujmy sobie efekty. Wspomnę, że mamy czwartą, (CZWARTĄ!!!) gwiazdę śmierci, tylko tym razem zamiast stukrotnie większą ,dostajemy stukrotnie mniejszą (ach, ta oryginalność), którą rebelianci próbują rozwalić rozlatującymi się śmigaczami z arsenału młodego Anakina. Na szczęście znikąd pojawia się Mary Sue, znana czasami jako Rey, na pokładzie Falcona ( Nie, nie wiadomo jak uciekła i jak dostała się na statek.) i Kylo drze mordę, żeby ktoś zestrzelił tego śmiecia z nieba. Moi drodzy, złóżmy hołd taktycznemu zmysłowi nowego przywódcy galaktyki. Wszystkie myśliwce lecą za Sokołem.
Do akcji znowu wchodzi moja ulubiona postać i Finn postanawia poświęcić się dla dobra ogółu, ale w ostatniej chwili, skazując całą rebelię na zagładę, ratuje go Mulan, która (szok!) złapała crusha na tego cudownego bohatera Rebelii. Mamy monolog o tym, jak to odniesiemy zwycięstwo, nie zabijając tych których nienawidzimy, ale ratując tych, których kochamy i nawet uznałabym to za całkiem urocze stwierdzenie, gdyby nie fakt, że Chinka właśnie skazała na śmierć całą pozostałą Rebelię. Ale kogo to obchodzi? Mamy pocałunek na tle wylatującej w powietrze bramy do bazy.
I teraz zaczyna się prawdziwa komedia. Otóż Luke opanował Sage Mode oraz Kage Bushin no jutsu i za pomocą swoich nowych umiejętności stawia czoło siostrzeńcowi. Poe jako jedyny myślący członek rebelii rozumie, że mistrz jedi odwraca uwagę wroga i że trzeba to wykorzystać, idąc w stronę wyjścia za kryształowymi lisami. Z pewnością wskażą im wyjście, duh! Przecież to oczywiste. Wszyscy sceptycznie patrzą na Leię, ale pani generał popiera ten plan. To nic że na końcu tunel jest zawalony głazami, od tego są właśnie Mary Sue.
Niestety w czasie pojedynku z Kylo Renem Luke wykonuje aż trzy przysiady, co tak wyczerpuje jego chakrę, że umiera, a ja wewnętrznie razem z nim.
Ten toksyczny zimniok, który udaje film, jednak na tym się nie kończy. Kylo Ren wkurzony na cały świat wkracza do pustej bazy i widzi przez force bond swoją waifu, która zatrzaskuje mu drzwi Sokoła przed nosem. Śpisz na kanapie, skarbie.
I to tyle. To są nowe Gwiezdne Wojny. Nic dodać nic ująć. Nie dostajemy wyjaśnienia dlaczego Rey ma tak ogromne umiejętności. Dowiadujemy się za to, że jej rodzicami była parka śmieciarzy, która przepiła pieniądze za sprzedaż córki. W praktyce takie rozwiązanie bardzo by mnie zadowoliło, niestety w pierwszej części widzimy, jak dziewczyna, która odkryła moc dzień wcześniej, pokonuje podobno „potężnego” Kylo Rena i nie dostajemy nawet najbardziej naiwnego wyjaśnienia - bo to to ma dobre geny. Rys historyczny i polityczny w tym filmie w zasadzie nie istnieje, aktorzy grają drętwo, a postacie chędożą logikę na każdym kroku. Efekty są miejscami bardzo ładne, miejscami okropne. Muzyka w ogóle nie wpada w ucho, z wyjątkiem kawałków ze starej trylogii i to nie jest przypadek i jedynie przyzwyczajenie, że potrafimy je od razu wychwycić na tle beznamiętnych, złożonych jakby od niechcenia nut.
Prawda boli, ale ośmielę się ją napisać.
Prequele były o niebo lepsze.

ocenił(a) film na 1
Klear

Idąc tokiem rozumowania koleżanki i pojmowania rzeczywistości. Może nie wiesz że podeszłaś. Wiesz to wszystko ''działo się'' tak szybko :D :D :D

''Nie da się być rasistą w stosunku do osoby, która nie jest prawdziwa.''

