I pewnie ostatni, który obejrzał ten film i coś o nim napisze.
Dla zainteresowanych film to dziwne połączenie rodzinnego dramatu z rodzącym się ruchem hipisów. Klimat filmu wyznaczył raczej dla późniejszego "Dyskretny urok burżuazji" ale ten tutaj jest jakiś dziwniejszy.

Fabuła filmu to pokrótce niezdrowy związek ojczyma z jego pasierbicą kiedy jego żona wszytko widzi, wie i mimo że jej to przeszkadza, zbytnio nie reaguje. Sama zainteresowana traktuje to raczej jak jeden z obowiązków domowych dla dziewczynek z bogatego domu, czyli "no, rypie mnie, ale jeździmy po świecie i zabiera mnie do klubów, na plażę itp itd. a mama wybiera mi sexy bieliznę". Sugar daddy level WTF. Scenariusze do kina dla dorosłych jednak nie wzięły się znikąd. Tylko tam konkretnej akcji jest więcej. Tu dostajemy dziwne tańce, filozoficzny bełkot, zazdrosnego ojczyma i włosko-niemiecką wersję Witia Pawlaka, który próbuje się zakręcić koło roztańczonej Lolity. Co udaje mu się średnio, ale na końcu, jak w każdym kinie dla dorosłych mamy happy end. Głośny happy end. Nie zrozumcie mnie źle, bo to dobrze dla naszej bohaterki, bo ta w tym momencie uzmysławia sobie, że z ojczymem to był przykry obowiązek, coś jak czytanie gazety starszej, ślepej i śmierdzącej babie, a z jurnym młodzieńcem to nawet słońce jaśniej świeci, kwiaty piękniej pachną i w ogóle CZUJE, że żyje.

I tak pewnie nikt tego nie przeczyta, film z tylko moją oceną.... Co ja robię ze swoim życiem....