O tym samym mówiłem. Ale nie dotarło.

ocenił(a) film na 2
Klear

Edit: Wajfu Finna* Cała trójka zlała mi się po tym filmie w jedną całość, przepraszam.

ocenił(a) film na 1
Klear

W sumie to nawet się nie dziwie. Taki to film

Klear

Nie obraizlabys sie jakby ktos pobiegl do ciebie i zawolala ej Brunhilda? Albo Aganiok albo Merkel, albo Natasza? Pewnie, za Jagne bys sie nie obrazila, ale za inne, sugerujace inna nacje i to nielubiana albo jakas osobe, to chyba bys zaczela sie zastanwiac, ze nie za bardzo ci pasuje akurat takie cos... Mozna to nazwac rasizmem narodowosciowym :P Ale ja rozumiem, ze postac chcialas obrazic i niestety skorelowalo sie cokolwiek z rasizmem przez to, ze postac jest akurat grana przez Azjatke do tego zrobiona malo wyglednie... A jakby bylo widac wyraznie, ze ostra Japonka, to jak byc ja nazwala? A Rosjanka? Albo wlasnie jakas biala? Nie pisze tego by trolowac, po prostu jestem ciekawa jak by to bylo, gdyby akurat traf, czy tam producent chcial, ze trafilo na Azjatke.

Ja bym ja nazywala Mongolka z pelna premedtyacja i mam w nosie czy jakis Azjata sie obrazi, trudno.
Z chlopakiem pewnie by bylo Dzingis Han?

Ja osobiscie nie trawie Finna w jednynce jako czarnego szturmowca, nie i juz. I jakkolwiek aktor jest fajny jako czlowiek, to jako czarny w tym filmie wybitnie mi nie pasuje i nic na to nie poradze, tutaj jestem rasistowska, ze bym wolala bialego.
A jednoczesnie w tej czesci wydal mi sie robiony na czarnego Solo i juz bardziej podoba, chociaz czesc osob pewnie bedzie widziala w nim przerobke Lando...

Generalnie widac czyszczenie pola dla mlodych, starzy odchodza, teraz to mlodych wojenka, rebelia, imperium i radzenie sobie.
Jak po raz 3 czy 5 pokazali te trzy stare czarownice, ktore osobiscie bardzo lubie, ale jednak tak pokazywane i widziane, to nie moglam sie oprzec wrazeniu, ze trzy stare wiedzmy, trzy staruchy, ze Rebelia rzadzona jest przez starych ludzi i ze czas na mlodych.... Chyba nam to wciskali na oczy specjalnie?
W ten sposob to takaze ten Snork byl tylko symbolem starych czasow i mial przygowac grunt mlodemu.. Ale szkoda w takim razie, ze robiono z niego takiego tajemniczego badassa, swoja droga ja jednak bym sie dowidziala nawet w skrocie co to, kto to i skad sie wzial.
Ale czy nie przyznacie, ze pozegnanie z Leia bylo wzruszajace? I z dodatkowym dnem niestety...

ocenił(a) film na 2
alisspl

Z całej plejady imion obraziłabym się tylko za Merkel i też nie do końca, bo jednak kobita utrzymuje się na stołku tak długo, że na szacunek zasługuje. Gdyby ktoś zwyzywał mnie od Rosenberg - wtedy pewnie doszłoby do rękoczynów. A jednak trzeba zaznaczyć, że kto jak kto, ale Mulan zalicza się raczej do tych pozytywnych przedstawicielek płci pięknej. Stąd za przykład dałam Jagnę ;). Gdyby bardziej skojarzyło mi się z Japonką, poszłoby jakiekolwiek imię z dopiskiem "chan". Gdyby padło na faceta to pewnie zostawiłbym Temudżyna i ochrzciła Ip manem. I cały czas nie widziałabym w tym nic rasistowskiego.

elfka77

No coz, pare dni temu powiedzial, ze to nie jego Luke, potem znow odkrecal, ale akurat z tym tu sie z nim nie zgodze, bo uwazam, ze ogolnie ten stary Luke wypadl do przyciecia i mozna go zrozumiec. Nie rozumiem oburzenia hard fanow na jego wycofanie sie, kiedy maja jedynie powtorke z rozrywki z zachowaniem innych master J. Ze Luke by walczyl? No nie wiem, nawet w ksiazkach mial zdaje sie ciezkie zalamki z powodu zony, nie? I innych zawirowan, ktore pewnie juz nigdy nie trafia na ekran. Dla mnie to jest normalna, ludzka reakcja, dobrze pokazany dylwmat, nawet jezeli wam wydaje sie niedopuszczalny w wykonaniu Jedi. Ja zawsze uwazalam, ze wersja Lucasowa Jedi to pojscie w pokazywanie ludzi wypranych z emocji, zimnych, socjopatow niemal... Zamiast uczyc rownowagi jak naprawde jest w kilku religiach, to oni holdowali kompletnemu zduszeniu w sobie tego i zrezygnowania. Wolalam emocjonalnych mrocznych... I tak, wezcie wojujacy tutaj fani pod uwage, ze mozna i tak to widziec, ten jedaizm, SW itp. i zadnej krzywdy to wam nie czyni ani obiektowi waszego kochania.

I zgodze sie z toba co obrazliwosci uzycia Mulan. Autorka zdecydowanie chce osmieszyc postac, ale zamiast to przyznac bez bicia, to bedzie wymyslac jakies teorie. Mulan jest nacechowana, w ten sposob, ze przyszla do glowy autorce jako azjatycka postac uzyta przez Disneya i uzywa go na okreslenie jakiejs tam skosnej. I niech to bedzie Mulan, bo przeciez tylko ja zna :)
Ja nie wiedzialam, ze to Wietnamka, ale ze nie Chinka to od razu mi sie rzucilo. Ogolnie w tej czapie kojarzy mi sie jakas Hunka, Mongolka i nie wiem czemu uparli sie, ze musi byc nie tylko okraglutka, niezbyt ladna, ale jeszcze do tego naprawde zwrostu siedzacego psa. Ogolnie zwykle Chinki nie sa za ladne, takiej tez nie wzieli, no to nie mogli takiej moze nie super modelki, ale troszke mniej misowatej i dziecinnej w ogolnym odbiorze? W innym ubiorze ta aktorka, wyglada lepiej, ale w tym to tak jak napisalam, wypisz, wymaluj mala Mongolka na kalmuku... zreszta nawet tam zaliczyla taka scena, tylko na wiekszym wierzchowcu :)
Ogolnie zgadzam sie z czescia nielogicznych dziur w fabule, ale widze tez, ze autorka pierwszego postu usilnie chciala dopasowac film, fabule do swoijego poczucia komizmu i cokolwiek zaczela kozaczyc, co moze nadal bylo zabawne, ale jednak juz sama zaczela pomijac fakty, a co chyba nie jest w porzadku jak probuje sie to wytknac producentom tego filmu :) Jak mi sie bedzie chcialo, to sprobuje dopisac, o ktore konkretnie pominiecia i nadinterpretacje w tej mini recenzji mi chodzi.

użytkownik usunięty
Klear

To ja już wiem, że będę miał niezły ubaw w kinie XD

ocenił(a) film na 4
Klear

Wyczerpująca analiza. Zbyteczna jednak równie, co najnowsze epizody Gwiezdnych Wojen.

ocenił(a) film na 2
skromny_milioner

I let my hate flow through me ;)

ocenił(a) film na 1
Klear

Do what must be done Lord Klear! Do not hesitate! Show no mercy! :D

ocenił(a) film na 2
Klear

Właśnie zdałam sobie sprawę, że nawet nie wspomniałam o idealnej szmince i cieniach do powiek Rey przez cały film, jak również zapomniałam o zmartwychwstaniu Phasmy i o przepięknym dialogu: "Zawiodłem cię, Ben." "No raczej.". Tak, teraz to już chyba wszystko.

ocenił(a) film na 3
Klear

Jeszcze kwestia tego, jak Finn dotargał Rose spod nosa całej armii Najwyższego Porządku (Imperium brzmiało lepiej, nie?) przez kilka pewnie kilometrów do bazy krasnoludów. I parę innych bezsensownych rzeczy w tym filmie.
Bardzo ładna recenzja, zupełnie się zgadzam. Szkoda mi Gwiezdnych Wojen.

ocenił(a) film na 2
Nokte

Miałam zamiar dodać ten moment w analizie, ale stwierdziłam, że na upartego idzie uznać, że wszyscy oficerowie urządzili przerwę na herbatkę, kiedy nowy władca galaktyki zarządził postój na pobicie się wujkiem. Z drugiej strony zastanawiam się, jak to wyglądało. Finn musiał chyba minąć Luke'a, który dosłownie stanął w drzwiach na drodze Najwyższego Porządku. "Nie przeszkadzajcie sobie panowie, tylko sobie przechodzimy." Trzy minuty później: "Trzeba mu pomóc!" Ten film jest taki bezsensowny XDD.

ocenił(a) film na 1
Klear

Dziwię się że nie wspomniałaś o scenie na końcu, tej w której pojawia się Harry Potter :D Ten film to rak...

ocenił(a) film na 1
Klear

Wiesz Rey ma wszystko idealne, nawet jest idealnym Jedi po ledwie 3 krótkich lekcjach :)

Rinzler

Taak, za to Luke to dopiero wymiótł w szybkiej nauce. Spędził z Obi Wanem parę dni, parę dni z Yodą... Tak, zdecydowanie mógł konkurować z Darth Vaderem, który poświęcił kilkanaście lat na trening.
Ech, te nowe części, takie infantylne...

ocenił(a) film na 1
elfka77

Ale spędził. I na początku ledwo podnosił parę kamyczków. To wystarczy

Rinzler

Rey też spędziła parę dni, jeśli tak się czepiacie jej krótkiego treningu, to wystarczy przypomnieć sobie Luke'a.
Teraz chodzi o ilość kamyczków? Really?

ocenił(a) film na 1
elfka77

Problem w tym że przed treningiem pokonała w walce na miecze świetlne Kylo Rena, wyszkolonego jak mniemam przez Luke'a Skywalkera i Snoke'a użytkownika Mocy. A
po treningu (trzech szybkich lekcjach) potrafiła przenieść stos kamieni, umożliwiając Ruchowi Oporu ucieczkę z Crait przez zawalony tunel. Oto chodzi. To jakiś jest obłęd.

ocenił(a) film na 2
elfka77

A gdzie ja bronię treningu Luke'a? Też zawsze miałam wrażenie, że chłopak troszku za szybko dostał power upa. Nie zmienia to faktu, że po tych kilku dniach spędzonych z yodą dostał od tatusia w papę. I mean, chłopak stracił łapkę. Potem mamy spory przeskok czasowy i już możemy przyjąć do zrozumienia jego hiper duper umiejętności. Tymczasem MRey Sue walczy ramię w ramię z "potężnym" Kylo Renem i wychodzi z tej walki z jednym zadraśnięciem na ramionku. Nawet Yoda w czasie, kiedy jeszcze był szefem zakonu mocno się krzywił przy podnoszeniu jednej kolumny. Rey unosi całą ścianę głazów i nawet się nie poci. No Sujka jak z podręcznika.

ocenił(a) film na 1
Klear

Jednak po tym co napisałaś może nie tyle bronisz treningu Luke'a, co po prostu broni się on sam ;)

Klear

Cóż, widocznie Rey jest silniejsza, nie wiem czemu tak ciężko zaakceptować ten fakt, sam Yoda powiedział, że uczeń zawsze przerasta mistrza. Poza tym, saga się jeszcze nie skończyła, nie wiemy nawet, kim są rodzice Rey, więc nie wybiegałabym z "marysuizmem", bo to bardzo puste stwierdzenie.

ocenił(a) film na 1
elfka77

Ale na jakiej podstawie ? Poza tym że tak się widziało Disneyowi. Co jest ''Wybrańcem'' ? Tylko że Rey nie pobrała żadnych nauk, bo te trzy lekcje od Luke'a to nie jest nauka. Po prostu wytłumaczył jej czym jest Moc. A wiesz dla mnie się saga skończyła... na '"Powrocie Jedi''

Rinzler

To po co oglądasz dalej, skoro dla Ciebie saga się skończyła? I skąd przeświadczenie, że Rey MUSIAŁA pobierać skądś nauki, aby mieć moc? To jest film, fikcja, gdybyśmy zaczęli rozpatrywać w taki nudny, logiczny i naukowy sposób stare części, zabrałoby to ich całą magię.
Abstrahując, ja wychowałam się na "Mrocznym widmie" i choć nie było genialne (duuh), to mam wielki sentyment do tego filmu, bo wszedł do kin, gdy byłam dzieciakiem i dzięki niemu w ogóle poznałam Gwiezdne Wojny. Dzisiejsze dzieciaki mogą czuć się podobnie i to jest fajne.
Ale rozumiem, że modne jest narzekanie na nowe i gloryfikowanie starego.

ocenił(a) film na 1
elfka77

No właśnie po ''Ostatnim Jedi'' przestaje. Ponieważ to są Gwiezdne Wojny. Masz moc, ale musisz nauczyć się jak z
niej korzystać. Nic nie dzieje się samo... chyba że to Disney
który chce wcisnąć ludziom co innego, a który nie rozumie
istoty Gwiezdnych Wojen i tego czym jest Moc. Akurat tego ''Mroczne Widmo'' jest filmem lepszym od tego i ciesze się
że ludzie w końcu zaczynają go doceniać. Modne nie jest, narzekanie. Chodzi o umiejętność nazywania wielu rzeczy
po imieniu. Coś jest słabe, mów że jest. A nie udawaj że nie
jest. Gloryfikowanie ? Że stare lepsze ? Niestety często tak bywa.

ocenił(a) film na 1
Rinzler

Trzeba jeszcze dodać, że zbezczeszczono przewodni motyw poprzednich trylogii o równowadze mocy i wybrańcu. Według Lucasa Ciemna strona to anomalia, którą powinno się zwalczać. Tutaj przedstawiono nam motyw gdzie jasna i ciemna strona wzajemnie się równoważą....

ocenił(a) film na 1
dagothversur4

To się też fachowo nazywa świętokradztwo, herezja. Widzisz nawet gdyby Rey okazała się wybrańcem, który przywróci tą równowagę mocy, mielibyśmy wypaczenie tego co stworzył Lucas. Epizody 1-6 to historia Anakina Skywalkera od samego początku do końca. O dzieciństwie, młodości, o przejściu na ciemną stronę i odkupieniu. A ta Rey wszystko psuje i myślę że popsuje jeszcze nie jedno. Brak szacunku do autora jakim jest Lucas to też jest grzech Disneya.

Rinzler

Ale wybacz, to glupie uwazac, ze Mroczne Widmo nadgle jest dobre tylko dlatego, ze wg ciebie Ostani Jedu jest jeszcze gorsze. A ja uwazam, ze lepsze, co i tak nie zmieni faktu, ze Widmo jest do bani, nawet jakby Ostatni Jedi mi sie nie podobal albo byl o kucykach.

ocenił(a) film na 1
elfka77

Naprawdę nie widzisz problemu? W poprzednich odsłonach Moc to było coś mistycznego. Dlatego każdy myślał, że rodzicie Rey to ktoś ważny z uniwersum. Sequele wprowadzają jednak motyw, w którym doszło do tzw. ,,przebudzenia mocy'' przez który nie tylko Rey, ale każdy od teraz będzie posługiwał się sprawnie mocą. Nie będzie żadnych treningów, mistrzów Jedi czy Sithów. Będziemy teraz dostawać filmy przypominające X-menów, a nie Gwiezdne Wojny.

ocenił(a) film na 4
dagothversur4

No i to jest tragedia, absolutny upadek pod batutą Myszatej Imperatorki Kennedy. Szkoda, to były zajebiste filmy, a wepchnięto je w ściek.
O zgrozo, wielka tłuszcza jeszcze cieszy michę i się drze że chce wiecej. Oczywiście życzenie ludu zostanie spełnione :(

ocenił(a) film na 1
WhiteDemon

Nadal nie rozumiem czemu nie dostaliśmy, np sceny w której Luk stawia czoła Snokowi w epickiej walce. Po śmiertelnej walce mógłby zjednoczyć się z mocą, a naturalnymi po nich następcami byłby Kylo i Rey. Tyle lat czekania, a zobaczyliśmy tylko marna projekcję astralną xD

ocenił(a) film na 4
dagothversur4

Tak, jak zobaczyłam te pseudo breakdance w wykonaniu Luke...gdybym nie siedziała, to z zażenowania chyba bym padła.xd

dagothversur4

A po kiego mamy dostawać tę samą fabułę? Po co powielać te same schematy? Zachowujecie się jak stare pryki, strzegące jakiejś wielkiej tajemnicy, kultu, religii, podczas gdy Gwiezdne Wojny to tylko... filmy. Cały czas czepiacie się tego, że Rey nie odbyła treningu, to już naprawdę czepianie się szczegółów. Nie wiemy, kim są rodzice Rey, ale jasne, lepiej narzekać, że nic nie ma sensu, zamiast czekać na zamknięcie tego wątku :P

ocenił(a) film na 7
elfka77

A jaka pewność że zamkną ten watek ?

ocenił(a) film na 1
elfka77

Ale ja chętnie dostanę coś nowego! Problem w tym, że dostaliśmy już 2 nowe części, które nie wniosły kompletnie nic nowego do świata SW. Wręcz przeciwnie, uczyniły go jeszcze bardziej pustym i zaorały główne motywy nakreślone przez Lucasa, które są sercem tego uniwersum. BTW, my wiemy kim są rodzice Rey. Są nikim i w tym jest cały problem. Jeśli oczekujesz, że w następnej części dowiesz się czegoś nowego to jesteś w błędzie. Cała ta nowa historia to jeden wielki syf, który nie jest spójny w żaden sposób z poprzednimi odsłonami serii gdzie osią napędową były losy Skywalkerów.

dagothversur4

Nie mogę się więc doczekać, aby dostać resztę tego "syfu".

dagothversur4

A moze raczej mistycym nadal jest, ale nie jako wiedza tajemna, dostepna nielicznym, wybranym i o wielkich zdolnosciach, ale kazdemu, kto chce poznac i wlasnie bedzie trenowal? To cos jak z umiejetnoscia czytania i pisania czy znajomoscia przpeisu na piwo i chleb. Wiedza tejemna, ukrywana przez grupe z wplywami, ktora tajemna nie jest i kazdy powinien miec do niej dostep. Kwestia tego czy bedzie mial w sobie wystarcza sile i chec by to poznac, nauczyc sie. Blizej temu chyba do Naruto juz, gdzie czakre ma wlasciwie kazdy, moze sie tego nauczyc, a tylko niektorzy sa geniuszami albo potrafia rozumiec te energie na czuja, a nie na rozum i czarowac bez ogrniaczen formul i zaklec, co jest popularne w kilku ksiazkach fantasy z roznymi tego typu wybrancami :)

elfka77

Nie, no przesadzasz z tym bronieniem, ze nie musiala sie uczyc i ze jest ok, ze jest fanfikowa MaryS...
No, a ja bylam dzieckiem jak oryginalne wchodzily do kin, i co? I nic, nie czulam zadnej magii z tym wiazanej, film jak film, tyle ze fajne efekty, i takie to wszystko widowiskowe, a moc, smoc, jedi, sredi malo mnie obchodzili. Vader byl fajnym wielblady kroczace i te miecze, i solo, a tak to kijek :P
Nie mam az takiego zatwardzialego sentymentu do tego, ale uznaje to dziwne i silne miejsce w popkulturze i ze nalezy znac to i rozumiec chociaz podstawowe nawiazania.

ocenił(a) film na 4
Klear

Jakie hiper duper umiejętności? Luke tylko pokonał swego ojczulka, który po prostu czuł do niego słabość i raczej na pewno nie walczył z nim w RotJ na fulla.

ocenił(a) film na 1
WhiteDemon

Na Bespinie jak tylko Luke go zranił to zakończył walkę :D

ocenił(a) film na 2
WhiteDemon

Och nuu, nie powiesz mi, że na wejściu do knajpki Jabby reżyser nie chciał, żebyśmy poczuli, jaki to Luke jest teraz silny i wyszkolony i potężny i opanowany i jakie ładne robi piruety XD

ocenił(a) film na 4
Klear

Ja tam nie poczułam, wręcz się bałam czy go czasem pieszczoszek Jabby nie poharata. ;) Akurat zgadzam się tu z Hanem, który kwiczy z tego, że Luke próbuje go ratować.^^ Tzn. udało się, ale tak na styk, i bardziej jak ślepej kurze ziarno.

Klear

No w filmie on trwal krotko, ale moze w senariuszu dlugo, a mysmy nie wylapali, ze to kilka miesiecy? W kazdym razie chyba nawet Yoda mowil, ze nie jest gotowy i ze gie umie, a on sie rwal leciec. Nauczyl go podstaw, ale bez szlifowania juz tego latami. Oczywiscie, ze mozna byc jakims samorodnym, super uzdolnionym talentem nawet w tej mocy, ktora w tej czesci zostala wlasciwie przemianowana na magie, mimo mowienia o energii ala chi. Tyle, ze wlasnie musza byc ku temu jakies przeslanki jak np. w przypadku Neo, ktory w tym Matrixie uczyl sie szybciej od innych i w ogole. A tu tego za bardzo nie ma. Aktorka tez mnie wnerwia, nie oczu, tylko z za duzej ilosci zebow w ustach i akcentu, ale do samej postaci nic bym nie miala i pewnie nawet lubila gdyby wlasnie nie ten nachalny suizm, ktory w tej postaci niestety jest obecny na kazdym kroku i wypieranie sie widzenia tego jest niepotrzebne. Pierwszy raz widze ekranizacje podrecznikowego faila fanfikowego jak nie nienalezy tworzyc bohaterki/bohatera. Absolutnie nie mozna peasanta obdarzac super mocami, super szybkim uczeniem sie i radzeniem sobie z kazda przeszkoda ot tak. To jest MarySue i wielko szkoda, bo to strasznie niszczy te postac, a ma jakis tam potencjal. I jako dziewczyna naprawiajaca Bena i jako corka-krewna Luka i jako nawet jakas tam chosen one i nowa wspaniala jedi, ale nie ot tak. Przeciez juz wiesniak Luke byl z perspektywy czasu bardziej przekonujacy, a stal sie legenda i w sumie zasluzona, bo nie ogranicza sie do wyciagania krolikow z cylindra, tylko umiejetnosci mial...

Aha co do jej rodzicow... Kiedy wydalo sie, ze to cale widzenie sie przez galaktyki to sprawka Snorka (swoja droga skad on wiedzial jak ich polaczyc, jak nie wiedzial gdzie tne Luke czy wiedzial? To po kija bawil sie w wyduszanie informacji o pobycie na wyscigi z Oporem?), to uznalam, ze zarowno jej wizje co do przyszlosci Bena jak i jego wizje co do jej przeszlosci to sciema zaserwowana przez mumie.
Benowi mialo to dac wrazenie, ze ona chce do nich dolaczyc, jej, ze dla niego nadzieja i ja sciagnac, co sie udalo, a pokazanie rodzicow jako patologii, mialo sprawic, ze Rey miala sie poczuc zalamana, opuszczona, zdolowana i tym chetniej siegnac po ciemna strone oraz wyzalic sie w ramionach nowej "rodziny". Przeciez i wczesniej mroczni tak wlasnie manipulowali, rodzili w nich pustke, watpliwosci, poczucie opuszczenia, zaszczucia i zle emoecje, chociazby zal nad soba i zlosc na innych.
To co ja przesladowalo, to wspomnienie, ze rodzice mowia, ze po nia wroca?
Ja bym jednak nie skreslala scenarzystow co do tego watku, w kolejnej czesci znow moga zrobic jakis twist.

ocenił(a) film na 7
Klear

Fajnie napisane :)

ocenił(a) film na 1
Klear

Ten wątek powinien być podwieszony. Dzięki za wpis choć bardzo mnie zasmucił jednocześnie wiele mi wyjaśnił. Do kina nie pójdę bo jak widzę moje obawy były uzasadnione.

ocenił(a) film na 4
Klear

Hm. W zasadzie chyba zgadzam się ze wszystkim. Prócz twierdzeniem że historia Anakina to "prosta historyjka o walce dobra ze złem". Nie, to nigdy nie była prosta historyjka, co najwyżej była /jest tak postrzegana przez jakąś tam większość. Mnie to śmieszy, dlaczego np. ludzie bredzą że Vader z ANH to super złol? Nawet jeśli przyjąć że Antilles na pewno zginął od uduszenia, to przecież chwilę potem córeczka tatusia morduje szturmowca. To co, jej "nie zaliczamy" czyjejś śmierci bo wygląda niewinnie, taka drobna i w białej sukience? Śmiech na sali. XD
Ale to taka dygresja.
Chodzi mi najbardziej o fr. o przywróceniu Rónowagi. No nie. Równowaga Mocy to brak nadistot, zdolnych manipulować Mocą w sposób niedostępny dla wszelkiego stworzenia, a jedynie dla garstki. Zarówno Jedi jak i Sithowie należeli do tej kategorii. Tylko że Jedi w swej pysze, u swego schyłku i na końcu Wojen klonów nie zauważyli jak niepostrzeżenie się zsithowali, siejąc więcej śmierci i zniszczenia niż mieli za zadanie.

Ale poza tym, jeśli chodzi o zarzuty co do TLJ to się zgadzam. Jakby to ujął Jar Jar: Proszę pana, to nie SW, to mysie kaka!
Przykre kiedy z ulubionej serii filmów robią mi miszmasz Zmierzchu, Benny Hilla, Avengersów i High School Musical...

ocenił(a) film na 2
WhiteDemon

Cóż, każdy ma swoją interpretację, ale wolałam stronić od teorii. Lucas wielokrotnie potwierdzał, że tak, to jest prosta historia o dwóch typach osobowości, o tych którzy są źli i o tych którzy są dobrzy. Biednych szturmowców szkoda, ale niestety tak właśnie jest, rozwlekanie się nad słusznością decyzji bohaterów, zwłaszcza w starych trylogiach, to jedynie domena fandomu, ewentualnie dodatkowych materiałów, które uwielbiam, ale które w mojej ocenie ni jak wpływają na pierwotny rdzeń, czyli sagę z częściami od I do VI. Tak samo równowaga. Też mamy wprost powiedziane w części trzeciej, że jest to po prostu zniszczenie Sithów. Tyle. Żadnych większych filozofii. Jedi do końca byli tymi dobrymi. Ciemna strona mocy i ponowne pojawienie się jej użytkowników zwyczajnie było tak niespodziewane, że bidny zielony gnom nie potrafił przez tę nową obecność w Mocy niczego dostrzec. Teksty o zaćmieniu widzenia przewijają się przez całe prequele i znowu - Lucas wielokrotnie to potwierdzał. Jedi zostali zdradzeni a nie ulegli korupcji. Chociaż tak jak mówiłam, teoria że pod koniec zboczyli z odpowiedniej ścieżki jest interesująca i sam fakt, że prequele wywołują potrzebę takiego gdybania wśród fanów, jest dla mnie wystarczającym dowodem ich wyższości na produktem Disneya.

ocenił(a) film na 4
Klear

Ależ nie, Jedi się pomylili w odczytaniu przepowiedni. Nie chodziło jedynie o zniszczenie Sithów, ale też Jedi. Star Warsowski serial Wojny Klonów - stworzony całkowicie według wizji Lucasa, znakomicie to obrazuje. Mówię tu o Trylogii o Władcach Mocy.

ocenił(a) film na 1
WhiteDemon

Też tak myślałem na początku ale właśnie nie chodziło o zniszczenie Jedi :D Równowaga Mocy = Jasna Strona Mocy. Ciemna strona to anomalia i zło. Wybraniec nawracając się na ścieżkę dobra i zabijając Imperatora doprowadził do równowagi bo dark side został pokonany :D

ocenił(a) film na 4
dagothversur4

Polecam obejrzeć dwa filmiki które umieściłam niżej, one ci prawdę o balansie Mocy powiedzą..;)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones